Ja mieszkam koło domu dziecka i całą podstawówkę i gimnazjum żyłem obok nich. Tak jak ktoś wyżej napisał jest to banda patologów którzy myślą co by tu odpierdolić. Ulubioną ich rozrywką w szkole było napierdalanie niedomodziekowych bez żadnego powodu, ot szedł sobie taki buc korytarzem i jakiejś obcej osobie sprzedał liścia. Jak ten ktoś mu oddał i chciał nawiązać walkę to domudzieckowy uciekał po kolegę albo kilku żeby wspólnie mu wpierdolić. Bo poza tym, że są patologią to do tego tchórzami bez honoru którzy nie biją się jeśli ktoś nie jest zauważalnie słabszy albo nie mają przewagi liczebnej. Okres szkoły to dla nich najlepszy czas bo sobie robią co chcą, gnoją kogo chcą a konsekwencji nie mają żadnych bo wychowawcy i nauczyciele chronią ich mówiąc, że to "biedne dzieci z rozbitych rodzin". Psycholi trzeba izolować a nie poszczać pośród normalne dzieci. Każdy pretekst był dobry do napierdalania się, np. podchodzi do ciebie jakiś 10 latek i zaczyna bluzgać, pluć a jak mu jebniesz to poskarży się starszym kolegom którzy z wielką ochotą okopią cię w kilku. To są zwierzęta do których nie przemówi żadne wychowawca i nie przetłumaczy co jest dobre a co złe. Zrozumieją tylko jak sami dostaną po mordach. Przez długi czas to znosiliśmy bo byli dobrze zorganizowani i budzili postrach ale w końcu zgadaliśmy się w 10 osób i zbiliśmy po kolei tych którzy się rzucali najmocniej. To była jedyna opcja na poprawę chorej sytuacji.
A jak jakiś fiut który się naczytał podręczników o psychologii i pedagogice opowiada, że trzeba ich zrozumieć, dotrzeć do nich, dać szansę, nie skreślać itd. to mi ręce opadają. Bo tym dzieciom z normalnych rodzin które boją się chodzić do szkoły żeby nie dostać wpierdol od psychola jakoś nikt nie pomoże bo się boją komukolwiek o tym powiedzieć.