Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Po chwili jego dusza patrzyła na to, co jeszcze sekundę temu było jego ciałem, oraz chwilę próbowała ogarnąć o co chodzi, a dalej, to już Boża decyzja (z ateuszami kłócić się nie będę, bo miałem możność przeżycia śmierci klinicznej i bycia martwym, wyjście duszy z ciała przypomina nagłe wpadnięcie do np. basenu, pomimo tego, że moja śmierć była powolna, a nie jak tu raptowna).
Zawsze jak patrzę na samobójców wiem, że ich problemy się nie skończyły, a tak naprawdę to dopiero zaczęły.
Ciekawe masz podejście do tego, bez wątpienia było to piorunujące przeżycie dla Ciebie. Ale zalecam sceptyczne podejście do sprawy: Śmierć kliniczna to tak naprawdę nie śmierć, tylko końcówka stanu agonalnego. Twój mózg dalej jest aktywny, więc nie przekraczasz linii życie-śmierć. Jak pewnie zauważyłeś, każda osoba która przeszła śmierć kliniczną w trochę inny sposób to opisuje. Układ krążenie nie funkcjonuje, więc mózg nie dostaje tlenu, co prowadzi do tego że twoja zanikająca jaźń dostaje świra. Bodajże w ten sam sposób działają najgorsze ścierwa z kategorii dopalaczy- następuje niedotlenienie mózgu. Nawet efekt działania alkoholu bazuje na niedotlenieniu mózgu w różnych jego ośrodkach.
Ciesz się, że jesteś dalej na tym padole. Ale na Twoim miejscu nie postrzegałbym tego w kategoriach cudu. O cudzie można by powiedzieć, gdyby ktoś "powrócił" po śmierci biologicznej- a to się jeszcze nie zdarzyło.
Nie, nie jestem ateuszem. Nie jestem też biblijnym Tomaszem- nie potrzebuję namacalnego dowodu, żeby wierzyć. Pozdrawiam serdecznie
Cóż, mogę tylko rzec, że kiedyś każdy z nas stanie przed Nim, każdego kolano się ugnie przed Jego blaskiem i chwałą. Niektórych spowije ciemność, nieprzenikniona i gęsta jak smoła, czego nikomu nie życzę. Nie macie pojęcia czym jest zło, bo to nie śmieszny diabełek z widełkami czy jakiś spoko luzak z którym idzie się dogadać. Zmieli tych wybranych i wypluje jak charchę, wytrze "podłogę" jak szmatą i rzuci reszcie swojej "brygady" by przez wieczność służyć jako najgorsza larwa. A skoro czuje się wyraźniej, to i ból/strach będzie gorszy niż najgorszy tutaj. U złego nie ma nadziei, że wróci się do domu, że będzie lepiej, że nadejdzie ta chwila wytchnienia. Nie ma niczego oprócz smrodu, lęku, wiecznego pragnienia itd.
Nie zamierzam nikomu niczego udowadniać, ani nikogo przekonywać, to nie tego typu miejsce, ani nie mój charakter. Kto chce sobie wierzyć w reinkarnację, szamanów, latanie z chmurki na chmurkę BEZ konsekwencji uczynków za życia, to jego sprawa, ale na koniec powiem to, co i ja usłyszałem: Gdyby ludziom dane było widzieć demony i ich pomagierów, nigdy już nie ujrzeli by słońca na niebie.
@up
Samej śmierci się nie boję, każdego to spotka i tyle. Z racji wykonywanego zawodu często bywam w szpitalach i jedyne czego się boję to być ubezwłasnowolniony własną chorobą i ludźmi którzy będą to moje cierpienie przedłużać jak tylko się da. Tak naprawdę to mam nadzieję że złapie ten moment kiedy trzeba będzie sobie strzelić w łeb by nie umierać jak gnijąca roślina na szpitalnym łóżku. Czy jest coś dalej? Nie mam pojęcia ale wiem że każdy z nas prędzej czy później się o tym przekona. A co do sensu życia:
"...All those moments will be lost in time, like tears in rain. Time to die..."
Pozdrawiam
Odkładając na bok spekulacje o życiu po życiu, masz browara za wspomnienie jednego z najlepszych monologów w historii kina.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów