@LtPyro - chyba niezbyt się zrozumieliśmy - sytuacji na rynku samochodów w USA nie da się ocenić na podstawie jednego tylko roku (czy raczej -okresu od stycznia do lipca, bo końca roku 2013 jeszcze nie było), pisałem o ostatnich 50ciu latach - Do połowy lat 70tych królowały tam wielkie, pięciolitrowe, dwutonowe potwory, potem przyszedł kryzys paliwowy i na rynek weszły "wozidełka" nie tylko zachodnie (takich egzotycznych marek jak np. VW) ale też japońskie, co naciekawsze te japońskie były popularniejsze od amerykańskich bo mniej paliły a były niezawodne. Kryzys się skończył, ale Amerykanie poczuli co to znaczy jakość wykonania - dlatego właśnie po dziś dzień najdroższe są samochody zachodnich marek (Audi, Mercedes, BMW) - i to nie wcale ze względu na koszt sprowadzenia pojazdu i dostosowania go do przepisów drogowych USA ale po prostu szacunku do marki, sposobu wykonania, jakości elementów (zwłaszcza wnętrza - które nawet w najbardziej luksusowych Cadillacach mocno odstaje od standardu przyjętego u nas - sztuczna skóra, tanie plastiki, imitacja drewna na poziomie forniru z mebli Ikei etc. w porównaniu do skóry z bawarskich krówek, delikatnych, miłych w dotyku plastików i najlepszego drewna). Na drugim miejscu są auta japońskie, zwłaszcza tych "ekskluzywniejszych" marek jak Infiniti czy Lexus, ale i popularne Hondy i Toyoty mają swoje miejsce w szeregu. A dopiero na końcu auta amerykańskie. Aktualnie rynek troszkę się pobudził, ludzie rzucili się na auta amerykańskie ze względu na gigantyczne obniżki cenowe (np. Forda Mustanga można było mieć już za 15 tysięcy dolarów - czyli tyle, za ile u nas... Fiata Pandę, fakt że w najniższej wersji silnikowej ale szpan będzie póki ktoś nie otworzy maski
i szeroko rozumiany patriotyzm. Ale bardziej na obniżki cenowe które nie byłyby możliwe gdyby nie "pakiet stymulacyjny" przyjęty przez czarnoskórego prezydenta dzięki któremu przemysł samochodowy w ogóle był w stanie kontynuować produkcję.