Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (7) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 10 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 3:27
Dobrzy Enkawudziści?
Vof • 2013-02-24, 3:41
Na kartach wspomnień obywateli polskich, wywiezionych w głąb ZSRR podczas II wojny światowej, pojawiają się również... życzliwe wzmianki o funkcjonariuszach NKWD!

Enkawudziści – z katyńskiego lasu, sadyści, ludzie bezwzględni, zezwierzęceni, na wpół obłąkani. W takich słowach zazwyczaj charakteryzuje się funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa Związku Radzieckiego. Tymczasem nawet wśród tych ludzi wyćwiczonych w bestialskim traktowaniu podejrzanych, pojawiały się osoby... dobre, które wydawały się jedynie nic nieznaczącymi trybikami w wielkiej machinie zła. „Enkawudziści byli bezwzględni, czasami nieludzcy i okrutni. Ale były też i wyjątki […]. Byli wśród naszych prześladowców ludzie” – wspominała sybiraczka Maria Dąbrowska. Wielu deportowanych zgadzało się z jej opinią.
Wojna to straszna rzecz
Masowe deportacje i aresztowania obywateli polskich na Kresach Wschodnich rozpoczęły się wraz z pierwszą okupacją sowiecką. O świcie w wielu domach rozległo się natarczywe łomotanie do drzwi wejściowych, po którym do wnętrza wdzierali się enkawudziści. Schemat postępowania z represjonowanymi z reguły był ten sam – bicie, pokrzykiwanie, poganianie. Bywało jednak inaczej. „Kazał matce wydoić krowę i nakarmić dzieci, podpowiadał wystraszonej i zdezorientowanej, co ma zabrać, co będzie nam potrzebne” – zapamiętała Maria Zielińska funkcjonariusza bezpieki odpowiedzialnego za deportację jej rodziny.
Członkowie NKWD, napotykając całkowitą dezorganizację domowników, niekiedy sami przystępowali do pakowania bagaży wywożonych. „Widząc szok i bezradność Janiny, [enkawudzista] ściągnął kapę z wersalki, otworzył szafę i krzyknął: »Dawaj ciepłe rzeczy, tam, gdzie pojedziesz, jest zimno – bardzo zimno. U mnie w doma też żona w ciąży i jeszcze dwa malczyki, nie wiem, czy ich zobaczę, wojna to straszna rzecz«” – wspominała Barbara Penc. „Ten Rosjanin to był jednak dobry człowiek, uczciwie powiedział nam, co mamy wziąć” – w podobnym tonie wypowiadał się zesłaniec Władysław Kowalik. Ponadto enkawudziści często także pozwalali, a nawet wręcz przymuszali bliskich sąsiadów do przygotowania wyprawki deportowanym.
Niech się pożegna, bo tu już nie wróci
Wśród oficerów aparatu bezpieczeństwa pojawiali się i tacy, którzy gotowi byli na daleko idące ustępstwa. Pozwalali nawet na zabranie ze sobą... domowego pupila. Taka sytuacja wydarzyła się choćby w rodzinie Eugeniusza Szwajkowskiego, której podjęcie decyzji o porzuceniu psa przychodziło z trudem. Jak napisał Szwajkowski: „Wzruszyło [to] bardzo enkawudzistę i proponował nam go [pieska] zabrać ze sobą”.

Nie były to zresztą jedyne „akty łaski” ze strony oficerów NKWD. Zdarzało się, że funkcjonariusze NKWD przed wyprowadzeniem przesiedleńców z rodzinnych domów zezwalali im na zmówienie modlitwy. „Zwróciłam się do niego z prośbą, czy mogę mieć kilka minut na modlitwę? Skinął głową” – odnotowała sybiraczka Helena Podkopacz. Po chwili Rosjanin serdecznie położył rękę na ramieniu kobiety i z troską stwierdził, że chętnie uchroniłby ją i jej dzieci, jednak nie może tego zrobić, ponieważ jest zobowiązany do wykonania rozkazu. Wyrozumiałego enkawudzistę na swojej drodze spotkała również deportowana Irena Benit-Leonkiewicz. Jak opisuje kobieta – funkcjonariusz zgodził się na to, by jej matka przed wyruszeniem w drogę pocałowała pamiątkowy obrazek Matki Boskiej. Miał wtedy powiedzieć: „[…] niech się pożegna, bo tu już nie wróci”.
Więcej czasu z funkcjonariuszami NKWD spędzali aresztowani polscy obywatele, których poddano śledztwu. Może to zdumiewać, ale również na kartach relacji tej grupy represjonowanych pojawiają się wzmianki o poczciwych enkawudzistach. „Czy ja naprawdę jestem taki straszny? Aż tak bardzo się mnie boisz?” – pytał zatroskany funkcjonariusz Irenę Haw. Co więcej, enkawudziści potrafili podczas śledztwa… wyrazić skruchę za swoje zapalczywe zachowanie. „Nie wierzyłem swoim uszom. Przedstawiciel NKWD prosi mnie o przebaczenie […], że na mnie krzyczał” – pisze Wacław Grubiński. Zdarzało się również, że funkcjonariusze zapominali o rezerwie. Oficer śledczy rozmawiający z Eugeniuszem Lubomirskim na wieść, że Polak zna język rosyjski, „uradowany tym uścisnął moją rękę. Specjalnie to mnie uderzyło jako bardzo rzadki wypadek spontanicznej, nieprzemyślanej reakcji u tych ludzi” – wspomina aresztowany Polak.
U nas nie tylko dzieci jedzą cukier
Transport aresztowanych i przesiedleńców w głąb ZSRR odbywał się w różny sposób: pieszo, na furmankach, saniach, jak również pociągami czy statkami. Nierzadko już u progu podróży enkawudziści wykazywali się uczynnością, „pomogli podnieść bagaże i wdrapać się na lorę” – jak podaje sybiraczka Danuta Tęczarowska. Niekiedy eskorta dokładała wszelkich starań, aby przymusowa tułaczka była jak najmniej uciążliwa. „Ten oficer biegł za saniami, przypominał o przykrywaniu się i przykrywał sam” – napisała Maria Zielińska-Kwiatkowska. Zrozumieniem i współczuciem dla przewożonych wykazał się też konwojent, o którym w swej relacji wspomina Helena Kowalik. Enkawudzista, gdy sanie, na których przewożeni byli wysiedleńcy, przewróciły się i wpadły w zaspy, zarządził postój, a zmarzniętym ludziom pozwolił udać się do pobliskiego gospodarstwa. Tam „kazał gospodyni dać kawałek słoniny i sam nacierał ręce dzieciom. Widocznie odezwało się w nim sumienie, gdyż jak mówił, miał także żonę i dwójkę dzieci. Kazał również gospodyni zaparzyć herbatę, aby dzieci się napiły”.

Najbardziej uciążliwy w trakcie podróży był głód. Ilość przydzielanego przez konwojentów jedzenia okazywała się niewystarczająca. Aby zaspokoić przynajmniej pragnienie, transportowani starali się nabrać śniegu leżącego przy torowisku lub też odłamywali przyklejone do wagonu sople lodu. Większość pilnujących porządku enkawudzistów starała się temu przeszkodzić. Wyjątek stanowiło zachowanie jednego z konwojentów, przywołanego w relacji deportowanego Marcina Lamparta, który w trakcie postoju pociągu za Uralem sam wrzucał przez okienko do wagonu śnieg. Zdarzały się również przypadki, że „wielkoduszni” oficerowie NKWD przymykali oczy i udawali, że nie widzą, że komuś udało się przecisnąć przez szparę wagonu i wydostać na zewnątrz po wodę. Niejednokrotnie konwojenci przydzielali większe racje żywnościowe czy też dostarczali szklankę mleka dla niemowlaków. Czasami dbali również o kilkuletnie dzieci i rozdawali im po kilka deka cukru. Na taki dziecięcy przydział „załapała” się Jadwiga Bornik-Pytlarzowa, choć była wówczas już nastolatką. Wykazała się przy tym nie lada odwagą, wytykając enkawudziście, że wszystkie dzieci otrzymały kostki cukru, a ona została pominięta. „A co – ty masz trzy lata?” – zapytał konwojent. „To u was w Sowieckim Sojuzie tylko dzieci do lat trzech jedzą cukier?”. „Coś mi odpowiedział i odszedł. Po jakimś czasie wrócił i dał mi torbę skręconą z gazety, w której było ze dwa kilogramy cukru w kawałkach: – Pamiętaj, że u nas nie tylko dzieci do lat trzech jedzą cukier!”.
Czasami podczas przerw w podróży enkawudziści dawali tułaczom czas na odpoczynek. Deportowana Maria Dąbrowska w swojej relacji wspomina o funkcjonariuszu NKWD, który nie tylko zezwolił na to, aby podczas postoju pociągu w azjatyckim stepie dzieci wyszły na zewnątrz, ale także – jak podaje kobieta – przyjął od niej list kierowany do jej rodziców: „Wsunęłam mu ten list do kieszeni. Udawał, że tego nie widzi i nie czuje, ale widział i czuł, jak mu manipulowałam przy kieszeni”.

Prosili, żebyśmy sami otwierali walizki
Poprawcze obozy pracy i miejsca zsyłek były nazywane enklawami innego życia. Całkowitą „opiekę” nad obywatelami polskimi sprawowali tam enkawudziści. Zdarzały się wśród nich osoby, pomagające przetrwać w „innym świecie”. Zostawiali pod drzwiami przesiedleńców butelkę mleka, bochenek chleba, worek ziemniaków. W jednym z łagrów w archangielskim obwodzie więzień Stanisław Dakiniewicz spotkał funkcjonariusza, który za rozpiłowanie drewna poczęstował więźniów pożywnym posiłkiem. Później wdał się z nimi w szczerą rozmowę: „Wypytywał nas, skąd pochodzimy i za co siedzimy. […]. Pytał o rodzinę, wykształcenie, a także interesował się warunkami życia w Polsce przed wojną i w czasie okupacji niemieckiej. Wyrażał mi swoje współczucie z powodu sytuacji, w jakiej się znalazłem” – wzmiankuje Dakiniewicz. Innym razem kazał przedterminowo zwolnić więzionych w karcerze łagierników. Podobnie dobre zdanie o naczelniku łagru w Donbasie zawarła w swoim pamiętniku Maria Kulczyńska. „Dobry i ludzki, o łagodnym usposobieniu i nieprzeciętnej słowiańskiej urodzie Rosjanina” – wspominała.
Funkcjonariusze NKWD nękali więźniów i zesłańców rewizjami, z reguły przeprowadzanymi w barbarzyński sposób. Niektórzy potrafili jednak być bardziej wyrozumiali. Tak było chociażby w kołchozie pod Miczuryńskiem. Zesłaniec E. [?] Kurkowski wspominał: „Zapytali, czy mogą wejść […]. Trudno to jednak nazwać rewizją. Prosili, żebyśmy sami otwierali walizki, wyjęli z nich wszystko, zdjęli z pieca, co tam było, zajrzeli do pieca, obmacali łóżko, przekopali słomę w sieni”. Na koniec dodatkowo przeprosili za zamieszanie, życzyli rodzinie miłego pobytu w kołchozie oraz zaoferowali w każdej chwili służyć pomocą. Do wyjątków należy też postawa oficera NKWD z północnych łagrów, który okazał litość konającemu starcowi. „Długo stał przy kojce umierającego, a potem wypytywał doktora Sokołowskiego o przyczyny jego choroby” – podkreślił Jerzy Drewnowski.
Nawet wśród funkcjonariuszy zbrodniczego NKWD znalazły się więc jednostki, które oparły się praniu mózgu i potrafiły zachować się przyzwoicie. Ludzie, o których w innych warunkach można by zapewne powiedzieć po prostu – dobrzy.

źródło:Focus.pl
Zgłoś

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Avatar
bloodwar 2013-02-24, 8:42 1
W każdej organizacji trafiają się lepsze i gorsze jednostki. Tylko w PO jest inaczej, trzeba być prawdziwym skurwysynem żeby tam się dostać
Zgłoś
Avatar
h................s 2013-02-24, 9:20
Po pierwsze ilu było tych "dobrych" ? ułamek promila? Większość to było skurwiałe ruskie bydło.
po drugie focus.pl
Zgłoś
Avatar
Ork.Fajny 2013-02-24, 21:55 1
Zajebisty kat łaski... Pojechać do kogoś, wypędzić go z domu i pozwolić zabrać pieska albo pomóc się szybciej spakować. Albo przesłuchiwać kogoś w bezpodstawnym zatrzymaniu a potem przepraszać za to. Albo uścisnąć dłoń aresztowanemu bo zna trochę ruskiego. Nosz kurwa pokojowego Nobla im dać...
Nauczcie się ludzie że NKWD nie prowadziło przypadkowej rekrutacji jak to robiła Armia Czerwona. Tam trafiały najgorsze skurwysyn które już w przeszłości odznaczyły wyjątkowym zatroskaniem o marksizm i prześladowaniem/mordowaniem innych z tego powodu.
Zgłoś
Avatar
MrSpook 2013-02-25, 1:33 1
NKWD - Największe judaszowate męty, ruskie lub polskie lub żydowskie, których wyrzekli się ich własni ziomkowie. Zdatność do służby oceniano również na podstawie wyroków otrzymywanych w kapitalistycznych krajach. Kto takimi bredniami swojego tatusia/dziadka broni?
Zgłoś
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem