Ewakuujecie się?
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:39
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 0:14
🔥
20 miesięcy bezwzględnego więzienia za post na FB
- teraz popularne
#dziennikarstwo
Tak powinno wyglądać prawdziwe rzetelne dziennikarstwo. Znacznie różny punkt widzenia od tego który jest ludziom wciskany przez media głównego nurtu.
Lubię oglądać ten program oraz wszelkie niezależne media które jeszcze jakoś się przed cenzurą w internacie bronią.
Lubię oglądać ten program oraz wszelkie niezależne media które jeszcze jakoś się przed cenzurą w internacie bronią.
Materiał własny.
Rano siedzę przy kawie, tvn coś tam w dzień dobry pieprzy głupoty.. nagle spostrzegłem błąd a może zamierzone działanie
przyznawać się kto pracuje w TVN ?
Rano siedzę przy kawie, tvn coś tam w dzień dobry pieprzy głupoty.. nagle spostrzegłem błąd a może zamierzone działanie
przyznawać się kto pracuje w TVN ?
Najlepszy komentarz (108 piw)
inż_Karwowski
• 2018-01-29, 21:06
Tam nie przyjeliby sadola.
TVN przyjmuje pedalow i inne sprzedajace dupe cioty
TVN przyjmuje pedalow i inne sprzedajace dupe cioty
Witam
Przeglądając internety natknąłem się na materiał Rafała Otoki-Frąckiewicza o zakłamaniu organizacji "Otwarte Klatki" Oczywiście jak można się było od początku domyśleć, że w cale nie chodzi o dobro biednych lisków i norek, ale o gruby hajs. Szczegóły załączam w filmiku.
Po prostu
Zostawiam to tutaj, żeby nagłośnić to jawne skurwysyństwo.
Przeglądając internety natknąłem się na materiał Rafała Otoki-Frąckiewicza o zakłamaniu organizacji "Otwarte Klatki" Oczywiście jak można się było od początku domyśleć, że w cale nie chodzi o dobro biednych lisków i norek, ale o gruby hajs. Szczegóły załączam w filmiku.
Po prostu
Zostawiam to tutaj, żeby nagłośnić to jawne skurwysyństwo.
Najlepszy komentarz (72 piw)
dziobak90
• 2017-06-08, 8:34
up
Tępy jakiś jesteś? Czy napisałem gdzieś, że chcę by zabijano zwierzęta na futra? Chodzi o fakt, że organizacja która rzekomo walczy z ubojem tak naprawdę ma głęboko w dupie los tych istot. Jestem absolutnie przeciwny zabijaniu dla futer, a udostępniając materiał chciałem pokazać zakłamanie tych "prawych". Więc skończ pierdolić i zacznij pojmować świat szerzej niż tylko z poziomu swojego niedojebanego ego. Nie pozdrawiam.
Tępy jakiś jesteś? Czy napisałem gdzieś, że chcę by zabijano zwierzęta na futra? Chodzi o fakt, że organizacja która rzekomo walczy z ubojem tak naprawdę ma głęboko w dupie los tych istot. Jestem absolutnie przeciwny zabijaniu dla futer, a udostępniając materiał chciałem pokazać zakłamanie tych "prawych". Więc skończ pierdolić i zacznij pojmować świat szerzej niż tylko z poziomu swojego niedojebanego ego. Nie pozdrawiam.
Ciekawie opowiedziane i co najważniejsze szczerze że trzeba się z tym zgodzić
Dziś miał miejsce meeting na ulicach Paryża z udziałem czołowych polityków wielu państw. Na oko 40 osób. Marsz przeciwko terroryzmowi. Marsz mówił coś o wolności słowa, liberalnej demokracji i innych głupotach, jak to zwykle przy okazji tego rodzaju spotkań.
Podkreślam - wolność słowa i rządy ludu. Może pokrótce wymienię kilku przedstawicieli rządów, które w szczególności wspierają te ideały, pozwalając na swobodę wypowiedzi i poszanowanie dla ogólnie pojętej wolności w ich państwach:
Minister Spraw Zagranicznych - Sameh Shoukry, Egipt - zdelegalizowanie Bractwa Muzułmańskiego, dziennikarze wspierający to ugrupowanie zostali skazani na 7 lat pozbawienia wolności,
Premier Ahmet Davutoğlu, Turcja - obecnie w więzieniu siedzi 7 dziennikarzy, którzy wspierali niedawno zdelegalizowane partie opozycyjne, w ciągu ostatnich 2 lat ogółem blisko 50 dziennikarzy zostało wrzuconych do więzenia,
Premier David Cameron, Wielka Brytania - gdy The Guardian opisał rewelacje Snowdena, sekretarz z rządu UK napomknął jednemu z redaktorów gazety, "Możemy pójść na ugodę, albo do sądu." dodając "Wielu ludzi z rządu uważa, że powinniście zostać zamknięci".
Premier Enda Kenny, Irlandia - "bluźnierstwo" w Irlandi przeciwko jakiejkolwiek religii jest karane, jeśli chodzi o publikacje redakcyjne od 2009 roku. Jakiś czas temu pewien muzułmanin zapewnił, iż pozwie każdą redakcje, która przedrukuje obraźliwą okładkę z Mahometem autorstwa Charlie Hebdo.
Rozliczcie ich sami.
PS. Nie przerzucajcie tego do działu polityka. To jest absurd dnia codziennego - takie akcje mają miejsce codziennie.
Podkreślam - wolność słowa i rządy ludu. Może pokrótce wymienię kilku przedstawicieli rządów, które w szczególności wspierają te ideały, pozwalając na swobodę wypowiedzi i poszanowanie dla ogólnie pojętej wolności w ich państwach:
Minister Spraw Zagranicznych - Sameh Shoukry, Egipt - zdelegalizowanie Bractwa Muzułmańskiego, dziennikarze wspierający to ugrupowanie zostali skazani na 7 lat pozbawienia wolności,
Premier Ahmet Davutoğlu, Turcja - obecnie w więzieniu siedzi 7 dziennikarzy, którzy wspierali niedawno zdelegalizowane partie opozycyjne, w ciągu ostatnich 2 lat ogółem blisko 50 dziennikarzy zostało wrzuconych do więzenia,
Premier David Cameron, Wielka Brytania - gdy The Guardian opisał rewelacje Snowdena, sekretarz z rządu UK napomknął jednemu z redaktorów gazety, "Możemy pójść na ugodę, albo do sądu." dodając "Wielu ludzi z rządu uważa, że powinniście zostać zamknięci".
Premier Enda Kenny, Irlandia - "bluźnierstwo" w Irlandi przeciwko jakiejkolwiek religii jest karane, jeśli chodzi o publikacje redakcyjne od 2009 roku. Jakiś czas temu pewien muzułmanin zapewnił, iż pozwie każdą redakcje, która przedrukuje obraźliwą okładkę z Mahometem autorstwa Charlie Hebdo.
Rozliczcie ich sami.
PS. Nie przerzucajcie tego do działu polityka. To jest absurd dnia codziennego - takie akcje mają miejsce codziennie.
Bardzo dobry, i ciekawy tekst o szkoleniu dla dziennikarzy, którzy chcą pojechać w strefy ogarnięte działaniami wojennymi.
Od kiedy istnieją nowoczesne media, na liniach frontu obok żołnierzy pojawiali się ci ludzie. Z notesami, kamerami, dyktafonami, magnetofonami czy jakimkolwiek innym sprzętem, służącym nagraniu i przekazaniu informacji. Korespondenci wojenni. Znacie ich twarze z TV, Internetu, gazet. Oriana Fallaci, Winston Churchill, Radek Sikorski, Waldemar Milewicz, Ryszard Kapuściński… Szacunek, co?
Według mnie to elita dziennikarstwa. To oni nadstawiają łbów, byśmy w wiadomościach mogli zobaczyć wściekły tłum na egipskim placu Tahrir, czy zagazowanych w Syrii ludzi. Kiedy więc dowiedziałem się, że Ministerstwo Obrony Narodowej organizuje dla chętnych kursy przygotowujące do tego zawodu, powiedziałem sobie – będę tam. No i pojechałem. Było to pięć trudnych, ale cholernie wartościowych dni.
Kurs odbywał się w kieleckim Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych. Dotarliśmy tam w poniedziałek. W sumie – 14 osób. Młodych, najstarszy z nas miał może 35 lat. Cztery kobiety, dziesięciu facetów. Część już była w krajach ogarniętych konfliktami, część (w tym ja) dopiero się do takiego wyjazdu przygotowywała. Po dojechaniu rozlokowano nas w dwuosobowych „bichatach” – takich samych, w jakich mieszkają nasi żołnierze w Afganistanie, Bośni, czy Mali.
Mały, dwuosobowy barak z klimą. Szafki, łóżka, krzesła, jakiś stolik… Spartańsko. Potem wiadomo: mała integracja, zapoznanie i do łóżka. Bo śniadanie miało być o siódmej rano. Jak się nie załapałeś – twój pech. A że pospać lubię, moją ostatnią myślą przed zaśnięciem było „o kurwa…”.
Następny dzień to wykłady. Prowadzone tak przez cywili, jak i wojskowych. Ludzi, którzy wojnę widzieli nie tylko na zdjęciach z Onetu czy migawkach w TVN 24. Jak cywile to doświadczeni korespondenci, po kilku – kilkunastu wyjazdach. Np. Rafał Stańczyk z TVP. No i żołnierze, rzecz jasna. Z Iraku, Afganistanu… Tacy, którzy na misjach byli nie raz i nie dwa. Nie jako kucharze. To żołnierze z bojówek. Ci, którzy prowadzili patrole i w nich uczestniczyli. Jako dowódcy, ganerzy na wieżach Hummerów i MRAP-ów. Tych ludzi słuchało się z zapartym tchem, bo oni wiedzieli co mówią. I niejedno WIDZIELI. Także rany i śmierć kumpla, z którym na ten patrol wyruszyli…
Plan dnia prosty jak lufa Beryla. Śniadanie (7.00) – wykłady – obiad (14.00) – wykłady – kolacja (18.00). Aha, przerwa na wydanie sprzętu – kamizelek kuloodpornych, hełmów. Nielekkich. Kamizelka z pełną płytą to około 12 kg. Hełm – kolejne 1,5. Sporo. Spróbujcie w takim pancerzu pobiegać. Zapewniam, nie jest to łatwe. Po wszystkim trochę czasu wolnego. I spać, bo następny dzień się szykował już dość konkretnie. Ale nikt nie przewidział, że pospać tej nocy nie będzie nam dane…
O 5.40 w środę rano mój sen przerwały kolejno: wybuchy granatów hukowych, wycie syreny i wściekły ryk dowodzącego kursem kapitana: „SCHRON, SCHRON, SCHRON!!!”. W takiej chwili nieważne czy śpisz, siedzisz na klopie, czy myjesz zęby. Wtedy łapiesz kamizelkę, hełm, buty (opcjonalnie) i gonisz ile sił w nogach do najbliższego schronu. Bo wiadomo, że w bazie dzieje się coś złego – na przykład poleciały rakiety.
Nie ma żartów.
Chowasz się, jeśli ci twoja dupa miła. W naszym kampie schron był odległy o osiem metrów. Ale kiedy w połowie śpisz, a dookoła walą granaty hukowe i jest pełno dymu, gubisz się. Nie ma bata. W prawdziwej bazie nie masz prawa tego zrobić. Bo mogą cię znaleźć odłamki i do końca życia będziesz chodził z rurką i słoikiem przywiązanym do nogi.
Potem znowu ćwiczenia. Współdziałanie z żołnierzami. Ochrona. Musisz wiedzieć, kiedy możesz wysiąść z wozu. Gdzie postawić krok. Bo jak postawisz go źle – to możesz pożegnać się z nogą. Pierwsza pomoc. Opuszczanie budynku. Eskorta. Wszystko, co potrzebne. Po południu zaczęło padać. A wtedy wszyscy zajęci byli budowaniem schronów w lesie i konstruowaniu ognisk. Nic fajnego. Jesteś brudny, mokry i machasz saperką… I tak do wieczora.
Prawdziwa zabawa zaczęła się w czwartek. Zamiast stołówki były suche racje wojskowe. Potem wyjazd na patrol i spotkanie ze „starszym” z afgańskiej wioski (swoją drogą w realiach podkieleckiej wsi, facet ubrany w burkę i arafatkę to niezły surrealizm). Następnie mozolne ćwiczenia fizyczne. Po godzinie krav magi wszyscy byli poobijani, a trzeba było zebrać się i w nocy ruszyć w mniejszych grupach w las. Marsz na azymut w nocy, w pełnym oporządzeniu: kamizelka, hełm, moro, plecak. Czas ograniczony. Pot zalewa oczy, gałęzie drapią po gębie. A jak źle postawisz krok, to o zwichnięcie nietrudno… W końcu jakoś dotarliśmy na miejsce bytowania. Konserwa nad ogniskiem, 1,5 godziny snu, bo warty. A noc zimna.
Rano kolejny patrol. I nagle padają strzały. Silniki pojazdów gasną, a eskorta ginie. Do twojego samochodu podbiega gość w kominiarce na głowie i z kałachem w łapie. Słyszysz „Wysiadaj, kurwa!”, a po chwili już jesteś na glebie. Ktoś zakłada ci worek na głowę. Już wiesz, że masz pecha i zostałeś porwany. A jak posiedzisz kilka godzin na betonie polanym wodą, w kajdankach i z workiem na łbie, to choć wiesz, że to ćwiczenia, zaczynasz mieć dość.
Zachodni dziennikarz to łakomy kąsek dla porywaczy. Obojętnie w Syrii, Mali czy Afganistanie. Tak, jak porwany w lipcu Marcin Suder. Pewnego dnia po prostu zniknął. Wyparował. Ale nie myślcie, że facet przepadł. Co to, to nie.
Pomyślcie czasem o ludziach, którzy mówią o tym, co dzieje się w kraju, którego nazwę czasem trudno wymówić, a co dopiero zapamiętać. Oni… my… pracujemy także dla was. Żeby świat nie zagubił się do reszty między kolejnym odcinkiem „M jak Samo życie na Wspólnej”, a kolejnym odcinkiem telewizji śniadaniowej. Mam nadzieję, że kiedyś ja też będę do was mówił sprzed kamery:
„500 metrów za mną przebiega linia frontu…”.
wyszlo.com/kajdanki-worek-na-glowie-i-mokry-beton-czyli-jak-dziennikar...
Od kiedy istnieją nowoczesne media, na liniach frontu obok żołnierzy pojawiali się ci ludzie. Z notesami, kamerami, dyktafonami, magnetofonami czy jakimkolwiek innym sprzętem, służącym nagraniu i przekazaniu informacji. Korespondenci wojenni. Znacie ich twarze z TV, Internetu, gazet. Oriana Fallaci, Winston Churchill, Radek Sikorski, Waldemar Milewicz, Ryszard Kapuściński… Szacunek, co?
Według mnie to elita dziennikarstwa. To oni nadstawiają łbów, byśmy w wiadomościach mogli zobaczyć wściekły tłum na egipskim placu Tahrir, czy zagazowanych w Syrii ludzi. Kiedy więc dowiedziałem się, że Ministerstwo Obrony Narodowej organizuje dla chętnych kursy przygotowujące do tego zawodu, powiedziałem sobie – będę tam. No i pojechałem. Było to pięć trudnych, ale cholernie wartościowych dni.
Kurs odbywał się w kieleckim Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych. Dotarliśmy tam w poniedziałek. W sumie – 14 osób. Młodych, najstarszy z nas miał może 35 lat. Cztery kobiety, dziesięciu facetów. Część już była w krajach ogarniętych konfliktami, część (w tym ja) dopiero się do takiego wyjazdu przygotowywała. Po dojechaniu rozlokowano nas w dwuosobowych „bichatach” – takich samych, w jakich mieszkają nasi żołnierze w Afganistanie, Bośni, czy Mali.
Mały, dwuosobowy barak z klimą. Szafki, łóżka, krzesła, jakiś stolik… Spartańsko. Potem wiadomo: mała integracja, zapoznanie i do łóżka. Bo śniadanie miało być o siódmej rano. Jak się nie załapałeś – twój pech. A że pospać lubię, moją ostatnią myślą przed zaśnięciem było „o kurwa…”.
Następny dzień to wykłady. Prowadzone tak przez cywili, jak i wojskowych. Ludzi, którzy wojnę widzieli nie tylko na zdjęciach z Onetu czy migawkach w TVN 24. Jak cywile to doświadczeni korespondenci, po kilku – kilkunastu wyjazdach. Np. Rafał Stańczyk z TVP. No i żołnierze, rzecz jasna. Z Iraku, Afganistanu… Tacy, którzy na misjach byli nie raz i nie dwa. Nie jako kucharze. To żołnierze z bojówek. Ci, którzy prowadzili patrole i w nich uczestniczyli. Jako dowódcy, ganerzy na wieżach Hummerów i MRAP-ów. Tych ludzi słuchało się z zapartym tchem, bo oni wiedzieli co mówią. I niejedno WIDZIELI. Także rany i śmierć kumpla, z którym na ten patrol wyruszyli…
Plan dnia prosty jak lufa Beryla. Śniadanie (7.00) – wykłady – obiad (14.00) – wykłady – kolacja (18.00). Aha, przerwa na wydanie sprzętu – kamizelek kuloodpornych, hełmów. Nielekkich. Kamizelka z pełną płytą to około 12 kg. Hełm – kolejne 1,5. Sporo. Spróbujcie w takim pancerzu pobiegać. Zapewniam, nie jest to łatwe. Po wszystkim trochę czasu wolnego. I spać, bo następny dzień się szykował już dość konkretnie. Ale nikt nie przewidział, że pospać tej nocy nie będzie nam dane…
O 5.40 w środę rano mój sen przerwały kolejno: wybuchy granatów hukowych, wycie syreny i wściekły ryk dowodzącego kursem kapitana: „SCHRON, SCHRON, SCHRON!!!”. W takiej chwili nieważne czy śpisz, siedzisz na klopie, czy myjesz zęby. Wtedy łapiesz kamizelkę, hełm, buty (opcjonalnie) i gonisz ile sił w nogach do najbliższego schronu. Bo wiadomo, że w bazie dzieje się coś złego – na przykład poleciały rakiety.
Nie ma żartów.
Chowasz się, jeśli ci twoja dupa miła. W naszym kampie schron był odległy o osiem metrów. Ale kiedy w połowie śpisz, a dookoła walą granaty hukowe i jest pełno dymu, gubisz się. Nie ma bata. W prawdziwej bazie nie masz prawa tego zrobić. Bo mogą cię znaleźć odłamki i do końca życia będziesz chodził z rurką i słoikiem przywiązanym do nogi.
Potem znowu ćwiczenia. Współdziałanie z żołnierzami. Ochrona. Musisz wiedzieć, kiedy możesz wysiąść z wozu. Gdzie postawić krok. Bo jak postawisz go źle – to możesz pożegnać się z nogą. Pierwsza pomoc. Opuszczanie budynku. Eskorta. Wszystko, co potrzebne. Po południu zaczęło padać. A wtedy wszyscy zajęci byli budowaniem schronów w lesie i konstruowaniu ognisk. Nic fajnego. Jesteś brudny, mokry i machasz saperką… I tak do wieczora.
Prawdziwa zabawa zaczęła się w czwartek. Zamiast stołówki były suche racje wojskowe. Potem wyjazd na patrol i spotkanie ze „starszym” z afgańskiej wioski (swoją drogą w realiach podkieleckiej wsi, facet ubrany w burkę i arafatkę to niezły surrealizm). Następnie mozolne ćwiczenia fizyczne. Po godzinie krav magi wszyscy byli poobijani, a trzeba było zebrać się i w nocy ruszyć w mniejszych grupach w las. Marsz na azymut w nocy, w pełnym oporządzeniu: kamizelka, hełm, moro, plecak. Czas ograniczony. Pot zalewa oczy, gałęzie drapią po gębie. A jak źle postawisz krok, to o zwichnięcie nietrudno… W końcu jakoś dotarliśmy na miejsce bytowania. Konserwa nad ogniskiem, 1,5 godziny snu, bo warty. A noc zimna.
Rano kolejny patrol. I nagle padają strzały. Silniki pojazdów gasną, a eskorta ginie. Do twojego samochodu podbiega gość w kominiarce na głowie i z kałachem w łapie. Słyszysz „Wysiadaj, kurwa!”, a po chwili już jesteś na glebie. Ktoś zakłada ci worek na głowę. Już wiesz, że masz pecha i zostałeś porwany. A jak posiedzisz kilka godzin na betonie polanym wodą, w kajdankach i z workiem na łbie, to choć wiesz, że to ćwiczenia, zaczynasz mieć dość.
Zachodni dziennikarz to łakomy kąsek dla porywaczy. Obojętnie w Syrii, Mali czy Afganistanie. Tak, jak porwany w lipcu Marcin Suder. Pewnego dnia po prostu zniknął. Wyparował. Ale nie myślcie, że facet przepadł. Co to, to nie.
Pomyślcie czasem o ludziach, którzy mówią o tym, co dzieje się w kraju, którego nazwę czasem trudno wymówić, a co dopiero zapamiętać. Oni… my… pracujemy także dla was. Żeby świat nie zagubił się do reszty między kolejnym odcinkiem „M jak Samo życie na Wspólnej”, a kolejnym odcinkiem telewizji śniadaniowej. Mam nadzieję, że kiedyś ja też będę do was mówił sprzed kamery:
„500 metrów za mną przebiega linia frontu…”.
wyszlo.com/kajdanki-worek-na-glowie-i-mokry-beton-czyli-jak-dziennikar...
Najlepszy komentarz (24 piw)
Pan_Generał
• 2013-09-20, 23:21
Kim ty w ogóle kurwa jesteś palancie? Jak Ci się nie podobają tematy to możesz spieprzać, nikt Cię tu kurwa nie trzyma na siłę.
Mariusz Max Kolonko "mówi jak jest" z dziennikarstwem w Polsce.
Najlepszy komentarz (144 piw)
D................k
• 2013-06-06, 19:08
Pan Mariusz coraz śmielej sobie poczyna i coraz ostrzej wypowiada się o polskich mediach... I bardzo dobrze, bo poziom dziennikarstwa w naszym kraju stoi na żenująco niskim poziomie. Zamiast zachęcać do dyskursu ludzi o poglądach wyważonych, zaprasza się oszołomów, którzy przyciągną przed odbiorniki widownię negatywną. Zobaczcie jak to wygląda w programie Tomasza Lisa, albo u Olejnik. Bokserka słowna i próba zdominowania oponenta.
“W Ameryce nie ma czegoś takiego, w tym rozdziale historii świata, jak niezależna prasa. Wy to wiecie i ja to wiem. Żaden z was nie śmie uczciwie przedstawić swojej opinii. A gdyby spróbował, to wie z góry, że nigdy by się to nie ukazało w druku… Interesem żurnalisty jest zniszczenie prawdy, kłamanie w żywe oczy, perwersja, poniżenie, drżenie u stóp mamony i sprzedawanie swojego kraju i swojej rasy za codzienny chleb. Wy o tym wiecie i ja o tym wiem; i co za szaleństwo wznosić ten toast za niezależną prasę? Jesteśmy narzędziami i wasalami bogaczy za kulisami. Jesteśmy marionetkami; oni pociągają za sznurki, a my tańczymy. Nasze talenty, nasze możliwości i nasze życia są własnością innych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.”
John Swinton,
były szef personalny New York Times
John Swinton,
były szef personalny New York Times
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów