Ciepły dzień, niebo bezchmurne - idealna pogoda na festyn i przejażdżkę rowerem. Impreza się udała, czas wracać do domu. Wybrałem drogę naokoło jadąc przez las szlakiem rowerowym. Mijam tłumy ludzi jadących, idących, dzieci, rodzice - nic szczególnego, sielanka. Przede mną pojawia się grupa 3 chłopaków. Zwalniam, na mój widok ustępują mi miejsca - mijając ich zdążyłem tylko obrócić głowę, kiedy zobaczyłem lecącą dłoń w stronę mojej twarzy. Nagłe hamowanie, okulary przeciwsłoneczne na ziemi... I dialog:
Ja: Pojebało cię?
Odpowiedź: Zajechałeś mi drogę Ty chuju...
Nie czekając zadzwoniłem pod dziewiątki, opisałem całe zdarzenie. Radiowóz podjechał, zgarnął nastolatków - 14 lat!
Przy jednym z nich znaleziono wódkę. Spisali ich, agresora zabrali do matki, a resztę puścili. Dodam, że zeznawali przeciwko mnie, podobno przejechałem jednemu z nich po nodze. Oczywiście policja uznała wersję prawdziwą, czyli moją.
Przez 2 miesiące pracowałem i jeździłem tymi drogami. Poświęcałem swoje życie ratując innych, jako ratownik WOPR, a na koniec sezonu dostałem taki "prezent". Wiem, mogłem im wpierdolić, ale nie jesteśmy w Rosji, a szkoda...
Ja: Pojebało cię?
Odpowiedź: Zajechałeś mi drogę Ty chuju...
Nie czekając zadzwoniłem pod dziewiątki, opisałem całe zdarzenie. Radiowóz podjechał, zgarnął nastolatków - 14 lat!
Przy jednym z nich znaleziono wódkę. Spisali ich, agresora zabrali do matki, a resztę puścili. Dodam, że zeznawali przeciwko mnie, podobno przejechałem jednemu z nich po nodze. Oczywiście policja uznała wersję prawdziwą, czyli moją.
Przez 2 miesiące pracowałem i jeździłem tymi drogami. Poświęcałem swoje życie ratując innych, jako ratownik WOPR, a na koniec sezonu dostałem taki "prezent". Wiem, mogłem im wpierdolić, ale nie jesteśmy w Rosji, a szkoda...