18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05
Egzamin do Akademii Medycznej
Xax6 • 2013-02-24, 16:28
Egzamin do Akademii Medycznej. Rękę podnosi jeden z kandydatów.
- Dlaczego na teście są także pytania z fizyki?
- Żeby ratować życie.
- Jakim cudem pytania z fizyki ratują życie?
- Trzymają debili z dala od medycyny.
Zgłoś
Avatar
Światłocień 2013-02-24, 23:15
typo napisał/a:

A pierdolnę jeszcze anegdotką:

Niedawno byłem na rekrutacji w pewnej firmie, gdzie ku mojemu miłemu zdziwieniu dostałem zadanie matematyczne, choć w tym przypadku to duży eufemizm.

Zadanie było następującej treści:

Para butów kosztuje 246 zł z VAT. Oblicz wartość obuwia bez VAT.

No to obliczyłem, wytłumaczyłem co i jak robię czując się trochę jak debil. Po wyliczeniu i podaniu poprawnej odpowiedzi, 3 osoby rekrutujące zrobiły minę typu "no no", a miałem wrażenie, że zaraz wstaną i zaczną klaskać. Jedna babeczka wstaje, bierze kartkę i mówi, że mogłaby na palcach obu rąk policzyć osoby, które prawidłowo rozwiązały to zadanie.

Pytam się jak! Jak można popełnić błąd w tym zadaniu. Otóż okazało się, że debile (inaczej nazwać ich nie umiem) rozwiązywali zadanie w następujący sposób.

Obliczali 23 procent z 246 zł i potem to odejmowali ....

No kurwa. To nie było jakieś wybitne stanowisko, ale trzeba znać co najmniej dwa języki obce, no to jakiś poziom teoretycznie kandydaci musieli prezentować.

Proszę. Macie swoją maturę bez matmy.

Dla tych co nie wiedzą jak rozwiązać to zadanie, to 246 zł to jest 123% ceny butów. Jak się to dalej oblicza to chyba każdy wie (chociaż ostatnio zaczynam mocno wątpić w takie rzeczy).

A i kurwa dawali do teog zadania kartkę i kalkulator. Myślałem, że jebnę, ale to tez pokazuje poziom ludzi na rynku pracy w tej chwili.


Chwilę mi zajęło zanim sobie przypomniałem zasadę proporcji w ułamkach. Pomijając fakt, że nie zauważyłem, iż wynik jest oczywisty

A jakie stanowisko jeśli można wiedzieć?
Zgłoś
Avatar
walkerkox 2013-02-24, 23:19
@typo
ekonomia jest dużo bardziej związana z matmą niż Ci się wydaje
Zgłoś
Avatar
typo 2013-02-25, 0:21 6
Część osób nie rozumie sensu tego dowcipu, ani tego co tu niektórzy mówią.

Nie wiem, czy ktoś czyta jeszcze ten wątek, ale i tak napiszę, bo przecież to przerasta ludzkie pojęcie.

Jak czytam teksty typu : po co prawnikowi logarytmy, albo lekarzowi wzór na objętość kuli to nóż w kieszeni mi się otwiera.

Wiem, że żyjemy w erze specjalistów i słynny już tekst - "kto jest od wszystkiego, jest do niczego" na dobre zakorzenił się w naszej kulturze. Po pierwsze to u nastolatków (a takowymi są maturzyści) trudno określić, czy ten koleś, który nie może pojąć geometrii, będzie świetnym lekarzem, arcymistrzem w swoim fachu. Nie wątpię, że tacy są.

Dużo prościej można natomiast poznać, że ktoś kto nie umie pojąć podstaw matematyki, czy fizyki jest po prostu osobą nie zasługująca na wyższe wykształcenie. Naprawdę, człowiek sprawny umysłowo jest w stanie w kilka godzin nauczyć się większości wzorów z liceum i nie powinien to być problem. Prawidłowa reakcja dla osób nie lubiących matematyki powinna być - chuj nauczę się. Nie lubię, ale się przemęczę, w końcu to kilka godzin.

A tak to kurwa, mamy mnóstwo bezrobotnych specjalistów od kultury, polityki, socjologii czy ekonomii przydatnych zupełnie do niczego.

Mnie też w życiu nie przydały się analizy wierszy Szymborskiej, czy procesy zachodzące w komórkach. Nauczyłem się bo musiałem. Jestem jednak przekonany, że wpłynęło to jakoś na mój rozwój. Poszerzyło moje horyzonty, czy wreszcie pozwoliło mi stwierdzić, że biologii nienawidzę Oczywiście jest odsetek osób, które pewnych rzeczy nie pojmą pomimo, że są wybitnymi jednostkami. Tacy ludzie jednak zazwyczaj spełniają się sami, a nie wylewają frustrację na sadolu, że wymaga się od nich niepotrzebnych rzeczy.

Sam współpracuję z grafikiem, który ostatnio wyjebał : "te ostatnie dwie fakturki były za 3,500zł. Razem będzie 6,500". I tak w kółko, gość po prostu nie umie liczyć. Tylko, że facet jest czarodziejem i liczyć nie musi umieć, wystarczy, że zrobi logo w 24 godziny, takie że u innej firmy czekałbym 3 tygodnie. Od innych jego klientów wiem, że wszyscy mają o nim takie zdanie. Ale, żeby odpuszczać wiedzę podstawową, trzeba być ponadprzeciętnym w innej rzeczy.

Ale skoro niektórzy uważają, że ortografia, czy interpunkcją są zbędne i pochłaniają tylko czas to chyba nie ma się czemu dziwić, że jest taki bunt na makse na maturze. I zbyt wielu się wydaje, ze są ponadprzeciętni, kiedy nie odstają od reszty nawet na milimetr.

Muszę was zmartwić. 90% rzeczy których się uczycie nie są przydatne w życiu, ale to w jaki sposób do tego podchodzicie, w ogóle do zdobywania wiedzy określa człowieka.

//edit:

@ światłocień: dokładnie nie pamiętam, bo ostatnio zmieniałem pracę i byłem na wielu rozmowach. Zapewne jakiś supervisor, albo team leader zespołu konsultantów, bo tym się zajmuję od kilku lat (no teraz trochę zmieniłem branżę). Natomiast przez ostatnie 4 lata swojej pracy zajmowałem się rekrutacjami stąd temat edukacji jest dosyć drażliwy dla mnie, bo tylu półgłówków z tytułami się przewinęło przez te lata, że aż żal nawet myśleć o tym.

Mógłbym książkę napisać właśnie o takich co to uważają, ze jak ktoś idzie na kulturoznawstwo, to inne nauki są niepotrzebne. Bywali kandydaci, co z kumplami graliśmy w marynarza kto ma iść robić rekrutację (a zawsze spotkanie w 4 oczy poprzedzaliśmy rozmową telefoniczną, więc mniej wiecej wiedzieliśmy co się święci).

Szukaliśmy kiedyś np. osoby z językiem niemieckim i angielskim do obsługi klientów. No i kurwa był jeden koleś, idealny, swietnie opanowane języki, super się rozmawiało, rozgarnięty. No i jak przyszedł to okazało się, że w Excelu to on pracować nie będzie, bo on tego nie zna, a sie nie nauczy, bo coś tam, coś tam. Go komputery nie interesują....

Jak potem sprawdzaliśmy jego facebooka z ciekawości (to jakoś umiał obsługwać), to narzekał, że pracodawcy nie chcą korzystać z jego umiejętności, a w ogóle to że jesteśmy chujami, bo chcemy, żeby tak wykształcony człowiek się dokształcił. JEszcze w tym czego nie lubi.

Tak, rekruterzy naprawdę sprawdzają wasze facebooki

Kuriki napisał/a:

Bez przesady. Jak człowiek ma wiedzieć jak się skalpelem posługiwać i gdzie ciąć by pacjenta nie zabić albo napierdalać właściwymi diagnozami na lewo i prawo to moje pytanie brzmi:

Na cholerę takiej osobie zabawa ze wzorem na objętość kuli czy innymi całkami?

Przykładowo ja gdy idę do lekarza to oczekuję badania i czasem skierowania do czegoś tam na coś tam etc i nie pytam się kochanego pana doktora czy umie obliczyć objętość jakiegoś cholerstwa.

Tak samo podczas zabiegu nie zaczynam rozmawiać o analizie funkcjonalnej. Litości. Lekarz ma leczyć, zawód swój wykonywać, a nie się matmą czy fizyką bawić



Zapomniałem odnieść się do tego komentarza rażącego głupotą na kilometry.

Otóż autor sugeruje, że pan doktor musi dobrze leczyć, a nie liczyć. I tu się zgadzam. Jak ktoś już ukończy te studia medyczne, to niech już nigdy nie tyka matematyki. Zgoda!

Ale... czy osoba dla której za trudne były wzory z liceum, a raczej nie chciało mu się ich uczyć powinna być lekarzem? Albo świadczy to o wybitnej głupocie tejże osoby (jak już pisałem, większoś wzorów z liceum to kwestia kilku godzin nauki), albo o wybitnym lenistwie.

A potem na studiach medycznych cudowna odmiana? Nagle zacznie się wszystkiego uczyć? Szczerze wątpię. Skoro omija tak proste tematy jak maksa, czy fizyka bo mu się nie chce, to może i o wylewach krowotocznych też się nie pouczy, bo po chuj. To się tak rzadko zdarza. A o udarze niedokrwiennym to się wykuje w na maksa, bo to się przyda, to się często zdarza.

Sorry, nauka od pewnego momentu to nie tylko wybór, ale i obowiązek. Skoro się wymaga, to trzeba się nauczyć i koniec.

Jeżeli mówimy o selekcji na poziomie maturalnym, to niestety. Trzeba odpytywać z rzeczy, które się większości nie przydadzą. Ci którzy są w stanie się poświęcić i nauczyć "bzdur: zasługują na wyższe wykształcenie. Reszta to banda ignorantów.
Zgłoś
Avatar
FoxD 2013-02-25, 10:08
W moim roczniku minimalny wynik na dzienne to był 221 punktów tam gdzie składałem. Ja miałem 213, za dwa lata bez poprawiania bym się bez problemu dostał(i po 3 i po czterech i w tym roku też) bo minimalna punktacja była niższa ale już mi szkoda tych przestudiowanych lat. W tym roku robię magisterkę z biotechnologii i spieprzam z tego kraju jak najdalej. Wszędzie zdarzają się debile. I u mnie na roku i na medycynie. Z resztą matura ma tyle do oceny zdolności ucznia co kryształowa kula.
Zgłoś
Avatar
Febe123 2013-02-25, 10:23
Cytat:

Jak czytam teksty typu : po co prawnikowi logarytmy, albo lekarzowi wzór na objętość kuli to nóż w kieszeni mi się otwiera. .



Mi również. Paradoksalnie większości ludzi wydaje się, że matematyka (ta ze szkoły) jest nieprzydatna, bo nigdy się jej nie nauczyli i nie potrafią z niej korzystać
Ja obecnie pracuję w doradztwie biznesowym, czyli raczej mało zmatematyzowanej dziedzinie, a z podstaw matematyki w stylu logarytmów to korzystać musi każdy (ostatnio jeden praktykant zobaczył wykres ze skalą logarytmiczną i nie był w stanie skumać o co chodzi i dlaczego to tak wygląda). Macierze, funkcje etc. przydają się przy modelowaniu wielkości rynku itp., a przypominam: pracuję w zdecydowanie humanistycznym sektorze. Z geometrii korzystałem wielokrotnie np. w trakcie remontu w domu, kiedy trzeba było wyliczyć ile kupić płytek ceramicznych do wyłożenia podłogi. Naprawdę matematyka na obecnym poziomie podstawowym w szkole (wiem jaki jest, bo maturę zdawałem 3 lata temu) to jest absolutne minimum potrzebne do funkcjonowania w społeczeństwie (tj tyle, żeby być w stanie przeczytać i zrozumieć gazetę czy wziąć kredyt i nie dać się zrobić w ch...)

Dodatkowo jeszcze wyleję swoje żale na system edukacji na poziomie licealnym. Przez to, że poziom matmy (nawet rozszerzonej - maturę zdałem bardzo dobrze, ale nie było to specjalnie trudne) jest tak makabrycznie niski, to potem pierwszy rok na uczelni ekonomicznej (SGH) - czyli raczej umiarkowanie ścisłej, to była dla mnie gehenna. Po prostu dużej części zagadnień z matmy (pochodnych, całek, macierzy, grupy, ciała etc.) trzeba było się bardzo szybko nauczyć samemu, żeby kumać co się dzieje na matmie na studiach. Jako, ze to ekonomia, to matematyka nie była jakoś wybitnie trudna, ale nagle materiał mniej więcej z dwóch lat w starym liceum plus nowe rzeczy ze studiów trzeba było ogarnąć w jeden semestr.
Zgłoś
Avatar
prof. Matolewicz 2013-02-25, 11:06
@Szeryfian
Jak ktoś nie potrafi policzyć logarytmu to jest niemiłosiernym debilem i nie powinien mieć większych ambicji niż machanie łopatą.
Zgłoś
Avatar
Satanarion 2013-02-25, 14:38
mihaueeek napisał/a:



Same studia medyczne jako jedyne trzymają poziom w tym kraju, bo nawet prawo którego studiowanie nadal uważane jest za zaszczyt, kosztuje 3000 zł semestr i wystarczy mieć zdany zestaw debila.



Zapraszam na wydział budownictwa do łodzi. Na drugi rok przechodzi 1/4 rozpoczynających z czego ponad połowa warunkowo. Więc nie pierdol, że tylko medycyna. Co do prawa to słyszałem, dokładnie 2 dni temu, od studenta prawa, że każdy kto ma IQ powyżej 100 i umie się uczyć na pamięć jest w stanie skończyć prawo - jego słowa.
Zgłoś
Avatar
fryco100 2013-02-25, 19:28 1
Fizyka nie potrzebna a potem jeden z drugim gotuje wrzaca wode na pełnym gazie ,żeby szybciej herbate zrobić
Zgłoś