Szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem tę sadolową kontrargumentację wobec parad i innych zdarzeń powiązanych ze światem lgbt. Za każdym razem, gdy geje i lesbijki manifestują swoją odmienność przychodzicie pożalić się w komentarzach jak to mocno rozbolała was dupa i jak bardzo nie możecie tego znieść. Wszystko tłumaczycie w zwięzły sposób: "ulica to nie miejsce na to", "jestem hetero i sobie nie życzę", "od tego mają dom" i oczywiście perełka wśród bóldupnych komentarzy "
jebać się w domu a nie na mieście". Taa...
To teraz się zastanówmy kto częściej i w sposób bardziej ofensywny wyłazi do tłumu ze swoją orientacją. Coś czuję, że homosie w tej rywalizacji są, no cóż, na drugim miejscu. Tak proszę państwa, palmę pierwszeństwa od lat nieprzerwanie dzierżą heteroseksualiści. Oczywiście zaraz pojawi się odpowiedź "przecież my nie robimy parad"... no bo jeszcze tego by kurwa brakowało. Obsceniczną i intensywną wymianę śliny między parką heteroseksualistów z pewnością widział każdy, czy to w autobusie, czy na klatce schodowej, w restauracji, centrum handlowym, na ulicy, skwerze, w parku, kawiarni, hotelowym lobby, tramwaju, stacji metra, kolei, przystanku autobusowym, tramwajowym, trolejbusowym... wszędzie. Okazji być nie musi, choć i tych nie brakuje. Dzień chłopaka, mężczyzny, kobiet, Walentynki, urodziny/imieniny partnera/partnerki, bo ptaszki ćwierkają, bo liście spadają, bo śnieżek prószy, albo deszcz popada i pod wspólnym parasolem zdarzają się parkom napady romantyzmu. Serio, muszę na to patrzeć? Przecież (uwaga uwaga!) "od tego mają dom". Voilà, cóż za zwrot akcji.
Ale i tak najbardziej urzeka mnie kontrargument wałkowany z pasją, niezmiennie od lat. Stwierdzenie jakoby pedały jebały się w dupę na waszych oczach na ulicy. Dużo ciekawych rzeczy w życiu już widziałem, ale żebym choć raz na ulicy zobaczył dwóch całujących się kolesi to jakoś kurwa "szczęścia" nie miałem, że o ujrzeniu jebania nie wspomnę. Musicie znać jakieś szczególne miejsca ich spotkań, albo być szczególnie na nich wyczuleni.
Napisałem, że was nie rozumiem, ale pod koniec pisania chyba pojąłem już na czym ta zabawa polega. Podwójne standardy sadolowych katolików? "Obsceniczny pedał - zło, obsceniczne parki hetero - ok" to widocznie logiczna konsekwencja innego przykładu, tutaj bardziej rozpowszechnionego:
Zwykły pedofil - ZŁO ale Ksiądz pedofil - spoko.