Ta zadziwiająca zgodność w walce o poszerzenie strefy wpływu Unii Europejskiej idzie na wskroś polskich opcji politycznych, które w praktyce okazują się być zupełnie identyczne pod względem polityki międzynarodowej, zagranicznej i wizji Polski na świecie.
Sytuacja na Ukrainie jest skomplikowana. Wygnany i odepchnięty przez “Pomarańczową rewolucję” przywódca powrócił by rządzić w ramach demokratycznych wyborów i demokratycznej władzy. Janukowycz stał się pełnoprawnym przywódcą Ukrainy i stoi na czele demokratycznego i suwerennego państwa ukraińskiego. Mimo to politycy prounijni i wspierający kolonializm Unii Europejskiej nadal nie są zadowoleni i tak samo jak trwa ciągła nagonka na Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenkę (obaj posiadający większościowe poparcie społeczne zgodnie ze wszystkimi sondażami) tak też trwa polityczna nagonka na Ukrainę.
Dla Sławomira Sierakowskiego, Adama Michnika i unijnych neoliberałów świat dzieli się na dwie jasne części. Jedna to świat demokratyczny, bynajmniej nie imperialistyczny i "wolny" w skład którego wchodzą: Stany Zjednoczone jako najjaśniejsza gwiazda światowej demokracji, bogate państwa zachodnioeuropejskie oraz dodatki. Druga część to świat totalitarnych dyktatorów, przypominająca rysowaną niegdyś przez George'a Busha i CIA “oś zła”, w składzie ze wszystkimi państwami nie poddającymi się zachodniemu imperializmowi.
Jasnym jest, że to, co złe jest w tym przypadku tam, gdzie kapitał amerykański i zachodni nie ma swobody działania. Dlatego też Indie, Bahrajn, czy skrajnie wyzyskiwane kraje Trzeciego Świata, w których jednak zachodni kapitał realizuje swoje interesy, nie przyciągają uwagi “bojowników o wolność”. Przedmiotem zainteresowania są więc przede wszystkim: strefy wpływu rosyjskiego i ewentualnie chińskiego, przeczące wizji “pax americana” i “końca historii” o którą to wizję środowisko polskich liberałów walczy (za darmo lub za drobne) od 1989 roku.
Ukraina z perspektywy unijnego imperializmu nie jest więc bytem podmiotowym, a jej władza jest “demokratyczna” tylko na tyle na ile Janukowycz zgadza się z koniecznością wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. W konkrecie chodzi więc wyłącznie o przyłączenie Ukrainy do UE, bez względu na społeczne i ekonomiczne konsekwencje.
Jaka integracja?
Zwolenników rychłej integracji mało bowiem obchodzi jaki będzie charakter tej integracji i co dalej się z Ukrainą stanie. Tak jak mało kto interesuje się sytuacją gospodarczą Rumunii w ramach Unii Europejskiej i tak jak demokratycznym standardem jest wleczenie się Polski w ogonie cywilizacyjnym Europy, drenaż siły roboczej i masowa prywatyzacja. Głębszy plan dla Ukrainy nie istnieje, tak jak nie istniał żaden racjonalny, głębszy plan stojący za planem prywatyzacji, likwidacji polskiego przemysłu i własności społecznej. Tego planu nie ma dla społeczeństwa, istnieje on natomiast całkiem realnie i w rzeczywistości jako plan kapitału.
Kapitału, który w ramach europejskiej wspólnoty potrzebuje coraz większej ilości taniej siły roboczej.
Z tej perspektywy rola Polski w Unii Europejskiej wydaje się być dość jasna. Jako kolonia bogatej, niemieckiej gospodarki i bezpodmiotowa fabryka taniej robocizny na eksport, nasze, Polaków, dziejowe powołanie jest w miarę jasne. Czy takie samo będzie to powołanie dla Ukraińców?
Dotychczasowa strategia gospodarcza Unii Europejskiej to drenaż Europy Wschodniej, deindustrializacja i ekonomiczne uprzedmiotowienie. Ukraina nie znajdzie jednak swojego miejsca u boku Niemiec. A wspólnota europejska powinna zająć się swymi wewnętrznymi problemami, kwestią europejskiej płacy minimalnej i strategią wyrównywania poziomu życia. Ucieczka na Wschód w poszukiwaniu większej liczby tanich rąk do pracy być może pomoże rozwiązać problemy europejskiej burżuazji, ale nie pomoże europejskiej klasie pracowników najemnych, którą w ostatnich miesiącach przy pomocy cięć pozbawia się wszelkich zdobyczy socjalnych i społecznych praw.
Porozumienie zaproponowane Ukrainie ma także swoje, widoczne na pierwszy rzut oka, głębsze wady. W krótkim okresie czasu spowodowałoby ono zanik konkurencyjności ukraińskiej gospodarki, także zaproponowane Ukrainie 610 mln euro to żart, zaś wymuszanie podpisania umowy z Międzynarodowym Funduszem Waultowym również nie ma charakteru innego niż kolonialny i przypomina nam najczarniejsze scenariusze światowego amerykańskiego imperializmu.
Jaka może być więc racjonalna polityka wspólnoty europejskiej?
Przede wszystkim Unia Europejska na dziś to Unia europejskich kapitałów, z przewagą tego niemieckiego, francuskiego oraz brytyjskiego. Jeżeli Unia Europejska ma w przyszłości stać się rzeczywistą wspólnotą ludzi to rządy w niej przejąć musi większość, muszą to zrobić pracownicy. Z naciskiem na tych pracowników, którzy w chwili obecnej ponoszą największe ofiary na ołtarzu unijnej polityki kapitalistycznej.
Rozwiązaniem dla Ukrainy nie jest więc jak najszybsza integracja z Unią Europejską przypominająca bezwarunkową kapitulację. Unia i jej neoliberalizm to nie jedyna siła w świecie i z perspektywy Ukrainy bliższa współpraca z Rosją, czy pośrednio z Chinami może przynieść większe korzyści gospodarcze. Polska nie powinna stawiać się w roli adwokata unijnego neoliberalizmu, wybór Ukrainy powinien być natomiast suwerennym wyborem opartym na prostym rachunku ekonomicznym, z pełną świadomością konsekwencji integracji m.in na przykładzie Polski.
Problemy wewnętrzne Unii Europejskiej nie pozwalają dziś na ślepy euroentuzjazm, tak jak opłakana sytuacja gospodarcza Polski nie może służyć za reklamę poziomu życia w ramach UE. Pozbywając się ideologicznych haseł i bredni o baśniowej walce świętej zachodniej demokracji z diabelskim wschodnim totalitaryzmem patrzmy w stronę przyszłości opartej na gospodarczym porozumieniu świata pracy. Strategia konfrontacyjna, którą UE i USA starają się narzucić Polsce przeciw Rosji to strategia leżąca w interesie kapitału zachodnich potęg, a nie wyzyskiwanych mas pracujących w Polsce i w Europie, które w przypadku transformacji, ekonomicznej i imperialistycznej kolonizacji rzadko mają cokolwiek do powiedzenia.
Polscy, groteskowi bojownicy o wolność na Ukrainie są więc nikim innym jak rzecznikami neoliberalnej ekspansji europejskiego imperializmu. Ślepymi nawet na własne podwórko i dyspozycyjnymi niczym etatowi agenci uświęconego, kapitalistycznego porządku.