Do redakcji "Tematu" przyszedł w piątek 17 października młody mężczyzna. Opowiedział nam o zdarzeniu, które miało miejsce dwa tygodnie temu - 3 października około godz. 20 na Placu Wolności. Udostępnił nam też plik wideo i plik dźwiękowy z okolicznościami tego zdarzenia. W czym rzecz?
- Wieczorem na placu Wolności siedzieliśmy z kolegami na ławce - relacjonuje "Tematowi" 20-latek (nazwisko do wiadomości redakcji). - Podjechał do nas radiowóz Straży Miejskiej. Funkcjonariusze zażądali od nas dokumentów. Koledzy mieli, ja nie, ale podałem dane zgodnie z prawdą. Nie wiedzieć, czemu strażnicy zażądali, bym wsiadł do radiowozu.
Wcześniej chcieli też, bym podpisał jakieś dokumenty. Koledzy zaczęli głośno zadawać pytania dlaczego, za co, itp. Ja też próbowałem uzyskać od strażników odpowiedź, skąd ich nagła interwencja w stosunku do mojej osoby. Zostałem wepchnięty do radiowozu i pojechaliśmy.
20-latek w kieszeni miał telefon komórkowy z włączonym nagrywaniem dźwięku (skrócona wersja zapisu dostępna pod artykułem).
- W czasie jazdy, niby na policję, trzykrotnie pytali mnie czy podpiszę dokumenty. Za każdym razem odpowiadałem, że nie. Wówczas używali wobec mnie miotacza gazu. Zostałem również pobity pałką i skopany. Na policję ostatecznie nie pojechaliśmy. Radiowóz zatrzymał się przy szpitalu, gdzie mnie z niego wyrzucono. Poszedłem do domu, na drugi dzień do lekarza, by zrobić obdukcję.
Na udostępnionym nam pliku video, który został nagrany przez towarzyszących mu mężczyzn, widać ostatnią fazę interwencji strażników wobec 20-latka. W "akcję" włączyli się koledzy. Słychać jak zadają strażnikom pytania dotyczące - najdelikatniej mówiąc- zasadności podjętej przez nich interwencji. Widać szarpaninę, słychać wykrzykiwane wulgaryzmy. Z kolei na pliku dźwiękowym (nagranym z telefonu komórkowego podczas przewozu 20-latka na policję, a w ostateczności pod szpital) słychać m.in. dźwięk używanego ręcznego miotacza gazu, uderzeń i intensywny kaszel oraz wymiotowanie młodego mężczyzny.
W raporcie z tygodniowych działań Straży Miejskiej, który otrzymujemy w każdy poniedziałek miesiąca od komendanta Grzegorza Grondysa możemy przeczytać: "W piątek (3.10) przed godz. 20 patrol podjął interwencję w stosunku do grupy osób zakłócającej spokój i porządek publiczny. Do zdarzenia doszło na placu Wolności. Najbardziej agresywny mężczyzna ubliżał strażnikowi, niestosował się też do wydawanych poleceń. Został obezwładniony i umieszczony w radiowozie. Podczas przewożenia uderzał głową w ściany pojazdu. Mężczyzna został przewieziony do szpitala na badania".
Raport z działania Straży Miejskiej w feralnym tygodniu publikowaliśmy we wtorek 7.10 w gazecie internetowej temat.net/aktualnosci/19755/Miny-przeciwczolgowe,-awanturnicy-na-Placu... oraz w wydaniu papierowym w czwartek 9 października.
Nasz Czytelnik powiedział nam również, że o nagannym zachowaniu strażników miejskich poinformował i złożył zażalenie oraz oskarżenie o pobicie na policję i do prokuratury.
- Śledztwo w tej sprawie prowadzi policja pod nadzorem prokuratury - mówi pytany przez nas o tą sprawę komendant SM Grzegorz Grondys. - Czekam na jego finał. Jeżeli okaże się, że strażnicy dopuścili się przekroczenia prawa, wówczas wobec nich zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe do wydalenia ze służby włącznie.
Szczecinecka policja potwierdziła nam, że prowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.
- Śledztwo prowadzimy na zlecenie i pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Szczecinku - mówi "Tematowi" podinspektor Jacek Proć, Naczelnik Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku. - Wcześniej przyjęliśmy od mężczyzny zgłoszenie o pobiciu przez strażników. Śledztwo znajduje się we wstępnej fazie, przesłuchani zostaną wszyscy uczestnicy jak i świadkowie tego zdarzenia. O dalszym losie śledztwa zdecyduje prokurator. Czy postawi zarzuty, to się okaże po zakończeniu wszelkich nakazanych prawem czynności.
Całej sprawie dodatkowych kolorów dodaje fakt, że 20-latek zgłosił się na pogotowie w celu obdukcji dopiero dobę po zajściu. Stwierdzono “powierzchowne urazy obejmujące liczne okolice ciała” oraz “powierzchowny uraz głowy”. Nie zgodził się na dalszą diagnostykę. Jak udało się nam ustalić, jest znany Straży Miejskiej w Szczecinku z wielu wcześniejszych interwencji i jeszcze tego samego wieczoru wrócił na plac Wolności.
Źródło