Pozwolę sobie wrzucić swoje trzy grosze, ale jako, że jestem leniwy, to wrzucę komentarz, który napisałem już kiedyś gdzie indziej, dlatego nie dziwcie się, że czasem może sposób narracji nie pasować tutaj, bo zwracałem się do konkretnej osoby. Ważna jest jednak sama wypowiedź, a nie sposób jej napisania.
Jesteś niewierzący? Spoko - ja też, ale przestań być idiotom, zaślepionym przez populistycznego Dawkinsa, Hitchensa i innych. Myśl samodzielnie. Myśl na prawdę racjonalnie.
<początek komentarza>
"Kościół jest instytucją, zarządzaną lepiej niż większość państw świata."
Pojawia się automatycznie moje pytanie - czy to ma być zarzut? Czy uważasz za normalny fakt, że ktoś obcy będzie Ci wchodził do domu i powie, że Twoja rodzina całkiem dobrze sobie radzi wewnętrznie, ale zrobi z tego wytyk? Argument słaby, wyszukiwany na siłę, pokazujący ignorancję oraz "antyklerykalne" zaślepienie, które ma na siłę dowieść, że Kościół jest zły (a jest zły, bo jest niemodny). Poza tym wchodzisz w buty wykreowanego przez siebie Kościoła - twierdzisz, że oni mają "moc" inwigilacji społeczeństwa, więc w zamian Ty byś zapewne chciał mieć możliwość inwigilowania Kościoła - zmieniania go od środka wedle własnego widzi mi się. Niestety to się nie uda, bowiem Kościół, tak samo jak naszą cywilizację łacińską (którą notabene wyniszczamy od środka, aczkolwiek to temat na osobną dysputę), zastaliśmy. Jeżeli zatem jesteś jego członkiem, to jesteś aby jego depozytariuszem, a nie właścicielem. Nie Ty go kreowałeś, więc nie masz prawa go zmieniać wewnętrznie. Jeżeli natomiast nie jesteś osobą religijną, to... co Ciebie to, do jasnej cholery, obchodzi, jak Kościół prowadzi się wewnętrznie, hmm?
Plusy kościoła - cóż, można o tym pisać olbrzymie prace, które z pewnością będą miały więcej wartości merytorycznych, aniżeli ujadanie jakże modnych dzisiaj ateistów, czy innych antyklerykałów. Zaczynając od wpływu na naszą cywilizację (odsyłam w tym miejscu chociażby do wybitnego filozofa polskiego naszych czasów - prof. B. Wolniewicza), która bez etyki chrześcijańskiej nie była by tym, czym była, poprzez wpływ na historię (podam tylko kilka przykładów):
1. Krucjaty, które są tak chętnie wybierane przez antyklerykałów, a którzy tak na prawdę nie wiedzą, o co chodziło w owym "procesie" historycznym. Mówiąc jednak bardzo ogólnie i skupiając się na najważniejszym - w XI wieku Nam, Europejczykom, przedstawicielom cywilizacji zachodniej, zagrażał zalew islamu. Gdyby nie element łączący Europę, gdyby nie chrześcijaństwo, którego najwyższym przedstawicielem w tamtym czasie (końcówka XI wieku) był już biskup Rzymu, możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że dzisiaj zamiast krzyży w salach, zamiast możliwości wolnego szkalowania dobrego imienia Kościoła wszędzie by zza rogu wystawały meczety, a wolność obywatelska była by ograniczona do minimum. Europy by nie było. To tak w dużym skrócie. Na prawdę dużym.
2. Wiele osób mówi, że to przez kościół średniowiecze było takie zacofane - błąd. To przez zalew ludów spoza limesu, czyli typowego barbaricum, którzy nie znali cywilizacji rzymskiej, upadła kultura łacińska. Nowe państwa powstałe w Europie właśnie z tych ludów odziedziczyły ogromny spadek naukowy i kulturowy, ale nie chcieli, bądź też nie potrafili go wykorzystać. Jedynymi miejscami, gdzie ta nauka przetrwała, wraz z dorobkiem kulturalnym, były kościoły. To one "magazynowały" ową wiedzę i to dzięki nim przetrwała ona w Europie do czasów oświecenia, kiedy to już szczęśliwie mogła znowu troszeczkę szerzej rozłożyć swoje skrzydła.
3. Wpływ na upadek komunizmu - chyba jasny. Tak samo jak w czasach krucjat było to spoiwo, które łączyło ludzi przed wspólnym agresorem.
Tak można wymieniać bez liku, wchodzić coraz bardziej w szczegóły.
Inne plusy? Mogę wspomnieć o dwóch olbrzymich - akcje charytatywne i wpływ na etykę. Taki Caritas chociażby zbiera więcej pieniędzy, aniżeli uwielbiana przez wszystkich lemingów akcja WOŚP (żeby nie było - uważam ją za dobrą, ale znajmy miarę). Do tego nie szuka poklasku i nie unosi się pychą. A takich instytucji jest mnóstwo - misjonarze nie tylko mają za cel katechizację, ale także wspomaganie doraźne.
Jeżeli chodzi o etykę - wielu sądzi, że istnieje coś takiego jak kręgosłup moralny i bez religii człowiek by był wstanie rozróżnić dobro od zła. Historia nam pokazuje inaczej. Albo może nie inaczej, ale udowadnia, że gdy dla jednych dany postępek jest zły, to dla innej grupy może on być dopuszczalny. Chociażby w samej Europie do czasów, gdy chrześcijaństwo nie było jeszcze podstawą postępowania moralnego, występowały liczne, niepotępianie występki, które powinny wołać o pomstę do Boga (o ile jakikolwiek istnieje). Chociażby igrzyska polegające na uśmiercaniu ludzi ku uciesze gawiedzi. Oczywiście kościół też ma wiele plam na swoim honorze w tej materii, ale robił on to wbrew swoim naukom. Dlatego za takie zachowanie powinien być skrytykowany, ale to jednak nauka tego kościoła wprowadziła pewne normy. Dla przykładu - w cywilizacji japońskiej wyrosło chociażby przyzwolenie do samobójstwa, z którym my, Europejczycy, będąc wiernymi naszym podstawom etycznym, nie zgadzamy się. To samo w Afryce mamy z kwestią kanibalizmu, a w cywilizacjach indiańskich - ofiary z ludzi.
Oczywiście można mówić, że wiele z aspektów postępowania chrześcijaństwo odziedziczyło po innych cywilizacjach historycznych, ale to ono wytworzyło skondensowaną formę naszego życia moralnego. Tu - w Europie.
Nie zgodzę się też na stwierdzenie, że pedofilia jest problemem coraz szerszym - to media kreują owy wizerunek, a jak spojrzy się na badania, to zobaczymy, że odsetek pedofilii wśród kleru jest znacznie mniejszy niż wśród ludzi świeckich. Oczywiście jest to problem, ale, powtórzę to jeszcze raz, znajmy miarę.
To by było chyba na tyle."</koniec komentarza>