Pamiętam moją akcję (dwa razy) z wrzynaniem się paznokcia - najpierw lewa noga, potem prawa: na początku, oczywiście bez znieczulenia gość grzebał w samym rogu żeby sprawdzić czy to rzeczywiście paznokieć się wrasta - już wtedy miałem ochotę stamtąd spierdalać albo mu zajebać, ale myślę że na chuj mi to skoro i tak później będzie mnie czekało to samo; potem już na "stół", wbija mi to znieczulenie - dalej czuję jak mnie dotyka (czuję to mało powiedziane), dał półtorej dawki - dalej nic... i tak sobie czułem każde pociągnięcie skalpera (nacinał skórę) i potem zrywanie paznokcia. Albo to jebane znieczulenie na mnie ni cholery nie działa (tyle co mrowienie i sztywność giry czułem jak przy znieczuleniu np. na zęba), albo ten idiota nie umiał go totalnie podawać...