2014. Nie tylko Powstanie Warszawskie.
Zarówno w mediach, jak i świadomości większości ludzi, rok 2014 będzie należał niemalże w zupełności do jednego wydarzenia: 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. Już od połowy roku będzie ono przyćmiewało inne zdarzenia z historii Polski i świata. Tymczasem zupełnie niezauważona pozostaje Insurekcja Kościuszkowska.
W pełni rozumiem irytację nie-warszawiaków na wszechobecność Powstania Warszawskiego. Media, ale również politycy (przede wszystkim ci z prawej strony), próbują z losów stolicy uczynić powszechne doświadczenie wszystkich Polaków. 63 dni walk Warszawy ma być dla każdego mieszkańca naszego kraju czymś uniwersalnym. Szkoda tylko, że tak nigdy nie będzie, ponieważ nawet dla przeważającej liczby dzisiejszych mieszkańców Warszawy powstanie nie będzie ich doświadczeniem i ich tożsamością, przede wszystkim dlatego, że nie dotykało ono w żaden sposób ich rodzin.
Dlaczego więc mieszkańcy innych regionów Polski mają przeżywać i wzruszać się nad rocznicą walki miasta, z którym nie są emocjonalnie związani? Oczywiście powstanie odegrało niezwykle istotną rolę w historii Polski, trudno jednak powiedzieć, aby było ono dla wszystkich Polaków doświadczeniem uniwersalnym.
Bitwa pod Racławicami
Jednocześnie 2014 rok wiąże się z inną rocznicą z dziejów Polski, czyli 220-leciem Insurekcji Kościuszkowskiej – wydarzenia, o którym Polacy zazwyczaj słyszą ostatni raz podczas lekcji szkolnych. Tymczasem walki z roku 1794 odegrały w historii Polski rolę niebagatelną, z tego też powodu pamięć o nich warto cały czas kultywować, szczególnie, że między innymi na pamięci o nim wyrosło pokolenie, które w Czterdziestym Czwartym walczyło na bruku warszawskim. Warto przypomnieć chociażby, że w 1938 roku w polskich kinach emitowano ekranizację bitwy pod Racławicami.
Przede wszystkim, w przeciwieństwie do Powstania Warszawskiego (i akcji „Burza”), insurekcja objęła naprawdę większość terenów Rzeczypospolitej. Działania militarne i polityczne nie miały miejsca tylko na terenie jednego województwa, ale wybuchały w różnych częściach kraju. W okolicach Gniezna doszło do Insurekcji Wielkopolskiej skierowanej przeciwko Prusom, w walkach na krótki czas pogrążyło się również Wilno a nawet Kurlandia. Jednocześnie toczono działania w centralnej Polsce: zarówno na Mazowszu jak i w Małopolsce. Jedynym dużym miastem Rzeczypospolitej, które w czasach insurekcji nie otarło się o działania zbrojne, był Lwów.
Równocześnie, chociaż insurekcja nie zakończyła się zwycięstwem militarnym, było ono mniejszą klęska niż Powstanie Warszawskie, nawet wliczając w to statystyki rzezi Pragi dokonanej przez ludzi generała Suworowa. Co więcej, w przypadku Wielkopolski działania przeprowadzane przez generała Dąbrowskiego pozwoliły na zdobycie przez niego wystarczająco dużo doświadczenia i szacunku, wykorzystanego w 1806 roku w czasie jednego z nielicznych udanych powstań w historii Polski – wyczynu rzeczywiście rzadko spotykanego nad Wisłą.
Jan Henryk Dąbrowski wjeżdża do Poznania w 1806 roku. Źródłem ówczesnego sukcesu była również insurekcja wielkopolska 1794 roku.
Ponadto, w przypadku walk z 1794 roku mówić można o doświadczeniu ludzi nie tylko z różnych regionów Polski, ale i różnych warstw społecznych. Oczywiście teorie o wielkim narodowym zrywie są, delikatnie mówiąc, mocno na wyrost, a odsetek chłopów i mieszczan nie był aż tak duży jak to próbowała później przedstawiać propaganda komunistyczna. Niemniej był on znaczący, przez co o wiele łatwiej jest się z nim identyfikować większej liczbie Polaków. Nie można zapominać, że doświadczenie walki w Powstaniu Warszawskim było przede wszystkim doświadczeniem warszawskiej inteligencji, i to tej zaangażowanej politycznie. Większość mieszkańców Warszawy nie poszła na barykady i podobnie jak Miron Białoszewski była biernym obserwatorem toczących się walk, a w pewnym momencie wręcz się im sprzeciwiała.
Z drugiej strony można zrozumieć, dlaczego w zabetonowanej politycznie rzeczywistości Polski XXI wieku nie chce pamiętać się o Insurekcji. Wydarzenia 1794 roku wiążą się z licznymi kontrowersjami. Po pierwsze, w przypadku Powstania Warszawskiego mamy prostą sytuację: z jednej strony Polaków-powstańców z AK i w pewnym stopniu NSZ, z drugiej zaś krwiożerczych Niemców. U schyłku wieku XVIII sytuacja jest o wiele bardziej pogmatwana. Owszem, mamy polską armię, Kościuszkę i Dąbrowskiego, ale też polskich targowiczan, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i na dokładkę Prusaków i Moskali. Trudno jest identyfikować się z którąś ze stron, ponieważ przy prostej próbie przekładu dzisiejszych podziałów politycznych na realia XVIII wieku po stronie targowiczan zasiadł by PiS, zaś SLD szło by ramie w ramię z Kościuszką. Dzisiejsi konserwatyści raczej nie mają zamiaru powiedzieć, że ich dziadowie w poglądach wisieli u klamki carycy Katarzyny. Tym większy jest problem z Kościuszką i tym w jakim stopniu przemaglowała go propaganda komunistyczna, robiąc z niego niemalże jedną z reinkarnacji Róży Luksemburg.
Do jakiejkolwiek refleksji i próby dyskusji nad Insurekcją próbuje, w dosyć specyficzny sposób, wrócić Jarosław Rymkiewicz w Wieszaniu. Niemniej i on ma w moim odczuciu pewne problemy z pogodzeniem swojej konserwatywno-narodowej wizji z wieszaniem i rewolucyjnymi zapędami uczestników Insurekcji.
Rzeź Pragi
Przebieg wydarzeń roku 1794 był kluczowy dla zrozumienia polskich losów i polskich dążeń w wieku XIX. Ponadto, w przeciwieństwie do wydarzeń warszawskich, było to doświadczenie dotyczące większej liczby ludzi pochodzących z różnych grup społecznych. Powstanie to obfitowało zarówno w chwile chwalebne, jak wygranie bitwy pod Racławicami, jak i tragiczne, tak jak rzeź Pragi. W świadomości Polaków Insurekcja Kościuszkowska praktycznie nie istnieje. Nie zmienia to faktu, że powinna w niej zaistnieć na nowo.
źródło: histmag.org/2014.-Nie-tylko-Powstanie-Warszawskie-8903
Zarówno w mediach, jak i świadomości większości ludzi, rok 2014 będzie należał niemalże w zupełności do jednego wydarzenia: 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. Już od połowy roku będzie ono przyćmiewało inne zdarzenia z historii Polski i świata. Tymczasem zupełnie niezauważona pozostaje Insurekcja Kościuszkowska.
W pełni rozumiem irytację nie-warszawiaków na wszechobecność Powstania Warszawskiego. Media, ale również politycy (przede wszystkim ci z prawej strony), próbują z losów stolicy uczynić powszechne doświadczenie wszystkich Polaków. 63 dni walk Warszawy ma być dla każdego mieszkańca naszego kraju czymś uniwersalnym. Szkoda tylko, że tak nigdy nie będzie, ponieważ nawet dla przeważającej liczby dzisiejszych mieszkańców Warszawy powstanie nie będzie ich doświadczeniem i ich tożsamością, przede wszystkim dlatego, że nie dotykało ono w żaden sposób ich rodzin.
Dlaczego więc mieszkańcy innych regionów Polski mają przeżywać i wzruszać się nad rocznicą walki miasta, z którym nie są emocjonalnie związani? Oczywiście powstanie odegrało niezwykle istotną rolę w historii Polski, trudno jednak powiedzieć, aby było ono dla wszystkich Polaków doświadczeniem uniwersalnym.
Bitwa pod Racławicami
Jednocześnie 2014 rok wiąże się z inną rocznicą z dziejów Polski, czyli 220-leciem Insurekcji Kościuszkowskiej – wydarzenia, o którym Polacy zazwyczaj słyszą ostatni raz podczas lekcji szkolnych. Tymczasem walki z roku 1794 odegrały w historii Polski rolę niebagatelną, z tego też powodu pamięć o nich warto cały czas kultywować, szczególnie, że między innymi na pamięci o nim wyrosło pokolenie, które w Czterdziestym Czwartym walczyło na bruku warszawskim. Warto przypomnieć chociażby, że w 1938 roku w polskich kinach emitowano ekranizację bitwy pod Racławicami.
Przede wszystkim, w przeciwieństwie do Powstania Warszawskiego (i akcji „Burza”), insurekcja objęła naprawdę większość terenów Rzeczypospolitej. Działania militarne i polityczne nie miały miejsca tylko na terenie jednego województwa, ale wybuchały w różnych częściach kraju. W okolicach Gniezna doszło do Insurekcji Wielkopolskiej skierowanej przeciwko Prusom, w walkach na krótki czas pogrążyło się również Wilno a nawet Kurlandia. Jednocześnie toczono działania w centralnej Polsce: zarówno na Mazowszu jak i w Małopolsce. Jedynym dużym miastem Rzeczypospolitej, które w czasach insurekcji nie otarło się o działania zbrojne, był Lwów.
Równocześnie, chociaż insurekcja nie zakończyła się zwycięstwem militarnym, było ono mniejszą klęska niż Powstanie Warszawskie, nawet wliczając w to statystyki rzezi Pragi dokonanej przez ludzi generała Suworowa. Co więcej, w przypadku Wielkopolski działania przeprowadzane przez generała Dąbrowskiego pozwoliły na zdobycie przez niego wystarczająco dużo doświadczenia i szacunku, wykorzystanego w 1806 roku w czasie jednego z nielicznych udanych powstań w historii Polski – wyczynu rzeczywiście rzadko spotykanego nad Wisłą.
Jan Henryk Dąbrowski wjeżdża do Poznania w 1806 roku. Źródłem ówczesnego sukcesu była również insurekcja wielkopolska 1794 roku.
Ponadto, w przypadku walk z 1794 roku mówić można o doświadczeniu ludzi nie tylko z różnych regionów Polski, ale i różnych warstw społecznych. Oczywiście teorie o wielkim narodowym zrywie są, delikatnie mówiąc, mocno na wyrost, a odsetek chłopów i mieszczan nie był aż tak duży jak to próbowała później przedstawiać propaganda komunistyczna. Niemniej był on znaczący, przez co o wiele łatwiej jest się z nim identyfikować większej liczbie Polaków. Nie można zapominać, że doświadczenie walki w Powstaniu Warszawskim było przede wszystkim doświadczeniem warszawskiej inteligencji, i to tej zaangażowanej politycznie. Większość mieszkańców Warszawy nie poszła na barykady i podobnie jak Miron Białoszewski była biernym obserwatorem toczących się walk, a w pewnym momencie wręcz się im sprzeciwiała.
Z drugiej strony można zrozumieć, dlaczego w zabetonowanej politycznie rzeczywistości Polski XXI wieku nie chce pamiętać się o Insurekcji. Wydarzenia 1794 roku wiążą się z licznymi kontrowersjami. Po pierwsze, w przypadku Powstania Warszawskiego mamy prostą sytuację: z jednej strony Polaków-powstańców z AK i w pewnym stopniu NSZ, z drugiej zaś krwiożerczych Niemców. U schyłku wieku XVIII sytuacja jest o wiele bardziej pogmatwana. Owszem, mamy polską armię, Kościuszkę i Dąbrowskiego, ale też polskich targowiczan, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i na dokładkę Prusaków i Moskali. Trudno jest identyfikować się z którąś ze stron, ponieważ przy prostej próbie przekładu dzisiejszych podziałów politycznych na realia XVIII wieku po stronie targowiczan zasiadł by PiS, zaś SLD szło by ramie w ramię z Kościuszką. Dzisiejsi konserwatyści raczej nie mają zamiaru powiedzieć, że ich dziadowie w poglądach wisieli u klamki carycy Katarzyny. Tym większy jest problem z Kościuszką i tym w jakim stopniu przemaglowała go propaganda komunistyczna, robiąc z niego niemalże jedną z reinkarnacji Róży Luksemburg.
Do jakiejkolwiek refleksji i próby dyskusji nad Insurekcją próbuje, w dosyć specyficzny sposób, wrócić Jarosław Rymkiewicz w Wieszaniu. Niemniej i on ma w moim odczuciu pewne problemy z pogodzeniem swojej konserwatywno-narodowej wizji z wieszaniem i rewolucyjnymi zapędami uczestników Insurekcji.
Rzeź Pragi
Przebieg wydarzeń roku 1794 był kluczowy dla zrozumienia polskich losów i polskich dążeń w wieku XIX. Ponadto, w przeciwieństwie do wydarzeń warszawskich, było to doświadczenie dotyczące większej liczby ludzi pochodzących z różnych grup społecznych. Powstanie to obfitowało zarówno w chwile chwalebne, jak wygranie bitwy pod Racławicami, jak i tragiczne, tak jak rzeź Pragi. W świadomości Polaków Insurekcja Kościuszkowska praktycznie nie istnieje. Nie zmienia to faktu, że powinna w niej zaistnieć na nowo.
źródło: histmag.org/2014.-Nie-tylko-Powstanie-Warszawskie-8903