@
cola1111,
Miałem kiedyś takiego kumpla w liceum. Jak ja poszedłem na studia do WAW, to on przyszedł tu pracować. Kontakt się zjebał no bo przecież on to pierdoli takich jak ja co to rodzice im na studia dają. On tylko 10k zł zgromadzi, założy kebaba, potem drugiego i jak ja studia skończę, to on już będzie bonzo. Chuja mu z tego wyszło. Potem były kolejne pomysły. Na zmianę gówniana praca w WAW i powrót do rodziców na wieś. Rozkręcanie kolejnego gówna. Jakieś siłownie, wideo filmowanie, staże w powiecie i chuj wie co jeszcze. Jakieś dofinansowanie z UE na firmę, która dostała jedno zlecenie i padła. Obecnie jest na etapie zakładania klubu sportowego we wsi. Gość jednym słowem odpłynął. Też tak myślał, że tylko mu kapitał potrzebny, ale przecież w tym kraju to nie dają takim jak on więc ból dupy wielki jaki to on pokrzywdzony. Przecież na dzienne rodziców nie było stać i on koniecznie musiał do pracy, a najlepiej biznes własny. I chuj, że starszy brat dziennie Polibudę skończył. Przecież łatwiej powiedzieć, że wrogowie nie dali. I skończył z depresją i zszarganym zdrowiem na garnuszku u rodziców. I dalej żyje swoimi ułudami. I powiem Ci, że mi go nie żal. Jebany miał taką pogardę i poczucie wyższości nad całym światem, że mu się należało. Pamiętam dokładnie jak się pierdolony wywyższał wobec mnie jaki, to on lepszy jest i rekin biznesu, a ja chuja będę miał z tych studiów bo najwyżej na ten znienawidzony etat pójdę. Teraz jebana ciota nawet nie wyjdzie się spotkać, a jak już się widzimy to spuszcza łeb i do domu lezie zaraz. Boli go to, że komuś się lepiej powiodło, a przecież, to jemu miało się udać bo to on był ten lepszy i mądrzejszy. Ja sobie zapierdalam na tym etacie i jest mi nieźle. Przykładam się i jestem dobry wiec zaczęła pojawiać się też niezła kaska z misji pobocznych. Może nawet kiedyś założę własny biznes, ale nie dlatego, że to mój życiowy cel, ale dlatego, ze chciałbym mieć kiedyś własny bar. On pewnie za 5 lat gdy już się dorobię kredytu na mieszkanie stwierdzi, że mi to się jednak w chuj powodzi i przyjdzie do mnie z zajebistym pomysłem na biznes tylko będę musiał zainwestować bo on "chwilowo" bez kasy. Ja pewnie go spuszczę na drzewo i się obrazi śmiertelnie. Za 10 lat będzie już kolejnym Januszem Cebulakiem, który siedzi na dupie, narzeka i pierdoli jak to innym łatwiej było w życiu i jak by on tak miał jak inni na starcie, to teraz by pił drinki we własnym hotelu na Majorce.
Jak rzeczywiście uważasz, że masz 10 pomysłów zajebistych to idź o nich pogadaj z kimś ktoś się już czegoś dorobił. Zobaczysz, że runą jak domek z kart. Weź lepiej sobie wymyśl co lubisz robić i w czym jesteś dobry i zacznij kurwa studia/pracę w tym kierunku. Twoja pogarda dla "zapierdalających na etacie za miskę ryżu" bawi mnie i irytuje. W dupie byłeś i gówno widziałeś. Tacy jak ty lubią sobie pierdolić, że to kwestia, kasy, pomysłu, szczęścia żeby się dorobić. Wydaje Ci się, że w rok będziesz miał imperium. Chuja będziesz miał bo żyjesz jakąś bajką. Ludzie, którzy do czegoś doszli najczęściej zapierdalali na to, czasem i całe życie, a ty jak widać gardzisz zapierdalaniem więc gówno w życiu osiągniesz jeśli nie zmienisz podejścia.
Dziękuję, dobranoc