To już trzeci temat z serii: "Przytrafiło mi się coś absurdalnego, więc wstawię temat, a wy powiecie, że to wymyślone i sprzedałem się za piwa "
Dzisiaj, tj. dnia 16.05.15 r.
Poszedłem sobie na zakupy do "Rizerw", bo mają ciekawą promocję, a mianowicie -40% od paragonu - życie biedaka.
Dwie sytuacje mnie rozwaliły, zniszczyły, urwały mi jaja.
Wybrałem sobie koszulę, przymierzyłem i poszedłem ją kupić. Oczywiście, wielka kolejka. Ustawiam się kulturalnie na samym końcu i czekam. Stoję, stoję i naglę słyszę: "Ala, a te spodnie to dla dziewczyn czy chłopaków". Normalnie, coś mnie jebło kosą w żebra. Nawet pracownicy już nie odróżniają, co jest męskie a damskie...
Druga sytuacja dotyczy płetwala błękitnego (czyt. laski w wieku +-20 z nadwagą dżiliard kilo). Przyszła na zakupy z mamą i nagle wywiązuje się między nimi dialog.
W - wieloryb
M - mama
W - "A ta zniżka do wszystkich rzeczy osobo? Czy do całego paragonu?
M - "Do całego"
W- "A, to dobrze, bo bardziej się opłaca"
No, ja pierdolę. Jestem przygłupem matematycznym, ale sytuacja, w której mam dwie rzeczy za, np. 100 zł i odejmę od nich po 50%, czyli:
100 - 50 = 50
100 - 50 = 50
A to równa się 100, jest dla mnie równoznaczna z tym, że
100 + 100 = 200 - 50% = 100.
Może to przez to, iż udało mi się kiedyś tam zdać maturę na te 30%.
To tyle, pozdrawiam serdecznie i życzę udanego grilla w ten piękny dzionek.