Moja znajoma gdzieś na początku lat osiemdziesiątych odwiedziła zaprzyjaźnione małżeństwo w Moskwie. Bawiła u nich ponad tydzień, więc dali jej klucze od swojego mieszkania, żeby mogła sobie sama wchodzić i wychodzić, kiedy oni byli w pracy. No i pierwszego dnia wróciła z miasta, weszła do mieszkania, zrobiła sobie herbatę, usiadła w fotelu. Chciała wziąć coś ze swojej walizki, ale za cholerę nie mogła jej znaleźć. Szuka, szuka, przekopała wszystkie szafy, a walizka jakby zapadła się pod ziemię. wtem do mieszkania ktoś wchodzi. Ona biegnie do drzwi, a tu jakiś obcy facet. Obydwoje bardzo zaskoczeni sytuacją, ale znajoma przytomnie pyta kim on jest i skąd ma klucze. Na to facet, że to jego mieszkanie i kim ona jest. Okazało się, że kobieta pomyliła piętra, jej znajomi mieszkali na innym. dlaczego nie zorientowała się, że jest w niewłaściwym mieszkaniu? Wtedy w ZSRR wszystko było "od jednej sztancy", włącznie z wyposażeniem mieszkań. Tak, sąsiad miał takie same meble, dywany. Na drobiazgi nie zwróciła wtedy uwagi, bo to był dopiero jej pierwszy dzień w gościnie.