Jak w temacie.Nie wiem czego się trzymał koleś nagrywający burzę siedząc na skrzydle airbusa 737
📌
Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem)
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 23:34
📌
Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem)
- ostatnia aktualizacja:
2024-07-04, 11:38
🔥
"Nietolerancyjna" Hiszpania
- popularne w ostatnich 24h
I się tak zastanawiam: jebnie czy nie jebnie, i chuj nie jebło
orisuniek napisał/a:
Nie wiem czego się trzymał koleś nagrywający burzę siedząc na skrzydle airbusa 737
Powiedź, że to był żart...
samolot ma systemy które nawet jak jebnie w niego piorun rozprowadzą ładunki na poszyciu. bez uszkadzania elektroniki.witamy w XXI wieku panowie i panie.
jbone napisał/a:
samolot ma systemy które nawet jak jebnie w niego piorun rozprowadzą ładunki na poszyciu. bez uszkadzania elektroniki.witamy w XXI wieku panowie i panie.
Ciekawe jakie to systemy? ABS? Po prostu są pokrywane farba dobrze przewodzaca prąd. Problem byłby brak przewodnictwa. Zresztą nie słyszałem o katastrofie lotniczej spowodowanej awaria elektroniki po uderzeniu pioruna. Od kilkudziesięciu lat nie było w ogóle wypadku od pioruna. Zdarzały się uszkodzenia poszycia w skutek braku przewodnictwa czy zapłonu oparów paliwa ale to w dawnych czasach.
piotrFr napisał/a:
Zresztą nie słyszałem o katastrofie lotniczej spowodowanej awaria elektroniki po uderzeniu pioruna. Od kilkudziesięciu lat nie było w ogóle wypadku od pioruna.
Bo elektronika spełnia wymogi kompatybilności elektromagnetycznej.
Nie każdy musi mieć pełno w portkach w takiej sytuacji.
Jak leciałem pierwszy raz 737 (ale Boeingiem, nie Airbusem wpadliśmy w turbulencje.
Znajomy, z którym leciałem mało się nie zesrał, szczególnie, że jak zajmowaliśmy miejsca usłyszał ode mnie "Kaziu, dobrze jest mamy miejsca w przedostatnim rzędzie, statystyki mówią, że w razie katastrofy mamy największe szanse przeżycia"
Natomiast ja byłem wniebowzięty, dla mnie to było fantastyczne przeżycie, więc jak wracałem Airbusem (ale nie 737 tylko A320) byłem zawiedziony, że nie zawsze są turbulencje...
Jak leciałem pierwszy raz 737 (ale Boeingiem, nie Airbusem wpadliśmy w turbulencje.
Znajomy, z którym leciałem mało się nie zesrał, szczególnie, że jak zajmowaliśmy miejsca usłyszał ode mnie "Kaziu, dobrze jest mamy miejsca w przedostatnim rzędzie, statystyki mówią, że w razie katastrofy mamy największe szanse przeżycia"
Natomiast ja byłem wniebowzięty, dla mnie to było fantastyczne przeżycie, więc jak wracałem Airbusem (ale nie 737 tylko A320) byłem zawiedziony, że nie zawsze są turbulencje...
Ja bez xanaxu nie polecę, przy najmniejszych turbulencjach płakać mi się chce. Jebać samoloty
Airbus to Airbus a 737 to chyba Boeing.... ale co ja tam wiem
@up
Wszyscy to wiemy. autor tematu sobie zażartował
@VabankO
No to Ci współczuję, dla mnie to zajebiste uczucie w czasie takich turbulencji, a wtedy były chyba spore, bo kilka minut się trząsł i było takie łomotanie, a że siedziałem "z widokiem na skrzydło"... to było wyjątkowo, dla mnie bajka.
Ale są też osoby, które wtedy panikują, nawet wiedząc, że takie turbulencje to normalna sprawa i bardzo rzadko są z tego kłopoty.
Wszyscy to wiemy. autor tematu sobie zażartował
@VabankO
No to Ci współczuję, dla mnie to zajebiste uczucie w czasie takich turbulencji, a wtedy były chyba spore, bo kilka minut się trząsł i było takie łomotanie, a że siedziałem "z widokiem na skrzydło"... to było wyjątkowo, dla mnie bajka.
Ale są też osoby, które wtedy panikują, nawet wiedząc, że takie turbulencje to normalna sprawa i bardzo rzadko są z tego kłopoty.