18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (1) Soft (2) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
🎉🎉🎉 🥳🎂 17 urodziny sadistic.pl 🎂🥳 🎉🎉🎉
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 12:23
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:07
Bardzo dobry, i ciekawy tekst o szkoleniu dla dziennikarzy, którzy chcą pojechać w strefy ogarnięte działaniami wojennymi.



Od kiedy istnieją nowoczesne media, na liniach frontu obok żołnierzy pojawiali się ci ludzie. Z notesami, kamerami, dyktafonami, magnetofonami czy jakimkolwiek innym sprzętem, służącym nagraniu i przekazaniu informacji. Korespondenci wojenni. Znacie ich twarze z TV, Internetu, gazet. Oriana Fallaci, Winston Churchill, Radek Sikorski, Waldemar Milewicz, Ryszard Kapuściński… Szacunek, co?

Według mnie to elita dziennikarstwa. To oni nadstawiają łbów, byśmy w wiadomościach mogli zobaczyć wściekły tłum na egipskim placu Tahrir, czy zagazowanych w Syrii ludzi. Kiedy więc dowiedziałem się, że Ministerstwo Obrony Narodowej organizuje dla chętnych kursy przygotowujące do tego zawodu, powiedziałem sobie – będę tam. No i pojechałem. Było to pięć trudnych, ale cholernie wartościowych dni.

Kurs odbywał się w kieleckim Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych. Dotarliśmy tam w poniedziałek. W sumie – 14 osób. Młodych, najstarszy z nas miał może 35 lat. Cztery kobiety, dziesięciu facetów. Część już była w krajach ogarniętych konfliktami, część (w tym ja) dopiero się do takiego wyjazdu przygotowywała. Po dojechaniu rozlokowano nas w dwuosobowych „bichatach” – takich samych, w jakich mieszkają nasi żołnierze w Afganistanie, Bośni, czy Mali.

Mały, dwuosobowy barak z klimą. Szafki, łóżka, krzesła, jakiś stolik… Spartańsko. Potem wiadomo: mała integracja, zapoznanie i do łóżka. Bo śniadanie miało być o siódmej rano. Jak się nie załapałeś – twój pech. A że pospać lubię, moją ostatnią myślą przed zaśnięciem było „o kurwa…”.

Następny dzień to wykłady. Prowadzone tak przez cywili, jak i wojskowych. Ludzi, którzy wojnę widzieli nie tylko na zdjęciach z Onetu czy migawkach w TVN 24. Jak cywile to doświadczeni korespondenci, po kilku – kilkunastu wyjazdach. Np. Rafał Stańczyk z TVP. No i żołnierze, rzecz jasna. Z Iraku, Afganistanu… Tacy, którzy na misjach byli nie raz i nie dwa. Nie jako kucharze. To żołnierze z bojówek. Ci, którzy prowadzili patrole i w nich uczestniczyli. Jako dowódcy, ganerzy na wieżach Hummerów i MRAP-ów. Tych ludzi słuchało się z zapartym tchem, bo oni wiedzieli co mówią. I niejedno WIDZIELI. Także rany i śmierć kumpla, z którym na ten patrol wyruszyli…

Plan dnia prosty jak lufa Beryla. Śniadanie (7.00) – wykłady – obiad (14.00) – wykłady – kolacja (18.00). Aha, przerwa na wydanie sprzętu – kamizelek kuloodpornych, hełmów. Nielekkich. Kamizelka z pełną płytą to około 12 kg. Hełm – kolejne 1,5. Sporo. Spróbujcie w takim pancerzu pobiegać. Zapewniam, nie jest to łatwe. Po wszystkim trochę czasu wolnego. I spać, bo następny dzień się szykował już dość konkretnie. Ale nikt nie przewidział, że pospać tej nocy nie będzie nam dane…

O 5.40 w środę rano mój sen przerwały kolejno: wybuchy granatów hukowych, wycie syreny i wściekły ryk dowodzącego kursem kapitana: „SCHRON, SCHRON, SCHRON!!!”. W takiej chwili nieważne czy śpisz, siedzisz na klopie, czy myjesz zęby. Wtedy łapiesz kamizelkę, hełm, buty (opcjonalnie) i gonisz ile sił w nogach do najbliższego schronu. Bo wiadomo, że w bazie dzieje się coś złego – na przykład poleciały rakiety.

Nie ma żartów.

Chowasz się, jeśli ci twoja dupa miła. W naszym kampie schron był odległy o osiem metrów. Ale kiedy w połowie śpisz, a dookoła walą granaty hukowe i jest pełno dymu, gubisz się. Nie ma bata. W prawdziwej bazie nie masz prawa tego zrobić. Bo mogą cię znaleźć odłamki i do końca życia będziesz chodził z rurką i słoikiem przywiązanym do nogi.

Potem znowu ćwiczenia. Współdziałanie z żołnierzami. Ochrona. Musisz wiedzieć, kiedy możesz wysiąść z wozu. Gdzie postawić krok. Bo jak postawisz go źle – to możesz pożegnać się z nogą. Pierwsza pomoc. Opuszczanie budynku. Eskorta. Wszystko, co potrzebne. Po południu zaczęło padać. A wtedy wszyscy zajęci byli budowaniem schronów w lesie i konstruowaniu ognisk. Nic fajnego. Jesteś brudny, mokry i machasz saperką… I tak do wieczora.



Prawdziwa zabawa zaczęła się w czwartek. Zamiast stołówki były suche racje wojskowe. Potem wyjazd na patrol i spotkanie ze „starszym” z afgańskiej wioski (swoją drogą w realiach podkieleckiej wsi, facet ubrany w burkę i arafatkę to niezły surrealizm). Następnie mozolne ćwiczenia fizyczne. Po godzinie krav magi wszyscy byli poobijani, a trzeba było zebrać się i w nocy ruszyć w mniejszych grupach w las. Marsz na azymut w nocy, w pełnym oporządzeniu: kamizelka, hełm, moro, plecak. Czas ograniczony. Pot zalewa oczy, gałęzie drapią po gębie. A jak źle postawisz krok, to o zwichnięcie nietrudno… W końcu jakoś dotarliśmy na miejsce bytowania. Konserwa nad ogniskiem, 1,5 godziny snu, bo warty. A noc zimna.

Rano kolejny patrol. I nagle padają strzały. Silniki pojazdów gasną, a eskorta ginie. Do twojego samochodu podbiega gość w kominiarce na głowie i z kałachem w łapie. Słyszysz „Wysiadaj, kurwa!”, a po chwili już jesteś na glebie. Ktoś zakłada ci worek na głowę. Już wiesz, że masz pecha i zostałeś porwany. A jak posiedzisz kilka godzin na betonie polanym wodą, w kajdankach i z workiem na łbie, to choć wiesz, że to ćwiczenia, zaczynasz mieć dość.

Zachodni dziennikarz to łakomy kąsek dla porywaczy. Obojętnie w Syrii, Mali czy Afganistanie. Tak, jak porwany w lipcu Marcin Suder. Pewnego dnia po prostu zniknął. Wyparował. Ale nie myślcie, że facet przepadł. Co to, to nie.

Pomyślcie czasem o ludziach, którzy mówią o tym, co dzieje się w kraju, którego nazwę czasem trudno wymówić, a co dopiero zapamiętać. Oni… my… pracujemy także dla was. Żeby świat nie zagubił się do reszty między kolejnym odcinkiem „M jak Samo życie na Wspólnej”, a kolejnym odcinkiem telewizji śniadaniowej. Mam nadzieję, że kiedyś ja też będę do was mówił sprzed kamery:

„500 metrów za mną przebiega linia frontu…”.

wyszlo.com/kajdanki-worek-na-glowie-i-mokry-beton-czyli-jak-dziennikar...
Zgłoś
Avatar
AnteTheOne 2013-09-23, 15:40
Za burkę i arafatkę zawsze piwko !
Zgłoś
Avatar
Rutherfrodo 2013-09-23, 15:45
Byłem 2 razy w tej jednostce na tygodniowych obozach z liceum ( profil wojskowy ) Ciekawa sprawa, życie w takiej jednostce. Wiem że nas tak nie tępili jak powinni, ale i tak czasami śmiesznie było. W tych barakach spaliśmy po 4-5 osób. Nie są to chyba, aż takie spartańskie warunki, a łóżka były cholernie wygodne. Po całym dniu zabawy w wojsko to nawet podłoga wydaje się idealna do spania.
Zgłoś
Avatar
kjan77 2013-09-23, 16:09 1
Pan_Generał napisał/a:

moro

Moro to było - kilkadziesiąt lat temu. I tylko w Polsce. No, ale to dzisiaj standard - w naszych demobilach ubierają się nawet amerykańscy żołnierze.
Zgłoś
Avatar
Devilyn 2013-09-23, 16:18
Pan_Generał piwko leci ! ... a swoją drogą zajebisty pomysł na wakacje... )
Zgłoś
Avatar
NafazowanyKoleś 2013-09-23, 16:38
mati22252 napisał/a:

Ale chciałbym wziąć udział w takim 2 tygodniowym poligonie dla samego siebie i oczywiście zabawy. Sama służba w wojsku jakoś nigdy do mnie nie przemawiała ale takie ćwiczenia czy szkolenia to jak najbardziej.



W czym problem? Bierz nóż, desantuj się w dżungli gdzieś w bieszczadach albo parku białowieskim i zrób sobie survival. W bieszczadach masz bonusowy hardkor bo są tutaj jeszcze niedźwiedzie i watahy wilków, a nawet dzikich psów.

Jak chcesz do tego postrzelać to kup sobie wiatrówkę.

Wyobraź sobie, że wyjebało cię gdzieś na środku wietnamu i musisz przeżyć. Dla chcącego nic trudnego.

A jeżeli chcesz przeżyć szkolenie bojowe, ale nie chce ci się iść do wojska, to idź do NSR (Narodowe Siły Rezerwowe). Przechodzisz kilkumiesięczne szkolenie wojskowe, jak zdasz z dobrymi wynikami to zostajesz żołnierzem służby rezerwowej i idziesz na wojnę, ale tylko podczas mobilizacji armii (czyli na wypadek wojny). Podczas szkolenia otrzymujesz wypłaty miesięczne. Możesz zgłębić temat jeżeli RZECZYWIŚCIE cię to interesuje, czy tylko pograłeś w call of duty i też byś tak chciał jak w grze.

Dodam, że dostać się tam jest bardzo ciężko, trzeba zdać po kolei testy więc przed zapisaniem się lepiej potrenuj przez pół roku, bo prosto z kompa to raczej daleko nie zajdziesz
Zgłoś
Avatar
tranzystor 2013-09-23, 17:33
Pan_Generał napisał/a:

Kim ty w ogóle kurwa jesteś palancie? Jak Ci się nie podobają tematy to możesz spieprzać, nikt Cię tu kurwa nie trzyma na siłę.



Ciebie cieciu też nikt tu nie trzyma, generał kurwa jak z koziej dupy trąba. Do harcerstwa się nawet nie załapałeś, a w wojsku by cię fala zajebała.
Zgłoś
Avatar
Pan_Generał 2013-09-23, 18:15
tranzystor napisał/a:


Do harcerstwa się nawet nie załapałeś, a w wojsku by cię fala zajebała.



Jesteś zajebisty koleś
Zgłoś
Avatar
KMD 2013-09-23, 19:44
Zawiodłem się.

Powinni robić reporterom testy jak w filmie Taken (Uprowadzona, polecam obie części)
Zgłoś
Avatar
Black Pitt 2013-09-23, 21:17 2
Pan_Generał napisał/a:



Jesteś zajebisty koleś



No kurwa generał

Im więcej wrzucasz tego gówna tym bardziej mnie utwierdzasz w przekonaniu że się nawet kurwa na kuchnię dla piechoty nie załapałeś.
Jeśli cię(!) jara byle wypocina nt "naszej armii" musisz ją znać tylko z opowiadań jebanych kit wzdętych.
W latach '93-94 miałem styczność tylko z zawistnymi patolami od sierściucha po płk, którzy gotowi byli wystawić przepustkę za flachę swojskiego wina, nie wygląda żeby wiele się zmieniło.

Chcesz widzieć jak wygląda zarządzanie armią?

Poczytaj i zanim zaczniesz szczekać swoim zwyczajem, żaden z redaktorów nie został oskarżony ani nie toczą się procesy.

Honor oficera został już tylko w filmach, starych filmach.

nie.com.pl/archiwum/9523

nie.com.pl/archiwum/18088
Zgłoś
Avatar
Koniuszko 2013-09-23, 21:40 5
Fajnie masz Pan Generał. Dane Ci było dać się zmieszać z błotem dobrowolnie.
Kiedy po szkole średniej stwierdziłem, że edukacja przeszkadza mi w zdobywaniu wiedzy i olałem studia, dostałem list. Napisane tam było, że 26.10, tamtego roku mam być w j.w. ileśtam ileśtam o 9:00, albo zgnoją mnie z kilku paragrafów. Postanowiłem tam pójść. Tępak w zielonym berecie spakował moje ubrania w worek i dał mi sprany i wymięty mundur. To jeszcze pikuś - dostałem nielicho schodzone obuwie, w którym nie tylko żyło coś oprócz moich stóp. Tam powstawała cywilizacja! Byłem pewien, że po pół roku nauczę te żyjątka zawiązywać mi sznurowadła - ale środowisko tych kreatur rozpadło się na ćwiczeniach, ale o tym później.
Po wydaniu mundurów zaprowadzono nas (to znaczy mnie i kilkudziesięciu innych wystraszonych 19-20 latków) do miejsca zakwaterowania. W 19 osobowej sali było tyleż metalowych łóżek, na których na rozciągniętych przez lata eksploatacji sprężynach leżała szmata dumnie zwana materacem. W każdą z tych szmat wsiąknięte były hektolitry moczu, tryliardy wesz i innego robactwa. Słowem, materace były pełniejsze życia, niż szwadron wojska w ataku! A to dopiero pierwszy dzień! Pozostały jeszcze 364 pobudki.
Do przysięgi budzili nas o 5:30. 5 minut na poranną odlewnię i skrobanie ryjów z dziewiczego zarostu. Łazienka mieściła 20 ryjów na raz, a nas na baterii było 80. Kto nie znał ryja na pamięć miał pecha. Popompował sobie, albo poprzysiadywał przed apelem. Przekonywano nas, że nie da się skutecznie bronić ojczyzny, kiedy ma się jakiś pyłek na bucie, albo wąs się na ryjek rzucił. Nie ma też co próbować walczyć z najeźdźcą, kiedy w mundurze odpięty jest guzik od kieszeni. Tłumaczono, że jak wstaje się rano na wojnę, należy dokładnie posłać barłóg, ale tak, żeby fałdki na kocyku nie było!
Zaprawa: Pierwsza zaprawa była spoko. 6 kółeczek dookoła jednostki. Strój góra dresy, dół BGSy. W czasie późniejszej służby było różnie. Bywały w grudniu komendy w stylu góra skóra, dół jak góra - czyli banda zniewolonych młodzieńców biegała na mrozie w samych bgsach i tenisówkach.
Śniadanie: Zupa mleczna, bo wojsko musi być dziarskie. Skład zupy to przeważnie owies, woda i trochę mleka dla ładniejszego zabarwienia. 4 część bochenka chleba i 4 plasterki lichej wędliny, lub łyżka dżemu.
Pierwsze godziny upłynęły na sprawach organizacyjnych. Każdy rozmawiał z dowódcą drużyny, kłamał na temat spożycia alkoholu, lub uparcie twierdził, że poza jednostką nie ma gdzie się zatrzymać, oprócz rodzinnego domu. Same Billy No-mates! Kto w końcu wiedział, czy ta fala to będzie jak tafla jeziora przy zefirku, czy jakieś jebitne tsunami. Naoglądał się człowiek krolli i samowolek - to nie wie co mam myśleć, uciekać już czy poczekać jeszcze chwilkę.
Jarać mi się chciało jak psu jeb... WRÓĆ!!! obcować seksualnie, więc nie myślałem logicznie. Przyznałem się jak na spowiedzi, gdzie mnie mogą znaleźć jak mi służba krajowi zbrzydnie.
Potem wykłady - nauka przysięgi, prawo użycia broni itd,itd,itd.
Pas taktyczny: MASKI WŁÓŻ!!! Posłusznie ubieram gumianą osłonę, w której niejeden paw pływał. Przez nieszczelności gryzący dym wbija się w płuca jak zęby tarantuli w łebek biedronki. Każą biec, w kamizelce z żelastwem na klacie i stalowym skupiaczu myśli na czerepie. Na ramieniu dynda żelastwo do zabijania. Na wykładach przebąknęli jak biegać, żeby bagnetu zatkniętego na czubku żelastwa nie wbić sobie, ani koledze w zadek. Fragmenty drutu kolczastego mocno nadwyrężyły moje trzewiki bitewne, co mnie zaczynało martwić, tym bardziej że zdążyłem zaprzyjaźnić się ze współlokatorami mojego obuwia. Powrót z pasa do miejsca zakwaterowania pozbawił młodą cywilizację wszelkich nadziei rozwoju. Wędrując przez las w formacji czwórkowej nie można było łamać szyku. Byłem wysportowanym młodzieńcem, zatem po ćwiczeniach szedłem na czele grupy, aby nadać tempo. przed nami na drodze wyrosła nielicha kałuża. Kapral wywrzeszczał uprzejmie, żeby pokonać tą niewielką przeszkodę wodną, gdyż nie stanowi żadnego znaczenia taktyczno-bojowego. Okazało się, że kałuża miała około metr głębokości. W myśl doktryny - wojsko nie myśli, wojsko wykonuje rozkazy - polazłem przez tą kałużę zostawiając podeszwę prawego buta, a wraz z nim około miliona stworzeń, które już polubiły smak moich stóp. Tak lazłem bez butów do samej jednostki, przemoknięty ponad pas, więc dopadło mnie srogie przeziębienie.
W kolejce do medyka siedział "stary" poborowy (miał coś ze 100 ddc) mówi do mnie -co kocie, kita się zjeżyła? Po witaminę C przyszłeś? (Pisownia taka jak i cytowane słowa). Po wyjściu od medyka pomyślałem - no prorok! Oddychać nie mogę, a piguła dał mi witaminę C, pół paczki polopiryny i zalecił miękkie obuwie. (po kilku miesiącach dowiedziałem się, że aby zostać medykiem w garnizonie wystarczy umieć przepisać witaminę C, polopirynę i z wielką fachowością w głosie zalecać miękkie obuwie). Za poświęcenie dowódca drużyny wspaniałomyślnie zwolnił mnie z pompek na zaprawie na drugi dzień. Tak wesolutko mijały dni. Mogę opowiadać i opowiadać anegdotki ze służby państwu, przygotowania do obrony ziemi i obywateli, ale spieszę się na piwko do koleżki.
Na zakończenie dodam, że wojo mnie zmęczyło, zgnoiło, ale i wiele WIELE nauczyło. Nie żałuję że odbyłem służbę zasadniczą.

No to powiedz więcej o twardej szkole jaką dostałeś kolego Pan Generał. Wypiję jedno piwko za Twoje zdrowie. No i jedno wirtualne postawię.
Zgłoś
Avatar
Pan_Generał 2013-09-23, 22:13
Treść komentarza został ukryta - użytkownik otrzymał ostrzeżenie za ten wpis.
Avatar
Black Pitt 2013-09-23, 22:33
Treść komentarza został ukryta - użytkownik otrzymał ostrzeżenie za ten wpis.
Avatar
Pan_Generał 2013-09-23, 22:36
Treść komentarza został ukryta - użytkownik otrzymał ostrzeżenie za ten wpis.
Avatar
MrBean 2013-09-24, 1:14
Pan_Generał napisał/a:

Kim ty w ogóle kurwa jesteś palancie? Jak Ci się nie podobają tematy to możesz spieprzać, nikt Cię tu kurwa nie trzyma na siłę.

Obrazek



A co ty myślisz fiucie, że każdy będzie się jarał twoimi wstawkami i ogólnie och i ach? Co ty kurwa pizda jesteś? Ktoś cię skrytykował i już ból odbytu? Poskarż się mamie, ciotce i babce. Kurwa zarejestrowałem się tylko dlatego bo mnie wkurwia już ta kurwa wieczna pizdzielcza wrażliwość autorów badziewi. Jak jakieś pierdolone, kurwa emo. Gdzie się podziały zabawne komenty...

Koniuszko napisał/a:


Na zakończenie dodam, że wojo mnie zmęczyło, zgnoiło, ale i wiele WIELE nauczyło. Nie żałuję że odbyłem służbę zasadniczą.



Ja w zasadniczej nie byłem, jedynie szkolenie 3-miesięczne na studiach (dobrowolne), ale często słyszę od tych co byli w zasadniczej, że ich wojsko dużo nauczyło, ale jakoś kurwa nikt nie jest wstanie wymienić nic poza strzelaniem z ak. Ja wiem jedno, niektórych to wojo nauczyło się myć bo jak zaczynał to jebał jak cap, a potem to nawet prać skarpety się nauczył jeden z drugim.
Zgłoś
Avatar
Koniuszko 2013-09-24, 3:05
@ Pan Generał. Opisałem tylko pierwszy tydzień i to właśnie unitarki. 364 pobudki zostały po pierwszym dniu. Po miesiącu była przysięga, a po niej budzili już o pół godziny później. Odleżyn można było dostać.

Punkt drugi: Były kompletne dresy, mundury i inne odzienie. Nawet worki po ziemniakach dałyby uczucie luksusu przy -15 celsjuszach.

Punkt trzeci. Wspomniałem, że nie poszedłem do wojska dla przyjemności i że bałem się, co ci psychopaci mogą zrobić. Na podstawie opowiadań starszych kolegów i wymienionych filmów, miałem złe przeczucia.

No trampki to chyba na zapalenie ucha! Miękkie obuwie dostawali wyjątkowo ciężko chorzy. Dla komfortu to była witamina C. Polopiryna, jak termometr pokazywał powyżej 37. Trampki były dla wybranych!

Punkt piąty: Czyli co? Po znajomościach wymigałeś się od armii i jesteś z tego dumny? Powiedziałem, że przeżyłem mnóstwo upokorzeń i rozczarowań. Nie wspomniałem, że jeden kapsel nie puścił mnie na przepustkę bo taki miał kaprys. Miałem jechać wtedy do dziewczyny. Nie wspomniałem o tym, bo nie chciałem wyjść przy Tobie na lalusia, ale znajomości 1000 sposobów na wymiganie się od woja nic nie przebije.
To że nie bawiłem się w wojsku świetnie, to żaden wstyd. Ale jak było trzeba - to byłem. Nie kombinowałem, nie spieprzałem i nikt nie powie, że miękkim chu... WRÓĆ!!! przyrodzeniem, mnie ojciec zrobił. Odpękałem swoje i sam kociłem młodych...

Ubawiło mnie, że wspomniałeś o samych softowych zabawach, jak bobudka, czy medyk - a o butach materacach, czy maskach gazowych całkiem zapomniałeś... Co Ty dla TVNu pracujesz?

@ MrBean - wszystkie nauki o jakich wspomniałeś w wojsku nazywają się dyscypliną. Poczucie obowiązku, solidarności z grupą (w wojsku panowała odpowiedzialność zbiorowa - jak jeden napsocił, to cała kompania miała przerąbane) i inne wartości wlazły we mnie dopiero w woju. Przy okazji nauczyłem się pastować buty na glanc i spać na stojąco. Strzelać do dzisiaj nie umiem - zrywam strzały i nie mogę skupić się na celu. Nie szukam rozwiązania kłopotu, bo po wojsku nie miałem zbyt często broni w rękach (oprócz szkoleń rezerwy i kilku wypadów z kumplami na strzelnicę - ale wtedy moje wyniki były równie marne) i jakoś mnie nie korci, żeby sobie postrzelać. Nauczyłem się za to w wojsku całkiem nieźle prowadzić. Stara 266 perfekcyjnie parkowałem w kopertę już po kilku próbach. Chorąży mierzył odstępy linijką. Można z wojska wyciągnąć pozytywne wartości.
Taka ciekawostka. Nigdy z CV nie usunąłem, że mam uregulowany stosunek do służby wojskowej, z kategorią "A". W oczach moich pracodawców to był zawsze pozytyw.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie