No to już pomijając niepewne pochodzenie gwoździa opowiem historię:
Dobrych parę lat temu siedzimy z kumplami w małym, lokalnym barze, zwykle tam nie chodziłem bo melina, no ale jakoś tak wyszło. Siłujemy się na rękę. Podbija do nas dziadek z siwą brodą, niepozorny i pyta czy chcemy się z nim siłować na rękę - ja do jakichś wielkich koksów nie należę do dziś, a wtedy to w ogóle szczypior byłem, więc się nie wyrywałem, ale paru postawnych "kulturystów" postanowiło siłować się z dziadkiem o piwo.
Jak przegraliśmy chyba 6 browarów z rzędu, na lewą, prawą i w każdy możliwy sposób, to niepozorny dziadek przyznał nam się, że 40 lat był drwalem, z czego większość ścinał drzewa ręcznie. Szacunek dla gościa ogromny, bo tak silnego, w najpierwotniejszym tego słowa znaczeniu gościa to chyba po dziś dzień nie spotkałem.
Dodam, że jeszcze nie byliśmy za bardzo wstawieni