Mój zajebisty chrzestny kupił sobie dobermana- maxia. Generalnie dbał o niego udawał że nie widzi tych zagryzionych zwierząt- psów, kotów, kur sąsiada bo wiadomo- maxio jest kochany. Któregoś pięknego dnia maxiowi coś nie podpasowało i prawie amputował dłoń chrzestnemu wkręcając sobie taką furię że cała jego rodzina bała się wyjść z domu bo max szalał po działce. Wcześniej jeszcze ugryzł jego syna tak że trzeba było zakładać szwy i wszyscy mieli nadzieję że po takim incydencie w końcu pozbędą się maxia.
Koniec końców uśpili to bydle , ale przynajmniej skończyło się pierdolenie że dobermany to super psiaki dla rodziny.
Moja była jest behawiorystą głównie od psów i zgadnijcie jaką ma opinie o pitbulach, amstafach i temu podobnych...nie najlepszą (a to bardzo delikatne określenie) również jeśli chodzi o właścicieli tych zwierząt, myślą że sami sobie poradzą z prowadzeniem takiego wynaturzenia bo przecież są zarejestrowani na forum lofciamamstafiki.lov.pl i udają że wiedzą wszystko najlepiej. Oczywiście zdarzają się przypadki ale przypadek nie stanowi reguły.
Tak samo jak nie zmyjesz cętek geparda tak samo nie zmienisz natury niektórych zwierząt, szczególnie jeśli zostały wyhodowane w konkretnym celu. Jak kurwa uruk-hai w Isengardzie.