No popłakałam się.
A tak by the way - kawał mi się przypomniał o skakaniu:
Dwóch kumpli rozmawia przy piwie:
- Ty, słyszałeś, że Zdzisiek nie żyje? Pożar miał w domu.
- Ta, pierdolisz, i co - spalił się?
- Nie, na okno wylazł, na dole strażacy z rozciągniętą siatką, policja, tłum ludzi stoi i krzyczą do niego "Skacz, panie, ratuj się pan!"
- I co - skoczył?
- No skoczył.
- I nie trafił?
- Nie, no trafił. Odbił się od siatki i jak na sprężynie - jeb w górę z powrotem.
- I co - do pożaru i spłonął?
- Nie, od gzymsu się odbił i znowu na dół na siatkę.
- I nie trafił?
- Nie, no, znowu trafił i znowu jak na sprężynie - bam i odbił się z powrotem do góry. I znowu - jebs - od gzymsu się odbił.
- To spadł w końcu czy nie? Mówiłeś, że nie żyje.
- No bo nie żyje. Zastrzelili go bo ich wkurwiał."