najgorszy koszmar jaki znam z cyklu polska biurokracja to sor dziecięcy szpitala Banacha w Warszawie. Jedzie się w środku nocy z gorączkującym czy duszącym się dzieckiem a tam kolejka do okienka gdzie trzeba trzy minimum formularze wypełnić. Połowa przed tobą to ukrainki co ne panimaju, ale do tych wystarczy powoli mówić i gestykulować. Najgorzej jak się trafi ktoś z wietnamu co gorzej po angielsku mówi niż pani z okienka (czyli poziom drugiej klasy podstawówki). Stoisz i bezradnie czekasz na pomoc lekarza słuchając jak dziecko płacze z bólu. Formularze wypełnione? Lekarz w drodze? Taaaaki chuj, teraz czekasz z godzinkę aż ktoś zza parawanu wywoła właściwe imię i nazwisko, ale tylko na wstępne rozpoznanie przez pielęgniarkę - jak dziecko oddycha i ma puls to nic pilnego, ze dwie godzinki na lekarza można jeszcze poczekać między panią, której zalecono żeby uderzać mocno w plecy duszącego się gówniaka zanim lekarz go obejrzy a popijającym gorącą czekoladę chłystkiem co jego rodzice przyjechali się dowiedzieć czy aby ta nagła wysypka to zakaźna czy bardzo zakaźna...
„Pan tu podpisze oświadczenie że niema Pan covida”
Nie podpiszę bo jestem analfabetą i rąk nie czuję.
Nie podpiszę bo jestem analfabetą i rąk nie czuję.
A to Ty jesteś na filmie? Jakim chujem udało Ci się to napisać na sadolu?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów