Mi nie przeszkadza wiara jehowych. Niech sobie wierzą w co chcą. Do mnie nie przychodzą, bo wiedzą, że nie ma po co. Wyjaśniłem im przy pierwszej wizycie co sądzę o ich wierze
Cytat z pewnego artykułu:
" Świadków Jehowy jest w Polsce ponad 100 tysięcy. Z przyczyn religijnych nie godzą się na zabieg przetoczenia pełnej krwi. Lekarze błagają ich i sądy, by zgadzali się na transfuzję. Wierni są jednak nieugięci. Proponują lekarzom inne, bardziej kosztowne, metody leczenia członków swojego zboru. Często zdarza się jednak, że na pomoc jest już za późno.
Leczyć bez krwi
Z płonącej kamienicy w Wałbrzychu ewakuowano kilka dni temu 21 osób. Czternaście znalazło się w szpitalu. Wśród nich pięcioro dzieci Wiesława i Urszuli Winiarskich, w tym ciężko poparzona ośmioletnia Sara.
- Obudził mnie trzask rozbijanych słoików i krzyk moich dzieci - opowiada Wiesław Winiarski. Była druga w nocy. Mężczyzna wyszedł do przedpokoju, tam zobaczył płonące drzwi. Próbował je ugasić, ale bezskutecznie. Chciał się dostać do pokoju dzieci. Słyszał jak przeraźliwie wołają o pomoc.
- Sytuacja była beznadziejna - wspomina, nerwowo zaciskając ręce. - Nie mogłem nic zrobić, przede mną była ściana ognia. Buchało jak z pieca. Na szczęście przyjechała straż.
Pożar gasiło pięć jednostek straży. Prawdopodobnie przyczyną pożaru było podpalenie.
- Ogień pojawił się w przedpokoju - relacjonuje Krzysztof Jagodziński, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Wałbrzychu. - To sprawiło, że mieszkańcy nie mogli wyjść na klatkę schodową, musieliśmy ich ewakuować przez okno.
Do szpitala trafiły dzieci Winiarskich. Rodzice zgodzili się na ich leczenie, ale nie pozwolili na transfuzję krwi.
- Moja rodzina należy do Świadków Jehowy. Przetaczania krwi zabrania nam religia - tłumaczy Winiarski. - Pani doktor przyjęła to do wiadomości, miałem wrażenie, że podeszła do problemu ze zrozumieniem. Zdziwiłem się, gdy trzy dni później dostałem pismo z sądu, w którym napisano, "że w trybie natychmiastowym sąd wyraża zgodę na leczenie szpitalne małoletniej Sary, w tym na przetaczanie krwi i preparatów krwiopochodnych. Według oceny Sądu Rejonowego w Wałbrzychu zachodzi obawa nienależytego wykonywania władzy rodzicielskiej".
- Stan dziewczynki był bardzo ciężki, wręcz krytyczny. Poparzenia na ciele II i III stopnia, sięgające 50 procent ciała. Do tego niewydolność oddechowa - tłumaczy doktor Krystyna Madeła, ordynator oddziału intensywnej terapii wałbrzyskiego szpitala dziecięcego. - Dla mnie najważniejszą rzeczą było ratowanie życia temu dziecku, dlatego wystąpiłam do sądu o zgodę na ewentualną transfuzję krwi. Na szczęście była zbędna.
Z Wałbrzycha dziecko trafiło do Siemianowic Śląskich, a później do Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Ligocie.
- Teraz dziecko jest pod opieką lekarzy, którzy szanują nasze poglądy - oddycha z ulgą Dariusz Ryl, rzecznik prasowy wałbrzyskich zborów Świadków Jehowy. - Oni potrafią leczyć bez użycia krwi. Zresztą od samego początku nie było potrzeby transfuzji. Cała akcja z sądem była więc niepotrzebna.
- Próbuję być dobrej myśli - mówi ojciec Sary. - Lekarze twierdzą, że jej stan jest bardzo zły, ale ja wciąż wierzę, że będzie dobrze. Nie wiem, jak poradziłaby sobie z tym wszystkim moja rodzina, gdyby nie bracia i siostry ze zboru.
Była pełnoletnia
W przypadku Sary przetoczenie krwi okazało się zbędne. Ale do ratowania życia osiemnastoletniej Magdy z Wołczyna transfuzja była konieczna. Szóstego czerwca Magda jechała ze swoją siostrą samochodem. Miały wypadek. Siostra zginęła na miejscu. Magdę z obrażeniami wewnętrznymi, złamaną miednicą, przewieziono do szpitala w Kluczborku.
- Stan pacjentki był ciężki, ale była szansa na uratowanie jej życia - tłumaczy Janusz Kubów, dyrektor kluczborskiego szpitala. - Konieczna była transfuzja, bo dziewczyna straciła cztery litry krwi.
Magda była przytomna. Odmówiła zgody na transfuzję. - Byliśmy zaskoczeni - mówi Kubów. - Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, by ją uratować.
Poświęcenie lekarzy było jednak daremne. Dziewczyna zmarła.
- Z medycznego punktu widzenia trudno ustalić na pewno, czy krew uratuje życie, czy nie. Zasada świętości krwi zapisana jest w Biblii - mówi Mariusz Pilecki, członek opolskiego zboru Świadków Jehowy. - Magda była pełnoletnia i taka była jej decyzja.
Żadnej krwi
Każdy dorosły świadek Jehowy nosi przy sobie kartę z osobistym oświadczeniem: "Żadnej krwi". Dzieci mają karty identyfikacyjne z informacją, że należą do rodziny Świadków, i prośbą o natychmiastowy kontakt z rodzicami w przypadku, gdyby konieczna była transfuzja. Według polskiego prawa pacjent musi wyrazić zgodę na przeprowadzenie operacji. Lekarz, który przetoczy krew choremu Świadkowi Jehowy nie informując go o tym, może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Nawet jeśli zabieg był konieczny dla ratowania życia, np. w przypadku krwotoku podczas operacji.
W etyce lekarskiej obowiązek ratowania życia i zdrowia dziecka jest ważniejszy od szanowania przekonań religijnych jego rodziców. Dlaczego Świadkowie Jehowy nie zgadzają się na transfuzje? Jahwe rzekł: "Ktokolwiek będzie spożywał jakąkolwiek krew, zwrócę swoje oblicze przeciwko spożywającemu krew i wytrącę go spośród jego ludu, gdyż życie ciała jest we krwi". Świadkowie Jehowy ten biblijny zakaz odnoszą do współczesnego zabiegu transfuzji krwi pełnej, jej osocza oraz krwinek czerwonych, białych i płytkowych. Nie zgadzają się nawet na przetoczenie własnej, wcześniej pobranej krwi, jeśli nastąpiło jej oderwanie od organizmu.
Nie wykluczają jednak stosowania surowic oraz takich składników krwi jak albuminy, immunoglobuliny i czynniki krzepnięcia. Tych trzech ostatnich tylko dlatego, że - jak wykazały niedawne badania uczonych amerykańskich - są przekazywane poprzez łożysko ciężarnej kobiety płodowi, czyli z jednego organizmu do drugiego. Skoro dzieje się to z woli Jehowy, dozwolone jest także dla człowieka.
Komitety Współpracy ze Szpitalami
By chronić swoich wiernych przed transfuzjami, Świadkowie powołali do życia Komitet Współpracy ze Szpitalami. Komitety istnieją w 65 krajach, w Polsce jest ich 15 w większych miastach, głównie w siedzibach akademii medycznych.
Polskie Komitety zorganizowały już dwa tysiące spotkań z lekarzami, prowadzą rozmowy z prawnikami. Jego członkowie upoważnieni są do kontaktów z lekarzami, by rozmawiać z nimi na temat leczenia środkami krwiozastępczymi. Kilka lat temu lekarze z krakowskiej Kliniki Neonatologii walczyli o życie noworodka. Urodził się jako wcześniak ważący niewiele ponad kilogram. Lekarze chcieli wspomóc organizm noworodka za pomocą transfuzji, gdyż szpik kostny nie produkował wystarczającej liczby krwinek czerwonych. Rodzice, świadkowie Jehowy, nie wyrazili na to zgody z przyczyn religijnych, choć zdawali sobie sprawę, że życie dziecka wisi na włosku. - Społeczność krakowskiego zboru kupiła wszystkie potrzebne lekarstwa do leczenia dziecka - mówi Jarosław Nowak z działu informacji Świadków Jehowy. - Leczenie było drogie, ale udało się.
W większości przypadków lekarze decydują się nie na kontakt z Komitetem ale występują do sądów po zgodę na transfuzję. Tak było w 1998 roku w przypadku ośmioletniej Ani z Rzeszowa, która zraniła się w nogę. Jej stan był krytyczny. Dziewczynka straciła tak dużo krwi, że potrzebna była transfuzja. Nie zgodzili się na nią rodzice. Lekarze natychmiast wystąpili do sądu. Ten stwierdził, że życie jest wartością wyższą niż wolność wyznania i zezwolił na przetoczenie krwi. Dziecko udało się uratować.
Mniej szczęścia miał trzynastoletni Alfred. Cierpiał na nowotwór, poddawany chemioterapii potrzebował transfuzji. Gdy w lipcu 1997 roku przywieziono go do szpitala w Radomiu był konający. Życie mogła mu uratować natychmiastowa transfuzja. Jednak rodzice nie wyrazili na nią zgody. Chłopiec zmarł.
Gwałt na dziecku
Umarł także maleńki Jeremiasz, który dziesięć lat temu trafił na Oddział Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie z rozpoznaniem zapalenia mózgu. Lekarze nie wiedząc, że rodzice Jeremiasza są Świadkami Jehowy, po pierwszych badaniach dokonali przetoczenia preparatów krwiopochodnych. W cztery dni później ojciec złożył oświadczenie, że z przyczyn religijnych on i żona nie godzą się na transfuzję krwi i zastosowanie preparatów krwiopochodnych. Lekarz prowadzący leczenie obiecał respektować ich wolę. Ojciec napisał oświadczenie, że jeżeli Jeremiaszowi zostanie przetoczona krew, odbierze to jako gwałt na dziecku i będzie dochodził swoich praw sądownie. Lekarz wystąpił do sądu o zgodę na transfuzję. Rozprawa odbyła się tego samego dnia, rodzicom ograniczono ich prawa. Po transfuzji stan dziecka nadal się pogarszał i dziecko zmarło.
W 1996 roku piętnastolatek z Gorzowa przeżył upadek z dachu 11-piętrowego wieżowca. W szpitalu jego rodzice, Świadkowie Jehowy, nie zgodzili się na transfuzję krwi. Przeprowadzono ją wbrew ich woli. Chłopiec spadł z wysokości ponad 30 metrów. Przeżył, choć stracił przytomność. Z poważnymi urazami głowy i rąk trafił do szpitala. Stracił prawie połowę krwi. Lekarze zdecydowali, że konieczna jest transfuzja. Dzięki szybkiej reakcji sądu chłopca uratowano. (Zobacz więcej na ten temat: Batalia o życie w Gorzowie Wielkopolskim - iszbin)
Odrobina woli
Zdarza się jednak i tak, że sądy mają różne zdania na temat przetaczania krwi. W czerwcu 1993 roku Sąd Wojewódzki w Zamościu anulował wyrok sądu niższej instancji o ograniczeniu praw rodzicielskich małżeństwu Świadków Jehowy. Ich dziecko, chore na hemofilię, miało wewnętrzne krwotoki. Rodzice nie godzili się na podawanie krwi i preparatów krwiopochodnych. Sąd Rejonowy ograniczył ich władzę rodzicielską, ale decyzję zmienił Sąd Wojewódzki. W uzasadnieniu napisał: "Brak zgody rodziców na podawanie dziecku krwi nie wynika jedynie z ich światopoglądu. W aktualnych warunkach społecznych nie mogą być lekceważone obawy rodziców, że transfuzja niesie ze sobą zagrożenie wirusem HIV bądź wirusem HbS (uszkadzającym wątrobę)".
- Jesteśmy normalnymi ludźmi - mówi Dariusz Ryl. - Kochamy dzieci, życie. Nie jesteśmy fanatykami, ani samobójcami, chcemy się leczyć, ale bezpiecznymi metodami. Sprzeciwiamy się leczeniu krwią, ponieważ nie zezwala nam na to religia. Cały świat odchodzi od leczenia krwią, jest już ponad 200 ośrodków, które zajmują się bezkrwawą chirurgią. W Polsce również są lekarze, którzy przeprowadzają operacje, nawet na otwartym sercu bez podawania preparatów krwiopochodnych. Wszystko można, tylko trzeba odrobinę dobrej woli.
Na świecie jest około czterech milionów Świadków Jehowy. W wielu krajach od lat naukowcy pracują nad środkami, które zastąpią krew. Takie środki są już co prawda wynalezione, lecz kuracja nimi jest bardzo droga. Jednym z nich jest syntetyczna erytropoetyna - hormon produkowany przez wątrobę - pobudzająca szpik kostny do tworzenia czerwonych krwinek. Obecnie wiele zabiegów przeprowadzanych jest bez przetaczania krwi, co do niedawna było nie do pomyślenia. Ma to znaczenie nie tylko dla Świadków Jehowy, zmniejsza się ryzyko zarażenia wirusem HIV lub HbS (wirus żółtaczki wszczepiennej) wszystkich operowanych pacjentów. W Stanach Zjednoczonych działa 35 ośrodków bezkrwawej chirurgii. Doktor Denton Cooley z Teksasu przeprowadził ponad 600 poważnych operacji nie korzystając z obcej krwi. Kilka lat temu Świadek Jehowy z Poznania poddany został zabiegowi transplantacji serca bez transfuzji w klinice Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. W ciągu kilku ostatnich lat w Berlinie przeprowadzono kilkanaście takich operacji. Bezkrwawe zabiegi wykonywane są także w Polsce. Przyjeżdżają do nas głównie Amerykanie i Austriacy. Klinika Kardiochirurgii w Zabrzu od 1987 roku przeprowadziła ponad 50 zabiegów na otwartym sercu bez korzystania z obcej krwi. Tylko jeden zakończył się śmiercią. Świadkowie Jehowy podkreślają, że najlepiej współpracuje im się ze szpitalami w Tychach, Zabrzu, Bydgoszczy i Krakowie."
Powiem krótko: każdemu jehowemu który powie mi prosto w oczy, że nie pozwoli na transfuzję nawet jeśli jego dziecko może umrzeć, po prostu wypierdolę tak w ryj, że wypluje zęby i chuj mnie będą obchodzić jego pretensje.