Cytat z forum gdzie użytkownicy nie przebierają w słowach i mówią "jak jest".
"...ale kwestia uboju rytualnego, która jakimś dziwnym przypadkiem "wypływa" - to nie przypadek. To oczywiście jedynie zewnętrzny objaw pewnej choroby: zażydzenia. A ta choroba jest już poważna. O ile objawy choroby mogą czasem być całkiem bezbolesne, a nawet trudne do zauważenia, o tyle sama choroba, z innymi swoimi komplikacjami, już taka łagodna być nie musi. Tak jest myślę w tym wypadku. Ubój rytualny został przepchnięty w tych krajach najbardziej zażydzonych, w których żydzi czują się komfortowo: Niemcy, Wielka Brytania. Tam społeczeństwa zostały dostatecznie urobione poprawną żydomową: "szacunek do prastarych religii", "weźmy pod uwagę aspekt ekonomiczny" itd. Sam ubój rytualny też nie jest bez znaczenia: żadnego nie-żyda chyba nie trzeba przekonywać że to zupełnie bestialskie, niepotrzebne działanie, absolutnie nie licujące z aspirującą do miana cywilizacji społecznością - pasuje raczej do jakiejś gówniażerii czerpiącej chorobliwą satysfakcję z masochistycznego dręczenia złapanego gdzieś kotka. To oczywiście choroba, ale to że istnieje "zapotrzebowanie" na takie ekscesy to już przejaw ciężkiej patologi: zażydzenia. W prostych słowach: zjechała się tu hałastra żydowska, ale nagle się okazało że nakazowego żarcia nikt tu do tej pory nie produkował, bo i po co? Na okupowanych terenach mają teraz "drobny" problem. Europejska mapka tzw. "kwestii uboju rytualnego" może świadomemu człowiekowi potrafiącemu patrzeć przez zasłonę powiedzieć całkiem sporo o stopniu zażydzenia danej społeczności narodowej na wskazanym terenie."
Szkoda że internauta nie spojrzał na temat od strony choroby "zciapacenia".
Było by syto, gęsto i wyczerpująco
Meaby next time.
"...ale kwestia uboju rytualnego, która jakimś dziwnym przypadkiem "wypływa" - to nie przypadek. To oczywiście jedynie zewnętrzny objaw pewnej choroby: zażydzenia. A ta choroba jest już poważna. O ile objawy choroby mogą czasem być całkiem bezbolesne, a nawet trudne do zauważenia, o tyle sama choroba, z innymi swoimi komplikacjami, już taka łagodna być nie musi. Tak jest myślę w tym wypadku. Ubój rytualny został przepchnięty w tych krajach najbardziej zażydzonych, w których żydzi czują się komfortowo: Niemcy, Wielka Brytania. Tam społeczeństwa zostały dostatecznie urobione poprawną żydomową: "szacunek do prastarych religii", "weźmy pod uwagę aspekt ekonomiczny" itd. Sam ubój rytualny też nie jest bez znaczenia: żadnego nie-żyda chyba nie trzeba przekonywać że to zupełnie bestialskie, niepotrzebne działanie, absolutnie nie licujące z aspirującą do miana cywilizacji społecznością - pasuje raczej do jakiejś gówniażerii czerpiącej chorobliwą satysfakcję z masochistycznego dręczenia złapanego gdzieś kotka. To oczywiście choroba, ale to że istnieje "zapotrzebowanie" na takie ekscesy to już przejaw ciężkiej patologi: zażydzenia. W prostych słowach: zjechała się tu hałastra żydowska, ale nagle się okazało że nakazowego żarcia nikt tu do tej pory nie produkował, bo i po co? Na okupowanych terenach mają teraz "drobny" problem. Europejska mapka tzw. "kwestii uboju rytualnego" może świadomemu człowiekowi potrafiącemu patrzeć przez zasłonę powiedzieć całkiem sporo o stopniu zażydzenia danej społeczności narodowej na wskazanym terenie."
Szkoda że internauta nie spojrzał na temat od strony choroby "zciapacenia".
Było by syto, gęsto i wyczerpująco
Meaby next time.