Mój chłopak odłożył trochę kaski i kupił sobie auto, miał warunek jeśli nie będzie to BMW to od starych dostanie drugie tyle, wiec tłumacze kretynowi jak krowie na rowie, kup że normalny samochód, no ni chuja. Musi być ta beemka.... Srał pies, nie przetłumaczysz, bo bo chujek, mujek i jakiś inny fiutek takie mają tylko, że jeszcze starsze i bardziej zdezelowane. Pierwszy strzał i na wymarzone auto to E36 316i kolegi, jeżdżąca trumienka jakich mało, 1996 rok, auto tyle razy klepane, że w pierwotnej formie mogło by być kioskiem ruchu w kolorze granatowym, do wymiany wszystko, nawet fotel kierowcy był spawany. No niech go pizda. Jak usłyszałam, że za tą padake jego kumpel chce 5 tys to myślałam, że zejdę na miejscu. Ale dobra jak już chce zasraną beemke ciul znaleźliśmy BMW 330 E46. Dwa tygodnie jełop się cieszył autkiem, a teraz stoi u mnie na placu i cały przód do wymiany. Nie wiem co jest w tych beemkach, że zmieniają kierowców w kretynów.