Kilka lat temu pracowałem w polskiej filii niemieckiej firmy. Trzy, cztery razy do roku mieliśmy wyjazdy-szkolenia w centrali w Rzeszy. Zwykle po jednej osobie z każdego działu. Raz wyjechał z nami fanatyczny folksdojcz z Opolszczyzny. Ogólnie wszystko co polskie do dupy, a Niemcy to raj na ziemi.I chyba oczekiwał tu -na Ziemiach Zachodnich na swoich ziomków,aż przyjdą i wyswobodzą Śląsk Opolski od Polaków w imię hasła: Nasi Są Daleko Ale Przyjdą. Mieszkaliśmy w hotelu w pokojach dwuosobowych,mnie akurat przypadło dzielić pokój z Adolfikiem (jak nazywaliśmy go między sobą). Adolfik miał na swoim telefonie mnóstwo różnego naziszajskiego stafu: hitlerowskie marsze,przemowy Adolfa H itp. Kiedy poszedł się kąpać wpadłem na niezły pomysł. Jako dzwonek ustawiłem mu "die fahne hoch",którego z lubością słuchał (dla niewtajemniczonych: jest to nieoficjalny hymn III Rzeszy- publiczne odtwarzanie w RFN jest karane więzieniem). Wyobraźcie sobie miny posłusznych szwabów (8 osób), którzy usłyszeli na spotkaniu służbowym (tak, burak nie wyciszył nawet telefonu) pieśń z czasów młodości ich rodziców. Nie,nie stanęli na baczność, strasznie się wkurwili i zażenowali (lata tresury robią swoje), że jakiś Polak śmie to puszczać. Mina Adolfika i kłopoty jakie miał za swoją miłość do Hitlera- bezcenne.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis