@Cys23
Jakiej kurwa kulturze wyrosłej na tradycji chrześcijańskiej??? Kulturze tradycyjnego przejmowania; niszczenia i palenia wcześniejszych lub innych kultur wraz z produktami ich dorobku intelektualnego-stworzonych przez ludy niewyrosłe na micie powstałym z wymysłów pastchów bydła z jakichś wzgórz, o tym mówisz? No to zwracam honor, rzeczywiście tradycja palenia pięknych kobiet, na widok których męski organ rozrodczy zwykł był się zwracać ku niebiosom, rażąc w ten sposób uczucia wyznawców boga jedynego, jednocześnie implikując zmianę definicji przyczyny tego stanu na "czarownicę" jest warta kontynuacji. Dorzućmy do tego takich kilka mało ważnych faktów jak:
-spalenie Aleksandrii
-kilka wypraw krzyżowych
-jakieś kilkanaście milionów ofiar przez dwadzieścia wieków
-pomoc w dokonywaniu Holokaustu, oraz ochronę nazistów
-parę tysięcy takich tam jeszcze pierdół, dotyczących ogólnie zabijania i niszczenia myślących inaczej niż nasza tradycyjna kultura nakazuje.
W takim wypadku dzięki tradycji chrześcijańskiej w całej Europie powinien panować model "Świętej Rodziny", oraz genialny wynalazek jakim jest połączenie dwóch desek ze sobą pod kątem prostym, oprócz oczywiście mordowań, biczowań i innych podobnych rozrywek.
Tak więc wszyscy powinniśmy się wychować w rodzinie, w której ojciec nie jest biologicznym ojcem, bo on, akurat jest w niebie, a matkę nawiedził anioł jak miała 16 lat i przez to po 9 miesiącach później pojawiliśmy się na świecie. Musimy dymać wszędzie na piechotę albo na ośle, bo nasza rodzina miłuje tradycję. Starsi zostawiają nas przez przypadek w świątyni, bo o nas zapomnieli, wracają dopiero po jakimś czasie, mamy przez problem z opieką socjalną i chcą nas zabrać do rodziny zastępczej. Szczęście, że starzy obiecują, że się poprawią. Dorastamy z wielką nadzieją dożycia 20 roku życia, (jeśli w ogóle potrafimy liczyć, bo przecież jesteśmy takimi zajebistymi tradycjonalistami, że mimo iż Arabowie dali nam cyferki, my mamy wyjebane na to) gdyż olewamy higienę osobistą, dietę i inne dyrdymały. Naszą rozrywką jest kamienowanie, oglądanie biczowań i słuchanie proroków. Stary uczy nas ciesielstwa, ale kto się będzie starego słuchał, zresztą w końcu sobie uświadamiamy, że to nie nasz prawdziwy stary, zatem ogarniamy, że szybki i łatwy sposób na prowadzenie życia towarzyskiego to pierdolenie głupot na ulicy. Idziemy, początkowo nie jest łatwo, ale bajka o zbawieniu zaczyna działać. Schodzą się słuchacze, którzy stają się z czasem kumplami. Wozimy się na osiołkach po pobliskich miastach i pierdolimy głupoty organizując pikniki i happeningi. Robimy starą sztuczkę z rybami i chlebem, widownia jest zachwycona. Wkurwia nas wszędzie ta policja, bo każą parkować osły w odpowiednich miejscach i nie wydzierać japy po którejś tam godzinie, ale nie wiemy, której bo jesteśmy szczęśliwymi nonkonformistami nieliczącymi czasu. W końcu koło 30-tki dociera do nas, że wszystko chuj i stawiamy całość na jedną kartę-albo pałace i imprezy, albo nic, więc idziemy po władzę. Zaplecze jest, kumple są, ludzie biją nam brawo i cała dzielnia murem za nami stoi. Niestety przeliczamy się troszkę, dopada nas smutna rzeczywistość. Stary ginie bez wieści w niewyjaśnionych okolicznościach, a matka musi oglądać naszą śmierć na genialnym wynalazku naszej tradycyjnej kultury, bo przejebaliśmy sobie u włodarzy przez próbę zamachu stanu.
Smuteczek kurwa, ale czego to się nie robi dla tradycji, piękne imię dla dziewczynki swoją drogą.