Jadę Polskim Busem nad morze. Nie mam słuchawek. Posłuchałbym, co tam ludzie ciekawego mają do powiedzenia, ale nikt nic nie mówi. Wszyscy śpią. Mijają godziny. W końcu jakiś młody człowiek blisko mnie odbiera telefon:
- No cześć, księżniczko.
- Słucham, księżniczko.
- No jadę, księżniczko.
- Będę, księżniczko.
- Tak.
- Tak, księżniczko.
- O której?
- Nie mogę, księżniczko.
- Nie mogę, księżniczko.
- Księżniczko...
- Posłuchaj, księżniczko...
- Księżniczko.
- Przepraszam, księżniczko.
- Przepraszam.
- Księżniczko...
- No pa pa, księżniczko.
Po czym chowa telefon i mówi pod nosem:
- Kurwa pierdolona.
- No cześć, księżniczko.
- Słucham, księżniczko.
- No jadę, księżniczko.
- Będę, księżniczko.
- Tak.
- Tak, księżniczko.
- O której?
- Nie mogę, księżniczko.
- Nie mogę, księżniczko.
- Księżniczko...
- Posłuchaj, księżniczko...
- Księżniczko.
- Przepraszam, księżniczko.
- Przepraszam.
- Księżniczko...
- No pa pa, księżniczko.
Po czym chowa telefon i mówi pod nosem:
- Kurwa pierdolona.