Zwolnili mnie z roboty przez głupie cipsko ale o tym opowiem następnym razem, wkurwiony wracam na chatę i myślę sobie skoczę po gastro do biedry i będę napierdalać w gierki cały dzień. Wychodząc z biedry widzę pod drzewem na trawie osobę która zwyczajnie w świecie leży, myślę sobie żul to chłopa ogarne, dam na ławkę i niech sobie siedzi żeby psiarnia się nie przyjebała, zawsze tak robię bo mam nadzieję, że i mnie w takiej sytuacji ktoś kiedyś pomoże. Tak więc podbijam, klepie go po plecach i mówię wstawaj idziemy na ławke, typ nie kontaktuje a otworzył tylko oczy i przewraca nimi i nagle zrobiło się zbiorowisko ludzi wkoło niego, ja próbuję się z nim dogadać ale ni huja więc dzwonię na karetkę, chuj wie co mu może być. Ustawiłem go na bok żeby się nie udusił śliną czy wymiotami, wbija karetka biorą go i po sprawie a ja zwinąłem się na chate robić hamburgerasy z biedry. Wiem, historia jak każda inna tylko wkurwiła mnie znieczulica przechodzących, każdy olał go ciepłym moczem, dzieci, dorośli czy dziadkowie i dopiero ja zareagowałem bo jakoś tak mnie wychowali, że trzeba pomagać. Widzicie żula, podnieście go na ławkę, niech sobie siedzi, ogarnie dupe i wróci do siebie bez przypału a tak to go wezmą na dołek i będzie musiał płacić gruby hajs za milicyjny dołek.
Pozdrawiam - bohater żuli