Ork.Fajny napisał/a:
Ten post nie ma sensu.
Nie ma to jak podsumować się na starcie. Ogólna zasada Zakonu Szpitala Rycerzy Najświętszej Maryi Panny Domu
Niemieckiego w Jerozolimie (zupełnie jak dzisiejsze UE Merkelowej Zakon zasady szanował wtedy, kiedy im wygodnie) mówiła, że przyjmować należy tylko niemców. Czyli naród niemiecki jest, ale siedzi sobie w kilku niezależnych landach, bo nawet nie Państwach. Nie wymieniono po kolei Szwabów, Saksończyków, Bawarczyków, Szlezwig-Holsztyńczyków - powiedziano, napisano, w nazwie dano: niemców. I tak całkiem przypadkiem Zakon łączył te wszystkie niby-państwa i niby-narody jako zakon, który miał zapędy utworzenia Państwa Niemieckiego (od praktycznie pierwszego Mistrza Zakonu, przy czym dopiero trzeci, albo czwarty jakieś ziemie metodą niehonorową wyżebrał, jakieś ukradł i je miał) byle gdzie, kosztem jakiegoś frajera, albo słabszych. I tak sobie próbował właśnie na Węgrzech (kazali im wypierdalać) i w Polsce (dostali wpierdol, bo drugi raz nie chcieli wypierdalać).
Jaka ta historia fantastyczna i lubiąca się powtarzać.
Niemcy na siłę wciskają wszystkim co dla nich dobre (napędzanie ich biznesu), w końcu próbują to wciskać siłą i dostają wpierdol. Oczywiście cały czas próbują wszystkim wmawiać, że nie są tamtymi niemcami i nie odpowiadają za czyny tamtych niemców sprzed iluś tam lat, chociaż właściwie to ich ojciec z dziadkiem ten szajs odjebali osobiście i wszyscy doskonale o tym wiedzą.
Nikt nie wini ludzi, których nie da się wyseparować - winimy niemców tak, jak stali niemcami pod Grunwaldem.
A my z Węgrami cały czas dzielimy te same problemy i nic innego nie zostaje, tylko się z nimi napić po przyjacielsku.
To tyle z kurwienia historii i znaczenia czyjejś wypowiedzi.
Bo nikt nie pisze o dosłownie narodzie niemieckim w tym wąskim znaczeniu, tak samo jak nikt nie pisze "naród Izraela" pisząc o Holocauście. Aha. I początkowo Krzyżacy to byli właśnie Saksończycy..