Zgadzam się z przedmówcą. Sporo czasu miałem okazję spędzać za oceanem i powiem Wam szczerze- Polaczki mieszkające od kilkudziesięciu lat za oceanem, nie mające zamiaru wracać do kraju ale pierdolące jakieś smuty o umiłowaniu ojczyzny (jakiej, kurwa ludowej, którą opuścili?!) i słuchające radia ma-ryja (najpowszechniejsza polskojęzyczna stacja w Murice). I powiedzcie mi z jakiej kurwa racji oni mają wpływ na kształt polityki w kraju oddalonym o 6000km, na który się wypięli??!!
Nie pierdolcie mi tu, że uciekali bo było chujowo itd. Było chujowo za poprzedniego ustroju ale czasy się zmieniły jednak mentalność tych polskych patrio-tow mieszkających w juesej pozostała bez zmian.
Nie wspominając już o "Polakach" urodzonych tam. Polskie korzenie to jedynie polsko brzmiące nazwisko i paszport z tytułu podwójnego obywatelstwa (o ile rodzice załatwili) i już w wieku praw wyborczych nie bardzo kumający (bo i w sumie po co) co się dzieje w kraju jego starych. On ma swoje życie, swój świat w amerykańskiej rzeczywistości i chuja go obchodzi jakiś kraj w pobliżu Rosji. Dobrze o ile w ogóle wie, gdzie ten kraj leży. No i taki mimo wszystko ma jednak to jebane prawo głosu i za namową rodziców pójdzie i zagłosuje z godnie z tym jaką ideologią go naznaczyli starzy. Absurd.
Uważam, że Polonia mieszkająca za granicą na stałe od conajmniej 10lat i podwójne obywatelstwo nie powinna mieć prawa głosu. Albo głosować w kraju- przyjechać, zobaczyć i wtedy wydawać swoje opinie, a nie słuchać pierdolenia cioci Kazi ze wsi pod Mońkami (największa ilość emigrantów z PL do USA właśnie z powiatu monieckiego) i na tej podstawie mieć pojęcie o realiach w PL i wiedzieć co będzie dla kraju dobre.