Chyba najbardziej niedoceniany film o zombie i bez wątpienia jedna z najlepszych czarnych komedii wszech czasów. Jedna z perełek włoskiego horroru z czasów gdy makaroniarze jeszcze potrafili je kręcić, zresztą wyreżyserowana przez twórcę znakomitej La Chiesy.
Film przedstawia pewien okres z życia małomiasteczkowego grabarza, który wraz ze swym przygłupim pomocnikiem boryka się z nietypowym problemem - trupy na jego cmentarzu nie chcą spokojnie leżeć w trumnach. Początek sugeruje zatem kolejną niepoważną zombie-siekankę w stylu Braindead jednak jest to bardzo mylne wrażenie. Kolejne wątki i zwroty akcji (których aż do dziwacznej końcówki przewija się sporo) sprawiają, że obraz ewoluuje w jedyny w swoim rodzaju twór przepełniony humorem przywodzącym na myśl Kevina Smitha.
Pod względem technicznym również nic nie można zarzucić. Pełen profesjonalizm, dobre efekty, świetna kreacja głównego bohatera i zapadający w pamięć soundtrack.
Dla wszystkich fanów horroru, czarnego humoru i produkcji w stylu Evil Dead rzecz absolutnie obowiązkowa. Gwarantuję, że film jest "inny" od wszystkiego co w życiu widzieliście.
Na koniec dodam tylko, że dotychczas z mojego polecenia obejrzało go jakieś 5 osób, z czego wszystkie były zadowolone, a 2 nawet określiły go mianem jednego z najlepszych filmów jakie widziały.