Baalp napisał/a:
Cytat:
Legalizacja przyniosłaby spore +, głownie w czystosci i jakosci używek. Ale po co?
IMHO wszystko dla ludzi i jak nie ma powodów by twierdzić, że użytkownik szkodzi komuś innemu w jakimkolwiek aspekcie to nie powinien być tratowany jak kryminalista. Co komu przeszkadza, że ktoś zje grzybki, zarzuci kwasa, czy spali dzidę w zaciszu własnego domu oglądając film czy na łące w lato ułoży się na kocu i będzie oglądał chmury?
Ja jestem za pełną legalizacją Marihuany (posiadanie, wytwarzanie na własne potrzeby, sprzedaż w specjalnych punktach) i na jej przykładzie napiszę co nam to da.
1. Finanse. Ogół społeczeństwa składa się na koszta związane z łapaniem i ściganiem osób, które oprócz siebie nie robią nikomu "krzywdy". Zamiast tego można odprowadzać podatek i cytując klasyka "wyjebać połowę policji i całą tą straż miejską" (redukcja kosztów), albo przynajmniej przeznaczyć ich czas na coś poważniejszego niż trzepanie ludzi w trójkolorowych czapkach.
2. Wspomniane przez Ciebie gwarancje jakościowe towaru. Wódkę, można kupić w sklepie, albo od znajomych znajomych z wydziału chemii PW po 10pln/litr. Ja wolę ze sklepu. Browar możesz sobie samemu zrobić legalnie (niedługo też bimber), ale jakoś większość tego nie robi - bo im się nie chce a jest stosunkowo tani. MJ można by sobie wyhodować (nie można "źle wyhodować Marihuany" - po prostu nie będzie z niej dużych plonów; "źle wytworzony alkohol" - może zabić), kupić 'w sklepie', albo od dilera, ale...
3. W przypadku gdy Marihuana zostanie zalegalizowana powinna być tańsza niż obecnie na czarnym rynku (brak czynniku ryzyka wpadki, możliwe uprawy "przydomowe"), więc diler aby być konkurencyjny musiałby bardzo obniżyć ceny i zwiększyć ryzyko zawodowe bo po utracie pełnoletnich klientów, którzy mogą kupić w sklepie, albo sobie wyhodować [pkt 2.], byłby skoncentrowany na sprzedaży dzieciakom pod szkołami a tu już wystarczy patrol psów na 5 minut co godzinę (co przerwę) żeby obserwował sytuację. IMHO nie opłacalne zajęcie dla dila.
4. Zastosowania medyczne. Co i raz pojawiają się artykuły na temat możliwości zastosowania MJ w leczeniu. LSD za to wspomaga psychoterapię, pomaga w wychodzeniu z uzależnień etc.
5. Edukacja. Jeśli nastąpiłaby legalizacja, nie byłoby sensu demonizowania i podawania fałszywych informacji na temat używek i w końcu narkotyki przestałyby być traktowane jak zło i wytwór Szatana, a użytkownicy piętnowani. Wkurza mnie, że większość społeczeństwa nic nie wie o narkotykach (moja mama ostatnio powiedziała mi, że Marihuana to "biała śmierć"), ale zdanie ma wyrobione w 100% - "Od tego będzie ci się wydawać, że jesteś supermenem i wyskoczysz z okna".
6. Zniesienie bzdurnych przepisów. Przykład: w piątek wieczorem palisz lufę, we wtorek jedziesz samochodem. Zatrzymuje cię policja, narkotest wykrywa coś w twoim organizmie: MJ jest nielegalna => nie ma dolnego dopuszczalnego stężenia THC we krwii/ślinie + THC utrzymuje się w organizmie dość długo (dni/tygodnie) => masz sprawę za prowadzenie pod wpływem.
7. Znika część wad podawanych jako argumenty przeciw MJ: stany lękowe, depresje itp - moim zdaniem (jeśli już występują) to są spowodowane właśnie tym, że osoba ma świadomość, że robi coś co w przypadku przypału może jej przekreślić plany na przyszłość i jednocześnie wie/czuje, że nie robi nic złego.
Mógłbym pisać dalej, ale z doświadczenia wiem, że za długich postów się nie czyta, więc na razie skończę
Baalp - jesteś moderatorem więc jak uznasz, że za duży offtop to daj znać i EOT, ale ja chciałem zapytać przewrotnie po co nie legalizować? Co złego to da w porównaniu z tym co jest dziś.
I jeszcze historyjka, którą znalazłem na jakimś blogu. Obie przedstawione postacie są skrajnościami, ale dobrze obrazują gdzie te skrajności leżą.
Cytat:
Przejdźmy więc do bezpośredniego porównania marihuany z alkoholem. Dwie osoby są uzależnione; Leszek od alkoholu, a Patryk od marihuany.
Leszek budzi się z potwornym bólem głowy. Czuje, że musi się napić. Ręce mu się trzęsą. Nie sprząta wymiotów z wczorajszego dnia, z poduszki. Nie je śniadania, ale już popija wódkę i zastanawia się skąd weźmie pieniądze na mandat za zniszczony przystanek autobusowy. No nic, mandat poczeka, są ważniejsze wydatki np. wódka. Teraz Leszek pije najtańszą wódkę z Biedronki za 12 zł, chociaż zaczynał od Finlandii. Żona od niego odeszła zabierając ze sobą dwójkę dzieci, które on katował. Oprócz bólu głowy Leszkowi towarzyszy dziwny ból pod okiem. W resztce rozbitego lustra zobaczył, że ma tam ogromnego siniaka. Nie mógł sobie przypomnieć skąd ten siniak się tam wziął. Zresztą nic w tym dziwnego, to już nie pierwsza taka sytuacja, a z wczorajszego dnia Leszek nic w ogóle nie pamiętał. Nie wiedział też gdzie zaparkował samochód, więc zaczął go szukać na uliczkach w pobliżu swojego domu. Swoje seicento znalazł krzywo zaparkowane na chodniku. Wsiadł i pojechał do rodziców po pieniądze.
Patryk obudził się w dobrym samopoczuciu. Wstał, zrobił sobie kanapki i włączył telewizję. W wiadomościach pokazywali właśnie jakiegoś kretyna, który wjechał swoim fiatem seicento na chodnik i potrącił 9-letnią dziewczynkę wracającą ze szkoły. Okazało się, że kierowca miał już odebrane prawo jazdy rok temu. Po śniadaniu Patryk wziął prysznic, a następnie wciągnął do płuc dwa buchy marihuany. Wyszedł do pracy. Gdy skończył pracę spotkał się z kolegami. Usiedli na ławce i zapalili. Później idąc ulicą byli w dobrym humorze, nikomu nie przeszkadzali i poszli do klubu. Tam jednak była afera. Ktoś pijany zwymiotował pod stół, zrobił kupę w majtki i zasnął. Jego pijani koledzy najpierw się śmiali, ale gdy weszła ochrona zaczęli się z nimi bić. Patryk z kolegami postanowili opuścić ten lokal i nie patrzeć już na tą żenadę.
Patryk ma lekkie nadciśnienie i dziury w pamięci. Czasami jest przymulony, ale nie robi żadnych awantur i żyje raczej normalnie.
Różnica pomiędzy Leszkiem i Patrykiem jest ogromna, ale to Leszek jest uzależniony od legalnego narkotyku, a Patryk codziennie popełnia przestępstwo kupując marihuanę i paląc ją.