Jak mnie te samobójce wkurwiają. Życiowe cioty co nie są w stanie zderzyć się z rzeczywistością bo ciągle żyja w wymyslonym przez siebie świecie. Może to i dobrze, ze się sami eliminują bo po prostu nie sa w stanie normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Coś nie pójdzie po ich myśli i łolaboga tragedia. Chuj, ze chłopak/dziewczyna/mąż/żona/ogólnie pojęta rodzina będzie cierpieć, będą się zastanawiać dlaczego i obwiniać siebie nawzajem, ja jestem ważny i ja się zabiję.
Albo idioci tnący się. No po chuj? Fajnie, ze próbujesz wzbudzić w innych współczucie swoim sieroctwem i tym, że nie potrafisz zrobić czegokolwiek ze swoim jestestwem. O, jak mi Cię szkoda, że jesteś debilem. Jakby Ci to w czymś pomagało to byś się nie chwalił bliznami na fejsbukach i innych tego typu.
Całe dzieciństwo ten czy tamten się ze mnie nasmiewał, każdy miał w zyciu cięższe chwile. Ale juz nieraz się przekonałam, że wszystko z czasem mija a odebranie sobie życia nie jest żadną drogą wyboru. Pokazaniem odwagi jest wstać, ruszyć i miec gdzieś przeciwności losu.