Sytuacja wydarzyła się dosyć dawno, grubo ponad pół roku temu.
Miejsce akcji: niewielki sklepik po drugiej stronie ulicy.
Bohaterami tego wydarzenia jest dwoje cyganów. Wiek ok. 20 lat.
Otóż wchodzę do sklepu celem poczynienia transakcji kupna pewnych towarów i od razu zauważyłem dwoje cyganów chowających się gdzieś między regałami (sklepik jest bardzo mały).
Szepcą coś, kręcą się, kombinują. Jednym słowem pewnie chcą ocyganić sklep na jakąś drobną kwotę.
Przechodząc między półkami w poszukiwaniu pewnych dóbr, usłyszałem jak rozmawiali o kwocie 50 zł.
Po wybraniu potrzebnych przeze mnie przedmiotów udaję się do kasy, celem płatności. Owi cyganie już przy kasie stali, a kasjerka czyniła swoją powinność.
Gdy owa pani na kasie powiedziała że trzeba zapłacić 49 z groszami, wtem jeden z głównych bohaterów wyciąga kartę i w takie słowa się odzywa: "Kartą płatność będzie".
No to kasjerka wbija kwotę na terminal, bierze od nich tę kartę (spojrzała na kartę, potem krzywym wzrokiem na cyganów), wkłada kartę do terminala i prosi o PIN. (Wtedy już wiedziałem o co im chodzi)
Wtem domniemany właściciel karty (z naciskiem na domniemany) mówi: "Zbliżeniowo kartą zapłacić". Kasjerka poprosiła ich o dowód osobisty. Wtedy cyganie zaczęli nerwowo chrząkać i jedyne na co było ich stać to "Do widzenia". I tak zostawiając kartę w kasie jak i zakupy, czym prędzej uciekli z lokalu.
Co się potem okazało? Karta była (a jakże) kradziona. A kasjerka rozpoznała ją po charakterystycznej kolorystyce i należała ona do klienta, który prawie codziennie witał w tym sklepie.
A co stało się dalej z cyganami? Tego nikt nie wie...
Miejsce akcji: niewielki sklepik po drugiej stronie ulicy.
Bohaterami tego wydarzenia jest dwoje cyganów. Wiek ok. 20 lat.
Otóż wchodzę do sklepu celem poczynienia transakcji kupna pewnych towarów i od razu zauważyłem dwoje cyganów chowających się gdzieś między regałami (sklepik jest bardzo mały).
Szepcą coś, kręcą się, kombinują. Jednym słowem pewnie chcą ocyganić sklep na jakąś drobną kwotę.
Przechodząc między półkami w poszukiwaniu pewnych dóbr, usłyszałem jak rozmawiali o kwocie 50 zł.
Po wybraniu potrzebnych przeze mnie przedmiotów udaję się do kasy, celem płatności. Owi cyganie już przy kasie stali, a kasjerka czyniła swoją powinność.
Gdy owa pani na kasie powiedziała że trzeba zapłacić 49 z groszami, wtem jeden z głównych bohaterów wyciąga kartę i w takie słowa się odzywa: "Kartą płatność będzie".
No to kasjerka wbija kwotę na terminal, bierze od nich tę kartę (spojrzała na kartę, potem krzywym wzrokiem na cyganów), wkłada kartę do terminala i prosi o PIN. (Wtedy już wiedziałem o co im chodzi)
Wtem domniemany właściciel karty (z naciskiem na domniemany) mówi: "Zbliżeniowo kartą zapłacić". Kasjerka poprosiła ich o dowód osobisty. Wtedy cyganie zaczęli nerwowo chrząkać i jedyne na co było ich stać to "Do widzenia". I tak zostawiając kartę w kasie jak i zakupy, czym prędzej uciekli z lokalu.
Co się potem okazało? Karta była (a jakże) kradziona. A kasjerka rozpoznała ją po charakterystycznej kolorystyce i należała ona do klienta, który prawie codziennie witał w tym sklepie.
A co stało się dalej z cyganami? Tego nikt nie wie...