historia z piekielnych, może zainteresuje:
***
Mieszkam w Niemczech. Sama jestem emigrantką, ale przyznam szczerze, że szlag mnie trafia widząc zachowania i podejście niektórych obcokrajowców, szczególnie z krajów muzułmańskich.
1. Kilka miesięcy temu do miasta, w którym mieszkam przybyła nowa, duża fala uchodźców, w związku z czym powstał specjalny nowy obóz. Mój znajomy zajmował się tam pracami wykończeniowymi. Jak wyglądało życie w obozie?
Dziesiątki dobrze zbudowanych chłopów siedziało całymi dniami na d*pie grając w karty lub oglądając telewizję, narzekając, że robotnicy za głośno pracują i im przeszkadzają. Raz mój znajomy zwolnił już całą ekipę do domu i został sam z jednym pracownikiem dokończyć robotę. Okazało się, że trzeba poprzestawiać kilka gratów, co ciężko było zrobić w dwójkę. Drugi robotnik, również emigrant, poprosił uchodźców nieco łamanym, lecz ichnim językiem, aby im pomogli. Ci tylko się roześmiali i stwierdzili, że nie są robolami i oni tu nie przyjechali jakichś mebli targać. Tu doszło to ostrej dyskusji między robotnikiem, a uchodźcami, którzy w końcu rzucili się na niego bodajże w pięciu. Interweniowali pracownicy obozu, grożąc, że po następnym takim incydencie firma straci kontrakt na roboty wykończeniowe.
2. W mieście, gdzie mieszkam, jest niezwykle ciężko znaleźć mieszkanie. Generalnie jeśli się tu przeprowadzasz, to masz szczęście jak znajdziesz cokolwiek, a mieszkania spełniającego twoje wszystkie wymagania możesz szukać i kilkanaście miesięcy bez skutku. Nie mówiąc już o cholernie wysokich kosztach wynajmu.
Ostatnio na jednej ze stron na FB trafiłam na taki post. Facet opisał historię dwóch syryjskich chłopaków, kuzynów, którzy ze względu na wojnę wszystko stracili i przybyli do Niemiec jako uchodźcy. Chodzą na kurs integracyjny, chcą podjąć pracę, no cud, miód i orzeszki. Problem jest tylko taki, że szukają mieszkania, bo muszą opuścić obóz. Koszta czynszu przejęte przez państwo. Wymagania co do mieszkania:
- Minimum 2, a najlepiej 3 lub więcej pokoi.
- W centrum miasta (max.10 minut metrem do centrum).
- Kompletnie umeblowane z pełnym wyposażeniem kuchni.
- Balkon/taras, piwnica, garaż podziemny.
- Najlepiej budynek nie starszy niż 10 lat.
Komentarze pod postem oferujące:
- Mieszkanie jednopokojowe - coooo? Przecież oni są w dwójkę, jeden pokój to za mało!
- Pokoje w domu jednorodzinnym pod miastem - za daleko, a w ogóle to co wy sobie wyobrażacie? Oni nie będą mieszkać z innymi ludźmi.
- Mieszkanie na obrzeżach miasta, lecz na linii metra - za daleko, oni nie będą pół godziny do centrum jechać.
Pojawiły się też posty krytykujące tak wysokie wymagania, dające przykłady na to, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Zostały szybko zjechane tekstami o braku empatii, nietolerancji, rasizmie.
3. Pracuję jako barmanka. Do knajpy często przychodzi pewien Tunezyjczyk. Chłopak bodajże 27-letni, żonaty z Niemką, świeżo upieczony ojciec. 2 lata w Niemczech, w tym rok na bezrobociu. Nie pracuje, bo oferują mu za małe stawki (on poniżej 13 euro na godzinę nie będzie pracował), na budowę nie pójdzie, bo to za ciężka praca, do agencji pośrednictwa pracy też nie, bo oni wykorzystują ludzi. Jego żona to idiotka (jego słowa), bo powinna iść do pracy, w końcu dziecko ma już 2 miesiące, a ta krowa ciągle w domu siedzi. Na moje pytanie czy on chciałby siedzieć w takim razie w domu z dzieckiem, stwierdził, że oczywiście nie - żona ma iść do pracy i opłacić opiekunkę.
Facet ciągle podrywa mnie i inne barmanki. Kiedyś, gdy po raz kolejny próbował mnie obłapiać wykrzyczałam mu w twarz, że jest po prostu świnią, aby podrywać mnie w tak bezczelny sposób, podczas gdy jego żona opiekuje się w domu ich dzieckiem. Uśmiechnął się tylko i stwierdził:
- Ja jestem z Tunezji, u nas mężczyzna może mieć wiele kobiet i one muszą to zaakceptować.
4. Obok naszej knajpy znajduje się iracka restauracja. Ich pracownicy często przychodzą do nas po pracy, również właściciel tego przybytku pojawia się od czasu do czasu. Generalnie chłopaki są zawsze głośno, piją zdecydowanie za dużo i okazują obsłudze zdecydowanie zbyt mało szacunku, niestety zostawiają u nas też duże pieniądze, przez co szef kazał nam te zachowanie tolerować. Ostatnio jednak i jemu puściły nerwy.
Otóż chłopaki sobie u nas świętowali, popili, zaczęły się już głupie komentarze pod adresem barmanki, próby obłapiania. Pijany właściciel restauracji najzwyczajniej w świecie wpakował jej rękę w stanik, za co dostał siarczysty policzek. Pod adresem mojej koleżanki poleciała niezła wiązanka szmat, k*rew i dziwek i towarzystwo ulotniło się bez płacenia rachunku.
Następnego dnia nasz szef, nieobecny przy całej awanturze, wybrał się do restauracji celem rozmówienia się z chłopakami. Usłyszał, że pracują u niego same dz*wki, co najpierw świecą cycem, a potem udają niedostępne, a tak naprawdę same się proszą o ściągnięcie majtek. Szef dał właścicielowi restauracji po gębie za te słowa, od tej pory cała ekipa ma zakaz wstępu do naszej knajpy.
***
Mieszkam w Niemczech. Sama jestem emigrantką, ale przyznam szczerze, że szlag mnie trafia widząc zachowania i podejście niektórych obcokrajowców, szczególnie z krajów muzułmańskich.
1. Kilka miesięcy temu do miasta, w którym mieszkam przybyła nowa, duża fala uchodźców, w związku z czym powstał specjalny nowy obóz. Mój znajomy zajmował się tam pracami wykończeniowymi. Jak wyglądało życie w obozie?
Dziesiątki dobrze zbudowanych chłopów siedziało całymi dniami na d*pie grając w karty lub oglądając telewizję, narzekając, że robotnicy za głośno pracują i im przeszkadzają. Raz mój znajomy zwolnił już całą ekipę do domu i został sam z jednym pracownikiem dokończyć robotę. Okazało się, że trzeba poprzestawiać kilka gratów, co ciężko było zrobić w dwójkę. Drugi robotnik, również emigrant, poprosił uchodźców nieco łamanym, lecz ichnim językiem, aby im pomogli. Ci tylko się roześmiali i stwierdzili, że nie są robolami i oni tu nie przyjechali jakichś mebli targać. Tu doszło to ostrej dyskusji między robotnikiem, a uchodźcami, którzy w końcu rzucili się na niego bodajże w pięciu. Interweniowali pracownicy obozu, grożąc, że po następnym takim incydencie firma straci kontrakt na roboty wykończeniowe.
2. W mieście, gdzie mieszkam, jest niezwykle ciężko znaleźć mieszkanie. Generalnie jeśli się tu przeprowadzasz, to masz szczęście jak znajdziesz cokolwiek, a mieszkania spełniającego twoje wszystkie wymagania możesz szukać i kilkanaście miesięcy bez skutku. Nie mówiąc już o cholernie wysokich kosztach wynajmu.
Ostatnio na jednej ze stron na FB trafiłam na taki post. Facet opisał historię dwóch syryjskich chłopaków, kuzynów, którzy ze względu na wojnę wszystko stracili i przybyli do Niemiec jako uchodźcy. Chodzą na kurs integracyjny, chcą podjąć pracę, no cud, miód i orzeszki. Problem jest tylko taki, że szukają mieszkania, bo muszą opuścić obóz. Koszta czynszu przejęte przez państwo. Wymagania co do mieszkania:
- Minimum 2, a najlepiej 3 lub więcej pokoi.
- W centrum miasta (max.10 minut metrem do centrum).
- Kompletnie umeblowane z pełnym wyposażeniem kuchni.
- Balkon/taras, piwnica, garaż podziemny.
- Najlepiej budynek nie starszy niż 10 lat.
Komentarze pod postem oferujące:
- Mieszkanie jednopokojowe - coooo? Przecież oni są w dwójkę, jeden pokój to za mało!
- Pokoje w domu jednorodzinnym pod miastem - za daleko, a w ogóle to co wy sobie wyobrażacie? Oni nie będą mieszkać z innymi ludźmi.
- Mieszkanie na obrzeżach miasta, lecz na linii metra - za daleko, oni nie będą pół godziny do centrum jechać.
Pojawiły się też posty krytykujące tak wysokie wymagania, dające przykłady na to, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Zostały szybko zjechane tekstami o braku empatii, nietolerancji, rasizmie.
3. Pracuję jako barmanka. Do knajpy często przychodzi pewien Tunezyjczyk. Chłopak bodajże 27-letni, żonaty z Niemką, świeżo upieczony ojciec. 2 lata w Niemczech, w tym rok na bezrobociu. Nie pracuje, bo oferują mu za małe stawki (on poniżej 13 euro na godzinę nie będzie pracował), na budowę nie pójdzie, bo to za ciężka praca, do agencji pośrednictwa pracy też nie, bo oni wykorzystują ludzi. Jego żona to idiotka (jego słowa), bo powinna iść do pracy, w końcu dziecko ma już 2 miesiące, a ta krowa ciągle w domu siedzi. Na moje pytanie czy on chciałby siedzieć w takim razie w domu z dzieckiem, stwierdził, że oczywiście nie - żona ma iść do pracy i opłacić opiekunkę.
Facet ciągle podrywa mnie i inne barmanki. Kiedyś, gdy po raz kolejny próbował mnie obłapiać wykrzyczałam mu w twarz, że jest po prostu świnią, aby podrywać mnie w tak bezczelny sposób, podczas gdy jego żona opiekuje się w domu ich dzieckiem. Uśmiechnął się tylko i stwierdził:
- Ja jestem z Tunezji, u nas mężczyzna może mieć wiele kobiet i one muszą to zaakceptować.
4. Obok naszej knajpy znajduje się iracka restauracja. Ich pracownicy często przychodzą do nas po pracy, również właściciel tego przybytku pojawia się od czasu do czasu. Generalnie chłopaki są zawsze głośno, piją zdecydowanie za dużo i okazują obsłudze zdecydowanie zbyt mało szacunku, niestety zostawiają u nas też duże pieniądze, przez co szef kazał nam te zachowanie tolerować. Ostatnio jednak i jemu puściły nerwy.
Otóż chłopaki sobie u nas świętowali, popili, zaczęły się już głupie komentarze pod adresem barmanki, próby obłapiania. Pijany właściciel restauracji najzwyczajniej w świecie wpakował jej rękę w stanik, za co dostał siarczysty policzek. Pod adresem mojej koleżanki poleciała niezła wiązanka szmat, k*rew i dziwek i towarzystwo ulotniło się bez płacenia rachunku.
Następnego dnia nasz szef, nieobecny przy całej awanturze, wybrał się do restauracji celem rozmówienia się z chłopakami. Usłyszał, że pracują u niego same dz*wki, co najpierw świecą cycem, a potem udają niedostępne, a tak naprawdę same się proszą o ściągnięcie majtek. Szef dał właścicielowi restauracji po gębie za te słowa, od tej pory cała ekipa ma zakaz wstępu do naszej knajpy.