Pracuje w restauracji i zatrudniliśmy ostatnio nowego sprzedawcę makaronu na punkcie gastronomicznym przed restauracją, sprzedaję ten makaron w tzw. Chińskich boxach, postanowiliśmy odwalić z kolegą z pracy numer nowemu. Sprzedawca makaronu musi się rozliczać z pudełek, (dostaje 30 pudełek to jak pudełek nie ma to znaczy, że musi mieć 300 zł utargu = 30x10)umyliśmy pudełka po klientach i powiedzieliśmy nowemu aby sprzedał w nich makaron na lewo i podzielimy się kasą na trzech, zgodził się, po 20 minutach wracamy i mówi nam, że sprzedał 3 używane pudełka i ma z nich 30 zł, wtedy wzięliśmy pieniądze i powiedzieliśmy, że szef kazał nam zrobić test na uczciwość, czy sprzeda na lewo czy nie, chłopak stał wryty jak słup. Jeszcze nigdy wcześniej nie rozmawiał z szefem więc nie znał jego głosu, zadzowniłem do niego na komórkę i powiedziałem ''O co chodzi z tymi miskami'' a on na to, że przeprasza i więcej tak nie zrobi, ja na to ''Za pózno- jesteś zwolniony'' chłopak się spakował i poszedł do domu ze łzami w oczach. Szkoda nam się go zrobiło więc zadzwoniliśmy do niego by wszystko wyjaśnić, odebrała jego matka która powiedziała, że leży na pogotowiu bo przedawkował leki, nie wiadomo czy przeżyje. Siedzieliśmy jak zesrani - chłopak może przez nas umrzeć, kurwa. Wtedy przyszedł do pracy uśmiechnięty i zaczął sprzedawać makaron, my kurwa w szoku a on powiedział, że zadzwonił do niego szef by spytać jak mu się pracuje, odpowiedział, że dobrze, nie wspominając nawet o numerze z miskami.
Historia prawdziwa, ale czy jest to powód by zakładać oddzielny temat na nią ? Kurwa nie, każdy z nas ma śmieszne historie do opowiedzenia. Ale twoja była naprawdę hujowa.