W pewnej parafii, rządził proboszcz. Wszystko z nim było w porządku tylko miał jedną malutka wadę. Zawsze podczas ślubu zapominał imion Pary młodej.
Zbliżała się pora ślubu w tymże kościele. Trwały ostatnie przygotowania. Oboje młodzi boją się jak cholera. To dali pannie młodej jedną pięćdziesiątkę wódki , nic, drugą nic, trzecia ok, już jest rozluźniona. Teraz kolei na pana młodego. Pierwszą pięćdziesiątka wódki, nic, druga, nic, trzecia, nic. Dalej się biedak trzęsie. No to starszy wpadł na pomysł żeby dać mu trochę trawki, to się wyluzuje i będzie dobrze. Młody zajarał skręta, momentalnie go puściło. Można zaczynać ślub.
Młodzi dotarli na miejsce, proboszcz odprawia obrzędy. Podchodzi do młodych i zwraca się patrząc na Pana młodego:
- Czy Ty....no i zapomniał imienia. Zatem zbliżył się do młodego i szepce mu na ucho.
- Jak Pan ma na imię?
No młody jako że wypił troszkę wódki i zjarał się bóbr to nic nie reagował.
Ksiądz znów zwraca się do nie go z zapytaniem.
- Jak Pan ma na imię?
Młody nic, zawieszony, totalnie ujarany siedzi i nie czai.
No to ksiądz wszedł na ambonę i patrząc się na Pana młodego, pyta:
- Jak Pan ma na imię?!!
W kościele pełna konsternacja, każdy patrzy się na siebie o co chodzi.
Ksiądz znów pyta
- Jak Pan ma na imię?!!
Zero reakcji, w kościele szum, ludzie się rozglądają i myślą o co chodzi. Proboszcz zdołowany i zły na siebie że zapomniał imienia, stoi przy tej ambonie.
W końcu patrzy a Pan młody wstał i kieruje się w jego stronę, wchodzi na ambonę, patrzy się na ludzi, na księdza,
rozgląda się po kościele i mówi:
- Pan ma na imię...Jezus
Zbliżała się pora ślubu w tymże kościele. Trwały ostatnie przygotowania. Oboje młodzi boją się jak cholera. To dali pannie młodej jedną pięćdziesiątkę wódki , nic, drugą nic, trzecia ok, już jest rozluźniona. Teraz kolei na pana młodego. Pierwszą pięćdziesiątka wódki, nic, druga, nic, trzecia, nic. Dalej się biedak trzęsie. No to starszy wpadł na pomysł żeby dać mu trochę trawki, to się wyluzuje i będzie dobrze. Młody zajarał skręta, momentalnie go puściło. Można zaczynać ślub.
Młodzi dotarli na miejsce, proboszcz odprawia obrzędy. Podchodzi do młodych i zwraca się patrząc na Pana młodego:
- Czy Ty....no i zapomniał imienia. Zatem zbliżył się do młodego i szepce mu na ucho.
- Jak Pan ma na imię?
No młody jako że wypił troszkę wódki i zjarał się bóbr to nic nie reagował.
Ksiądz znów zwraca się do nie go z zapytaniem.
- Jak Pan ma na imię?
Młody nic, zawieszony, totalnie ujarany siedzi i nie czai.
No to ksiądz wszedł na ambonę i patrząc się na Pana młodego, pyta:
- Jak Pan ma na imię?!!
W kościele pełna konsternacja, każdy patrzy się na siebie o co chodzi.
Ksiądz znów pyta
- Jak Pan ma na imię?!!
Zero reakcji, w kościele szum, ludzie się rozglądają i myślą o co chodzi. Proboszcz zdołowany i zły na siebie że zapomniał imienia, stoi przy tej ambonie.
W końcu patrzy a Pan młody wstał i kieruje się w jego stronę, wchodzi na ambonę, patrzy się na ludzi, na księdza,
rozgląda się po kościele i mówi:
- Pan ma na imię...Jezus
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis