Horror! Krewni wzywali karetkę, bo nie mogli dobudzić pani Danusi. Kobieta nie żyła. Lekarz powiedział o tym rodzinie. Bliscy urządzili taką noworoczną balangę nad zwłokami, że zapomnieli o wizycie lekarzy. I po kilku godzinach... znowu wezwali pogotowie do nieżyjącej babci.
Czwórka imprezowiczów z Lubina (Dolnośląskie) zatraciła się w sylwestrowej zabawie. Nie zauważyli, że umarła ich krewna! Nad ranem pijana rodzinka bezskutecznie próbowała dobudzić Danutę K. (†72 l.). W popłochu zadzwonili na pogotowie. Lekarze stwierdzili zgon z przyczyn naturalnych i kazali wezwać firmę pogrzebową. Byli w szoku, gdy 12 godzin później ten sam głos poprosił przez telefon, by przyjechali medycy, bo... nie można dobudzić babci.
Sylwestrowa zabawa odbyła się w mieszkaniu w centrum Lubina. W lokum na co dzień mieszka pan Andrzej z mamą Danutą. Na imprezę została zaproszona jeszcze trójka krewnych. O północy wzniesiono toasty i składano sobie życzenia. Potem Danuta K. poszła spać. Około godziny 5 rano imprezowicze próbowali dobudzić starszą panią. Ta jednak nie dawała znaku życia. Spanikowani zadzwonili po pogotowie. Lekarze orzekli, że kobieta od kilku godzin nie żyje. Gdy jednak medycy odjechali, impreza trwała dalej. W końcu alkohol zrobił swoje. Balangowicze pozasypiali.
Wstali już w nowym roku, około godziny 16. I znów poszli budzić "babcię Dankę". Ponieważ kobieta nie reagowała, drugi raz z troską zadzwonili na... pogotowie! - Nie możemy dobudzić babci - usłyszeli ratownicy w słuchawce. Zdziwieni ruszyli jeszcze raz w to samo miejsce. Wtedy dopiero okazało się, że imprezowicze byli tak pijani, że zapomnieli o tym, iż raz już wzywali służby ratunkowe. – W odstępie około 12 godzin, na numer alarmowy zadzwoniła dwa razy ta sama osoba, zgłaszając ten sam zgon - potwierdza Sylwia Wilk z lubińskiej policji. Niewykluczone, że pijana kompania zostanie obciążona kosztami drugiego przyjazdu służb ratunkowych.
material z wp.pl
Czwórka imprezowiczów z Lubina (Dolnośląskie) zatraciła się w sylwestrowej zabawie. Nie zauważyli, że umarła ich krewna! Nad ranem pijana rodzinka bezskutecznie próbowała dobudzić Danutę K. (†72 l.). W popłochu zadzwonili na pogotowie. Lekarze stwierdzili zgon z przyczyn naturalnych i kazali wezwać firmę pogrzebową. Byli w szoku, gdy 12 godzin później ten sam głos poprosił przez telefon, by przyjechali medycy, bo... nie można dobudzić babci.
Sylwestrowa zabawa odbyła się w mieszkaniu w centrum Lubina. W lokum na co dzień mieszka pan Andrzej z mamą Danutą. Na imprezę została zaproszona jeszcze trójka krewnych. O północy wzniesiono toasty i składano sobie życzenia. Potem Danuta K. poszła spać. Około godziny 5 rano imprezowicze próbowali dobudzić starszą panią. Ta jednak nie dawała znaku życia. Spanikowani zadzwonili po pogotowie. Lekarze orzekli, że kobieta od kilku godzin nie żyje. Gdy jednak medycy odjechali, impreza trwała dalej. W końcu alkohol zrobił swoje. Balangowicze pozasypiali.
Wstali już w nowym roku, około godziny 16. I znów poszli budzić "babcię Dankę". Ponieważ kobieta nie reagowała, drugi raz z troską zadzwonili na... pogotowie! - Nie możemy dobudzić babci - usłyszeli ratownicy w słuchawce. Zdziwieni ruszyli jeszcze raz w to samo miejsce. Wtedy dopiero okazało się, że imprezowicze byli tak pijani, że zapomnieli o tym, iż raz już wzywali służby ratunkowe. – W odstępie około 12 godzin, na numer alarmowy zadzwoniła dwa razy ta sama osoba, zgłaszając ten sam zgon - potwierdza Sylwia Wilk z lubińskiej policji. Niewykluczone, że pijana kompania zostanie obciążona kosztami drugiego przyjazdu służb ratunkowych.
material z wp.pl