"Pomogę Ci pozbyć się problemu, nie pozwalającego Ci zapewne spokojnie zasypiać.
kor.po.racja, jak zresztą niejeden Polak mógłby sobie na takie pytanie odpowiedzieć sam, ale utarty stereotyp kresowego Żyda współpracującego z NKWD nie pozwala mu zainteresować się historiografią, ani memuarystyką, aby na postawione przez siebie pytanie przypadkiem nie znaleźć pozytywnej odpowiedzi. Zresztą o niesieniu pomocy Polakom przez Żydów w pewnych naszych środowiskach mówi i pisze się niechętnie, aby - być może - nie narażać się "prawdziwym Polakom", no bo przecież do niesienia pomocy naszym bliźnim (choć Polaków nie uznających Żyda za bliźniego nie jest znów tak mało) jesteśmy tylko my Polacy, a o Żydach należy mówić tylko źle.
O przypadkach życzliwości wobec Polaków czy polskiego patriotyzmu w środowiskach żydowskich mówią źródła polskie i żydowskie. Na przykład w pierwszych dniach sowieckiej okupacji Bund deklarował, że ojczyzną polskich Żydów jest Polska. Wiele przykładów niesienia pomocy polskim ziemianom przez kresowych Żydów przytoczył Krzysztof Jasiewicz w monografii losów ziemiaństwa na Kresach północno-wschodnich pod okupacją sowiecką. Na przykład Stanisław Falkowski, właściciel majątku Ostrzyca w powiecie pińskim, były prezes Sądu Okręgowego w Pińsku i ostatni prezes Kresowego Związku Ziemian na Polesiu znalazł schronienie we wrześniu 1939 r. u znajomych Żydów w Janowie Poleskim. Marię Rymsza , ziemiankę posiadającą majątki w powiecie lidzkim i nieświeskim, ukryli Żydzi w Klecku.
Kiedy NKWD aresztowało Kazimierza Stankiewicza, współwłaściciela majątku Brzeżenki na Wileńszczyźnie, wówczas 600 Żydów z miasteczka Dukszty napisało petycję, prosząc komisarza NKWD o zwolnienie aresztowanego ziemianina. Prośba została uwzględniona i Stankiewicz wyszedł na wolność. Wiele szczęścia miał również Bohdan Przyłuski, ziemianin z powiatu Święciany. Kiedy zagroziło mu aresztowanie przez NKWD, znajomy Żyd uprzedził go o grożącym mu niebezpieczeństwie. Przyłuski zdołał uciec do Wilna. Inny ziemianin, Kazimierz Jeleński, właściciel majątku Glińczyszki, wiele zawdzięczał znajomemu Żydowi - pachciarzowi z Glińciszek, który dostarczał mu żywności i informacji w czasie rekonwalescencji. Jeleński walczył w czasie kampanii wrześniowej jako ochotnik w 110 pułku ułanów ppłk Jerzego Dąmbrowskiego. W czasie walk w Puszczy Augustowskiej został ciężko ranny i umieszczony przez kolegów w Sztabinie. Dzięki pomocy znajomego Żyda Jeleński wyleczył się z ran, potem przedostał się do Grodna, a następnie do Wilna, gdzie odnalazł rodzinę. Podobną pomoc otrzymał ze strony Żydów Konstanty Redułtowski, właściciel majątku Czernichów Górny w powiecie baranowickim, senator RP. Kiedy pobyt w majątku stał się dla niego niebezpieczny, znajomy Żyd-rzeźnik przewiózł go w chłopskim przebraniu wraz z żoną do Baranowicz. Tam wraz z żoną znalazł schronienie w mieszkaniu Żyda Trybuchowskiego, który nie przyjął od Redułtowskich opłaty za pobyt. Żydzi, np. stary Kurchin, proponowali mu bezpłatną pomoc, mięso, chleb, sprzęty kuchenne, uprzedzali go również o niebezpieczeństwach. Kiedy aresztowania Polaków stały się powszechne, ostrzegali, by nie wychodził z domu, a potem aby wyjechał do Wilna. Redułtowski został aresztowany przez NKWD 4.10.1939 r. na dworcu w Baranowiczach, prawdopodobnie podczas próby wyjazdu do Wilna.
Jerzy Dołęga-Kowalewski, właściciel majątku Nahorydowicze w powiecie lidzkim, wspominał, że jego szwagier został zaopatrzony w benzynę przez Żyda z Lidy, dzięki czemu mógł uciec do Wilna. Sąsiad Kowalewskiego nazwiskiem Mackiewicz (właściciel majątku Strzała) uzyskał zwolnienie z więzienia w miasteczku Zdzięcioł na skutek wstawiennictwa miejscowych Żydów. Natomiast jego kuzyna Dmochowskiego z majątku Sielec ukrywali w szpitalu w Lidzie miejscowi Żydzi.
W Podbrodziu, miasteczku położonym ok. 50 km od Wilna, wielu Żydów wspólnie z Polakami dawało wyraz swojemu żalowi na wieść o agresji sowieckiej i pomagało polskim żołnierzom. Np. miejscowy Żyd - właściciel restauracji zabierał poszczególnych żołnierzy z ulicy i żywił ich za darmo w swojej restauracji.
W Nowogródku miejscowi sklepikarze żydowscy życzliwie żegnali płk Boryckiego, który uciekał samochodem do Wilna. Kiedy przejeżdżał przez główną ulicę miasta, miejscowi Żydzi zatrzymywali go, żegnali serdecznie i wrzucali do samochodu artykuły żywnościowe, owoce i napoje.
Jak wspomina Władysław Chudy, w czasie jego pobytu w więzieniu sowieckim w Brześciu nad Bugiem, do jego celi przysłano lekarza-chirurga ze szpitala żydowskiego w Brześciu. Lekarz zajął się chorymi i rannymi bardzo troskliwie. Starał się również udzielać im wszelkiej możliwej pomocy.
Janina Niewiadomska wspominała, że od zsyłki na Syberię jej rodzinę (rodzice byli nauczycielami) uratował znajomy Żyd-aptekarz nazwiskiem Gilbert, który pracował w aparacie sowieckim.
W Berezie Kartuskiej mieszkał Żydowski sklepikarz Alter, który miał dwóch synów: Irszka i Hone. Obydwaj powołani zostali do WP i wzięli udział w kampanii wrześniowej. Hone, który służył w artylerii przeciwlotniczej, został ranny w łopatkę. Po powrocie z wojny opowiadał dzieciom z sąsiedztwa swoje przeżycia i uczył je polskiego patriotyzmu. Często powtarzał sąsiadowi-Polakowi: "pamiętaj Polska będzie, Polska musi być, a ci (skinieniem głowy wskazywał na przechodzących ruskich sołdatów) pójdą sobie tak, jak przyszli."
Owszem, świadectwa tamtej epoki pełne są informacji o antypolskich postawach Żydów, ale jest pewną prawidłowością, że przypadki zachowań negatywnych bardziej rzucają się w oczy, zwłaszcza jeśli obserwatorami są osoby doświadczające represji, strachu, poniżenia. Dobro jest zazwyczaj mniej widoczne, mniej "atrakcyjne", bo uznaje się je za coś normalnego. Coś, co bulwersuje, to odstępstwa od normy i może dlatego w postawach Żydów dostrzegano przede wszystkim zachowania szokujące polskie, a czasami i niepolskie otoczenie. Z drugiej strony, jeśli przypadki propolskich postaw kresowych Żydów zdarzałyby się równie często, jak przypadki postaw życzliwych, to musiałyby znaleźć odzwierciedlenie w źródłach tworzonych niekoniecznie przez osoby represjonowane. Tak się jednak nie stało.
Oto inny autentyczny wypadek, gdzie Żyd, znany lwowski adwokat uprzedza Polaków przed grożącym im niebezpieczeństwem ze strony GPU, przed grożącymi im procesami, ostrzega przed adwokatami-komunistami, a syn jego, student (rok temu zresztą bardzo dotkliwie pobity przez polskich narodowych studentów), szczerze i na pewno bezinteresownie po prostu wywalcza w związku studentów dla Polaków różne zasiłki, pomoce, czy największą ilość miejsc w domach akademickich.
Inna rzecz, że wielu o pomocy udzielanej Polakom przez Żydów wolałoby nie słyszeć."
źródło:
forum.gazeta.pl
autor : eres