Witam wszystkich sadolowych jegomościów. Często przeglądam ten portal i w większości popieram panujące tu klimaty (jebać kozojebców, tuska i tych co spadnie im but na przejściu dla pieszych).
Otóż chciałem Wam przekazać swoje dwie historie, które mam nadzieję, podniosą Was na duchu. Otóż studiuję pedagogikę. Nie jestem jednak studentem, którego każdy sadol atakuje i wyzywa. Ja poszedłem na studia by zrobić coś konkretnego dla tego kraju, mianowicie wykształcić się (wiem co jest grane, kto powinien wisieć itp) i w myśl słów Jana Zamojskiego: "takie będą Rzeczypospolite jakie ich dzieci chowanie" pobieram nauki by (oby) znaleźć pracę i wykształcić nasze dzieci na mądrych i zdrowych obywateli, przepełnionych miłością do Polski.
Otóż dziś na mojej uczelni (nie podam nazwy, gdyż w dzisiejszych czasach ta Pani Profesor może mieć nieprzyjemności, wiadomo jak jest) mieliśmy wykład, na którym omawiano kwestie wielokulturowości. Otóż prowadzący zaapelował do nas, byśmy my, przyszli nauczyciele narodu Polskiego, nie wierzyli ślepo przykazaniom Unii Europejskiej. Musimy wykształcić w naszych dzieciach dumę z bycia Polakiem, zadbania o ich własną tożsamość i pokazania im uroków własnego, przepięknego kraju! Dziś, przepełnieni tolerancją, imigracją i "różnorodnością" zatracamy chęci do poznawania tego co swoje i przez to zapominamy jacy jesteśmy. A to my, Polacy, jesteśmy super i to nam (zwłaszcza mi) zależy by takie pokolenia nadal powstawały.
Ku mojemu zdziwieniu, po raz pierwszy na wykładzie, zebrani studenci żywo brali w nim udział, znając realia i mało tego, dyskutując o nich. Sporo osób na auli widzi problem związanym z UE. A i Pani Profesor na zakończenie dodała, że wielu jej kolegów po fachu również dostrzega ten problem i uczula nauczycieli na tego typu zjawiska.
No i na koniec esencja tego, co sadol lubi, mianowicie moje prywatne starcie z wielokulturowością. Otóż jadąc ze dwa tygodnie temu na uczelnie wsiadło do tramwaju coś brudasodobnego, pijane, choć nawet dobrze ubrane. No i zaczęło się przystawiać do dwóch, młodych dziewczyn, które nie były skore do rozmowy. Powiedziałem mu, by dał im spokój, jednak doszło między nami do dość ostrej wymiany zdań. Powiedziałem mu, że nie jest u siebie i musi szanować nasze kobiety. Powiedział, że wie, że nie jest i chce stąd wyjechać, bo nie pierwszy raz dotyka go tu taka "nietolerancja". W trakcie rozmowy dosiadł się do mnie jakiś chłopak, który widocznie chciał się wtrącić, w razie potrzeby. Również jakiś starszy Pan zagroził dżentelmenowi, że jeśli się nie zamknie to zadzwoni na Policję. Duch w narodzie nie ginie!
Historia się skończyła zaproponowaniem mi solówki, ale że on był większy a ja nie chciałem opuścić zajęć, odmówiłem. Może i jestem pizdą, ale swoje zrobiłem, dziewczyny przeprosił.
ku chwale Ojczyzny!
P.S. Przepraszam za brak "twarzyczek", ale piszę tu pierwszy i chyba ostatni raz, w związku z tym średnio ogarniam te tematy.
Otóż chciałem Wam przekazać swoje dwie historie, które mam nadzieję, podniosą Was na duchu. Otóż studiuję pedagogikę. Nie jestem jednak studentem, którego każdy sadol atakuje i wyzywa. Ja poszedłem na studia by zrobić coś konkretnego dla tego kraju, mianowicie wykształcić się (wiem co jest grane, kto powinien wisieć itp) i w myśl słów Jana Zamojskiego: "takie będą Rzeczypospolite jakie ich dzieci chowanie" pobieram nauki by (oby) znaleźć pracę i wykształcić nasze dzieci na mądrych i zdrowych obywateli, przepełnionych miłością do Polski.
Otóż dziś na mojej uczelni (nie podam nazwy, gdyż w dzisiejszych czasach ta Pani Profesor może mieć nieprzyjemności, wiadomo jak jest) mieliśmy wykład, na którym omawiano kwestie wielokulturowości. Otóż prowadzący zaapelował do nas, byśmy my, przyszli nauczyciele narodu Polskiego, nie wierzyli ślepo przykazaniom Unii Europejskiej. Musimy wykształcić w naszych dzieciach dumę z bycia Polakiem, zadbania o ich własną tożsamość i pokazania im uroków własnego, przepięknego kraju! Dziś, przepełnieni tolerancją, imigracją i "różnorodnością" zatracamy chęci do poznawania tego co swoje i przez to zapominamy jacy jesteśmy. A to my, Polacy, jesteśmy super i to nam (zwłaszcza mi) zależy by takie pokolenia nadal powstawały.
Ku mojemu zdziwieniu, po raz pierwszy na wykładzie, zebrani studenci żywo brali w nim udział, znając realia i mało tego, dyskutując o nich. Sporo osób na auli widzi problem związanym z UE. A i Pani Profesor na zakończenie dodała, że wielu jej kolegów po fachu również dostrzega ten problem i uczula nauczycieli na tego typu zjawiska.
No i na koniec esencja tego, co sadol lubi, mianowicie moje prywatne starcie z wielokulturowością. Otóż jadąc ze dwa tygodnie temu na uczelnie wsiadło do tramwaju coś brudasodobnego, pijane, choć nawet dobrze ubrane. No i zaczęło się przystawiać do dwóch, młodych dziewczyn, które nie były skore do rozmowy. Powiedziałem mu, by dał im spokój, jednak doszło między nami do dość ostrej wymiany zdań. Powiedziałem mu, że nie jest u siebie i musi szanować nasze kobiety. Powiedział, że wie, że nie jest i chce stąd wyjechać, bo nie pierwszy raz dotyka go tu taka "nietolerancja". W trakcie rozmowy dosiadł się do mnie jakiś chłopak, który widocznie chciał się wtrącić, w razie potrzeby. Również jakiś starszy Pan zagroził dżentelmenowi, że jeśli się nie zamknie to zadzwoni na Policję. Duch w narodzie nie ginie!
Historia się skończyła zaproponowaniem mi solówki, ale że on był większy a ja nie chciałem opuścić zajęć, odmówiłem. Może i jestem pizdą, ale swoje zrobiłem, dziewczyny przeprosił.
ku chwale Ojczyzny!
P.S. Przepraszam za brak "twarzyczek", ale piszę tu pierwszy i chyba ostatni raz, w związku z tym średnio ogarniam te tematy.