Oczywiście jest to niemożliwe, a takie porównanie nie służy niczemu innemu, tylko pokazaniu jak bardzo mocno jesteśmy zadłużeni. Na głowę każdego mieszkańca Polski, od oseska do starca, przypada 26 tys. zł długu publicznego. W Polsce pracuje niecałe 16 mln ludzi. Zatem, aby spłacić tę kwotę, każdy zatrudniony musiałby przez rok pracować jak niewolnik nie otrzymując za swoją pracę ani złotówki, a wszystkie wytworzone dobra i usługi oddawać za darmo wierzycielom. Pewne jest, że w tej sytuacji cały szczaw z nasypów byłby wyżarty…
Sama obsługa długu publicznego to ponad 51 mld zł rocznie, czyli stanowi to ponad 15% budżetu naszego kraju. W zasadzie są to pieniądze wywalone w błoto, za które nie kupuje się żadnego dobra i usługi, nie zabezpiecza ludzi społecznie, nie wydaje na wojsko. To tylko pewny dochód osób i instytucji, które pożyczyły rządowi pieniądze na realizację celów, na które nigdy nas nie było stać.
Teoretycznie Polakom żyje się coraz lepiej. Tak wynika ze wskaźników, np. Human Development Index. Tylko, że jest to życie na kredyt.W zasadzie to mnie zawsze najbardziej zastanawiało. Gdzie jest ten bilion złotych? Jakoś nie zauważyłem złotych latarni w parkach. Na co wydaliśmy te pieniądze?
Powinniśmy byli kupić lotniskowce
Co można kupić za 1 bln zł? Np. prawie 3,5 mln luksusowych porsche. Gdzie jest moje porsche? Albo 4 mln całkiem sporych mieszkań! Gdzie jest moje mieszkanie? Ewentualnie można kupić 50 lotniskowców atomowych klasy Nimitz dzięki, którym moglibyśmy opanować morza i oceany, a w raz z nimi ukryte pod dnem surowce.
Ogólnie nie zauważyłem, żebyśmy wydali jakoś sensownie te pieniądze. Nawet nie udało nam się ich wydać bezsensownie, co jest największym absurdem. Po prostu przeżarliśmy majątek i w efekcie mamy nieco ponad 2 tys. km dróg ekspresowych i autostrad; 3 mln studentów, z których większość marnuje tam swój czas i pieniądze; 7 mln emerytów i rencistów, z których całkiem spory procent nie powinien nigdy otrzymać żadnych pieniędzy od państwa oraz 460 posłów, którzy zamiast kupić nam porsche, mieszkania albo lotniskowce, to wydali pieniądze na nie wiadomo co.
Nigdy nie uda nam się spłacić tak olbrzymiego zadłużenia. Możemy co najwyżej powstrzymać jego przyrost, ale z tym paskudnym garbem będą żyły jeszcze nasze wnuki. Jakoś nikt się nie za bardzo pali do tego, aby odwrócić zegar długu. Dlatego bardzo możliwe, że w 2020 roku będziemy już mieli „godzinę” DWA BILIONY.
Łukasz Piechowiak – bez porsche i bez mieszkania.