Składająca się z rosyjskich i białoruskich kolaborantów Brygada Szturmowa SS "RONA", która w latach 1941-1944 wsławiła się na Wschodzie bezprzykładnym okrucieństwem, w sierpniu 1944 roku (w sile pułku szturmowego - około 1,7 tysiąca ludzi) została skierowana do tłumienia powstania warszawskiego. Podczas gdy stacjonowała na Ochocie, dopuściła się niewyobrażalnych wręcz zbrodni na cywilnych mieszkańcach tej części miasta. Dorównała pod tym względem brygadzie SS "Dirlewanger"
Krwawa noc
Makabryczne działania esesmanów z brygady "RONA" określane jako rzeź Ochoty. Między 4 a 25 sierpnia wymordowali oni ponad 10 tys. jej mieszkańców - mężczyzn, kobiet i dzieci.
Oto fragment wspomnień Lidii Ujazdowskiej: "Zapadła noc, rozświetlona przez pożary domów w pobliżu Zieleniaka. Było czerwono i krwawo. Zaczęło się piekło. Pijane grupy rozwydrzonych mołojców deptały po ludziach, szukając młodych kobiet i dziewczyn. Potem wlekli je pod mur i tam, przy nieludzkim wrzasku, śmiechu i wyciu, gwałcono je (nawet po jedenastu na jedną dziewczynę). Po tym, półnagie, leżały, nieraz z nogami opartymi o mur, zastrzelone przeważnie strzałem w brzuch lub piersi".
Powyższa relacja, opisująca tylko jeden z tysięcy straszliwych aktów barbarzyństwa bandytów z "RONA", pomaga wyobrazić sobie gniew i żądze zemsty, które odczuwali żołnierze AK. Znali oni doskonale metody działania ronowców. Formacja ta nie przedstawiała większej wartości bojowej, a jej członkowie byli nieustannie pijani. W walce z dobrze wyszkolonym wojskiem nie mieli szans. Dobitnie pokazuje to statystyka: w czasie całego powstania pułk "RONA" stracił ponad 800 żołnierzy, czyli około 50% stanu wyjściowego.
Przed bitwą
Zdziesiątkowana w walce z Polakami formacja została pod koniec sierpnia przeniesiona do Puszczy Kampinowskiej z zadaniem odcięcia drogi do Warszawy powstańczym posiłkom. W tym rejonie stacjonowali żołnierze AK grupy "Kampinos" (około 2,6 tys. ludzi), dowodzeni przez majora Alfonsa Kotowskiego, pseudonim "Okoń". Ich obecność stanowiła dla Niemców duży problem z uwagi na zagrożenie szlaków komunikacyjnych i zaplecza frontu. Dwa bataliony "RONA" wraz z baterią armat polowych, z których systematycznie ostrzeliwano tereny zajmowane przez partyzantów, rozlokowały się we wsi Truskaw (po uprzednim ograbieniu i wygnaniu mieszkańców). Dowództwo zgrupowania "Kampinos" podjęło decyzję o likwidacji oddziałów wroga. W tym celu wyselekcjonowano oddział 80 ochotników, których podzielono na trzy grupy uderzeniowe. Całością dowodził porucznik Adolf Pilch, pseudonim "Dolina".
W nocy z 2 na 3 września 1944 roku uzbrojeni w broń maszynową i granaty Polacy podkradli się do wsi, omijając posterunki esesmanów. Większość wartowników spała zamroczona alkoholem. Jedynie co jakiś czas któryś z nich budził się i puszczał na ślepo serię z karabinu maszynowego. W końcu akowcom udało się niepostrzeżenie wejść do wsi. Żaden wartownik "RONA" niczego nie zauważył
Około godziny pierwszej w nocy rozpoczął się szturm. Większość wartowników zlikwidowano wcześniej bagnetami, bez żadnego wystrzału, toteż zaskoczenie było całkowite. Polacy wpadali do pomieszczeń, w których spali pijani bandyci, i otwierali ogień z broni maszynowej, zanim esesmani zdążyli podnieść się z łóżek. Do innych budynków wrzucano wiązki granatów. Większość drewnianych zabudowań stanęła w płomieniach. Ronowcy, nadal zamroczeni alkoholem, zaspani i półprzytomni ze strachu, nie byli w stanie się bronić. Niektórzy w panice wybiegali z chałup i natychmiast ginęli od broni maszynowej. W tym nocnym piekle żołnierze rozpoznawali się po haśle "sobota".
Nie było litości dla zbrodniarzy - zginęli wszyscy, którym nie udało się jakimś cudem uciec. Wielu członków zaatakowanego oddziału miało na rękach po kilka zegarków - prawdopodobnie zrabowanych pomordowanym mieszkańcom Warszawy. Gdy ronowcy zorientowali się, że nie mają szans w walce, w panicznym strachu zaczęli się chować do stodół i ziemianek. Na niewiele im się to zdało, gdyż stodoły zostały podpalone, a do ziemianek wrzucano granaty.
Kolejnym celem było zdobycie armat. Po brawurowym natarciu ich załogi zlikwidowano. Nasi żołnierze zabrali jedną armatę, a pozostałe zniszczyli, wrzucając do luf granaty.
Wspaniałe zwycięstwo
Zwycięstwo było całkowite. Polacy praktycznie unicestwili dwa bataliony "RONA" liczące około 500 ludzi, zdobywając przy tym duże ilości broni i amunicji. Zginęło 250 esesmanów, a stu zostało rannych. Po stronie polskiej było dziesięciu poległych.
Co ciekawe, przed sprowadzeniem na te tereny oddziałów "RONA" Niemcy rozmieścili tu wojska węgierskie. Zorientowali się jednak, że Madziarzy sprzyjają Polakom, szybko zastąpili ich więc rosyjskimi i białoruskimi esesmanami. Dziś w Truskawiu stoi pomnik przypominający o bohaterstwie polskich żołnierzy z AK, którzy odnieśli zwycięstwo w starciu z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Tą bitwą Wojsko Polskie chociaż częściowo pomściło ofiary bestialstwa zbrodniarzy z "RONA".
Emblemat dywizji
"RONA" w Warszwie 1944 rok
Oddział AK w Puszczy Kampinoskiej
Krwawa noc
Makabryczne działania esesmanów z brygady "RONA" określane jako rzeź Ochoty. Między 4 a 25 sierpnia wymordowali oni ponad 10 tys. jej mieszkańców - mężczyzn, kobiet i dzieci.
Oto fragment wspomnień Lidii Ujazdowskiej: "Zapadła noc, rozświetlona przez pożary domów w pobliżu Zieleniaka. Było czerwono i krwawo. Zaczęło się piekło. Pijane grupy rozwydrzonych mołojców deptały po ludziach, szukając młodych kobiet i dziewczyn. Potem wlekli je pod mur i tam, przy nieludzkim wrzasku, śmiechu i wyciu, gwałcono je (nawet po jedenastu na jedną dziewczynę). Po tym, półnagie, leżały, nieraz z nogami opartymi o mur, zastrzelone przeważnie strzałem w brzuch lub piersi".
Powyższa relacja, opisująca tylko jeden z tysięcy straszliwych aktów barbarzyństwa bandytów z "RONA", pomaga wyobrazić sobie gniew i żądze zemsty, które odczuwali żołnierze AK. Znali oni doskonale metody działania ronowców. Formacja ta nie przedstawiała większej wartości bojowej, a jej członkowie byli nieustannie pijani. W walce z dobrze wyszkolonym wojskiem nie mieli szans. Dobitnie pokazuje to statystyka: w czasie całego powstania pułk "RONA" stracił ponad 800 żołnierzy, czyli około 50% stanu wyjściowego.
Przed bitwą
Zdziesiątkowana w walce z Polakami formacja została pod koniec sierpnia przeniesiona do Puszczy Kampinowskiej z zadaniem odcięcia drogi do Warszawy powstańczym posiłkom. W tym rejonie stacjonowali żołnierze AK grupy "Kampinos" (około 2,6 tys. ludzi), dowodzeni przez majora Alfonsa Kotowskiego, pseudonim "Okoń". Ich obecność stanowiła dla Niemców duży problem z uwagi na zagrożenie szlaków komunikacyjnych i zaplecza frontu. Dwa bataliony "RONA" wraz z baterią armat polowych, z których systematycznie ostrzeliwano tereny zajmowane przez partyzantów, rozlokowały się we wsi Truskaw (po uprzednim ograbieniu i wygnaniu mieszkańców). Dowództwo zgrupowania "Kampinos" podjęło decyzję o likwidacji oddziałów wroga. W tym celu wyselekcjonowano oddział 80 ochotników, których podzielono na trzy grupy uderzeniowe. Całością dowodził porucznik Adolf Pilch, pseudonim "Dolina".
W nocy z 2 na 3 września 1944 roku uzbrojeni w broń maszynową i granaty Polacy podkradli się do wsi, omijając posterunki esesmanów. Większość wartowników spała zamroczona alkoholem. Jedynie co jakiś czas któryś z nich budził się i puszczał na ślepo serię z karabinu maszynowego. W końcu akowcom udało się niepostrzeżenie wejść do wsi. Żaden wartownik "RONA" niczego nie zauważył
Około godziny pierwszej w nocy rozpoczął się szturm. Większość wartowników zlikwidowano wcześniej bagnetami, bez żadnego wystrzału, toteż zaskoczenie było całkowite. Polacy wpadali do pomieszczeń, w których spali pijani bandyci, i otwierali ogień z broni maszynowej, zanim esesmani zdążyli podnieść się z łóżek. Do innych budynków wrzucano wiązki granatów. Większość drewnianych zabudowań stanęła w płomieniach. Ronowcy, nadal zamroczeni alkoholem, zaspani i półprzytomni ze strachu, nie byli w stanie się bronić. Niektórzy w panice wybiegali z chałup i natychmiast ginęli od broni maszynowej. W tym nocnym piekle żołnierze rozpoznawali się po haśle "sobota".
Nie było litości dla zbrodniarzy - zginęli wszyscy, którym nie udało się jakimś cudem uciec. Wielu członków zaatakowanego oddziału miało na rękach po kilka zegarków - prawdopodobnie zrabowanych pomordowanym mieszkańcom Warszawy. Gdy ronowcy zorientowali się, że nie mają szans w walce, w panicznym strachu zaczęli się chować do stodół i ziemianek. Na niewiele im się to zdało, gdyż stodoły zostały podpalone, a do ziemianek wrzucano granaty.
Kolejnym celem było zdobycie armat. Po brawurowym natarciu ich załogi zlikwidowano. Nasi żołnierze zabrali jedną armatę, a pozostałe zniszczyli, wrzucając do luf granaty.
Wspaniałe zwycięstwo
Zwycięstwo było całkowite. Polacy praktycznie unicestwili dwa bataliony "RONA" liczące około 500 ludzi, zdobywając przy tym duże ilości broni i amunicji. Zginęło 250 esesmanów, a stu zostało rannych. Po stronie polskiej było dziesięciu poległych.
Co ciekawe, przed sprowadzeniem na te tereny oddziałów "RONA" Niemcy rozmieścili tu wojska węgierskie. Zorientowali się jednak, że Madziarzy sprzyjają Polakom, szybko zastąpili ich więc rosyjskimi i białoruskimi esesmanami. Dziś w Truskawiu stoi pomnik przypominający o bohaterstwie polskich żołnierzy z AK, którzy odnieśli zwycięstwo w starciu z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Tą bitwą Wojsko Polskie chociaż częściowo pomściło ofiary bestialstwa zbrodniarzy z "RONA".
Emblemat dywizji
"RONA" w Warszwie 1944 rok
Oddział AK w Puszczy Kampinoskiej