Aspekt iluzji
Lekarze to burżuje. Utarło się. Iluzję tę kultywują wszyscy. Media, bo to dobry i chwytliwy temat. Politycy, bo im to na rękę (nie trzeba zwiększać budżetu). Społeczeństwo, bo mamy kogo nienawidzić.
Zacznijmy od mediów. Newsweek: Operacja Mamona. “Gazeta” ta kreuje nam obraz lekarza, który leci tylko na kasę, zarabia między 10 a 30 tysięcy miesięcznie na rękę, przeraża statystykami: zarobki lekarzy wzrosły w ciągu ostatnich pięciu lat ponad 100%. Nawet stażyści zarabiają tam dwa razy więcej niż w rzeczywistości. Newsweeku, dlaczego to zrobiłeś?! Odpowiedź nasuwa się jedna: bo to się (o ironio!) dobrze sprzeda, a prawda i tak nie ma znaczenia .
Czy to znaczy, że Newsweek kłamie? Proste pytanie, odpowiedź trochę bardziej skomplikowana. Odpowiadając w skrócie – użyłbym innego określenia. Tka iluzję, koloryzuje. Bierze najbardziej skrajne przypadki i przedstawia je jako sytuację całej społeczności medycznej. Uprawia złą, wyrwaną z kontekstu statystykę. Bo np. co z tego, że zarobki wzrosły w przeciągu pięciu lat o 100%, jeśli był to wzrost np. z 2 do 4 tysięcy złotych?
Gdzie tkwi haczyk?
Jednym z głównych problemów w rzetelnym opisaniu poziomu zarobków lekarzy jest fakt, że ich wymiar pracy jest bardzo niestandardowy. Z uwagi na wysokie zapotrzebowanie na ich usługi lekarz ma sporo możliwości tak zwanego “dorabiania” – czy to poza miejscem pracy, czy to w miejscu pracy, w postaci tak zwanych dyżurów. Częstym błędem jest porównywanie zarobków w profesjach gdzie pracuje się typowo 160 godzin w miesiącu do zarobków lekarza, który często pracuje znacznie więcej. Czasem bo może, czasem bo musi, aby nie klepać biedy.
Kolejnym błędem jest przedstawianie zarobków z najbardziej lukratywnych specjalności – takich, gdzie kolejka do specjalisty jest już zaklepana na najbliższe kilka, czasem kilkanaście miesięcy. Oprócz specjalności typowo zdrowotnych, mamy też specjalizacje dużo bardziej komercyjne (?), takie jak: chirurg plastyczny, lekarz sportowy itd. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że to wszystko to zaledwie nikły procent ogólnej listy specjalizacji.
Ostatnim problemem w określeniu ogólnego stanu, jest dość duże zróżnicowanie zarobków nawet w ramach pojedynczej specjalności. Różnice mogą wynosić nawet kilkaset procent w zależności od regionu oraz innych, mniej zrozumiałych dla mnie czynników.
Ile powinien zarabiać lekarz?
Zanim przejdziemy do konkretnych danych, zróbmy prosty eksperyment myślowy. Ile trzeba poświęcić, aby zostać lekarzem oraz na ile zawód lekarza jest ogólnie pożyteczny?
Jeśli chodzi o profesje pozamedyczne, związane z technologiami lub marketingiem, to w większych miastach typowa ścieżka kariery wygląda mniej więcej tak:
5 lat studiów (czasem trzy), staż zawodowy, często na czwartym roku, staż trwa od kilku miesięcy do roku, później zostajesz tzw. juniorem, a po kilku (czasem nawet dwóch) latach tzw. specjalistą.
W przypadku lekarzy jest trochę trudniej:
Sześć lat studiów, następnie, dopiero po studiach 13 – 14 miesięcy stażu. Po stażu zaczynasz specjalizację, która trwa od 4 do 7 lat (dodatkowo, niektóre specjalizacje można robić dopiero po ukończeniu innej specjalizacji). Czym jest specjalizacja? Upraszczając, lekarz bez specjalizacji to taki junior w innych branżach.
Tutaj objawia się pierwsza niesprawiedliwość. Jak powszechnie wiadomo, juniorzy są „tani”. Trochę nie mają wyjścia, trochę to zrozumiałe, bo dopiero się uczą. Jednak w normalnych firmach pensje są aktualizowane co roku na podstawie indywidualnych wyników. Jeśli jesteś zdolny i pracowity, to szybko dostaniesz znaczącą podwyżkę, widełki są dość szerokie, masz też stosunkowo dużą możliwość zmiany firmy.
W państwowych szpitalach jest inaczej. Jeśli nie masz specjalizacji, to nie masz specjalizacji, podwyżki są symboliczne niezależnie od twoich wyników. Co więcej, mamy tu sytuację monopolu państwowego, gdyż często wybraną przez siebie specjalizację możesz zrobić tylko w jednym miejscu, ogólnie miejsc na specjalizację jest mało, nie wszyscy się dostają. Jako młody lekarz nie posiadasz praktycznie żadnej karty przetargowej.
Jeśli chodzi o pożyteczność zawodu lekarza (realna wartość wykonywanej pracy), to chyba nie trzeba wiele pisać. W każdym społeczeństwie, nie tylko w Polsce – zawód lekarza to zawód o znaczeniu specjalnym. Pracownicy służby zdrowia świadczą usługi, bez których (dosłownie!) nie dałoby się żyć. Świadczenia te mają dla ludzi znaczenie zasadnicze. Jeżeli pan Henryk Zając, który od 20 lat naprawia pralki – z naszą Franią sobie nie poradzi, to być może się trochę zdenerwujemy, ale w perspektywie dłuższego okresu po prostu machniemy na tę pralkę ręką i kupimy nową (oprócz ciebie, Seba – bo twoja stara pierze w rzece).
Nasze zdrowie i życie to rzecz, której kupić lub wymienić się jednak nie da. Dlatego też na pracownikach służby zdrowia ciąży szczególna odpowiedzialność, a relacja lekarz: pacjent często jest intymna i wymaga zaufania.
Dlatego w kontekście powyższego, nie wiem jak Wy – ale ja bym chciał aby takie osoby zarabiały dobrze. Chciałbym, aby osoba której powierzam swoje zdrowie – nie była sfrustrowana, przemęczona lub w najgorszym wypadku wypalona zawodowo i obojętna wobec mojego problemu.
Aspekt wizerunku roli społecznej lekarzy (i pielęgniarek)
Tutaj dochodzimy do sedna. Specyfika tego zawodu w połączeniu z socjalistycznym wychowaniem serwowanym nam przez kolejne rządy, spowodowała, że ta “ciążąca szczególna odpowiedzialność” wykorzystywana jest tak przez władzę jak i społeczeństwo do wyzysku pracowników służby zdrowia.
Kultywowane jest podejście, że “lekarz ma zasrany obowiązek leczyć pacjentów” niezależnie od wszystkiego: nieważne, czy jest zmęczony, czy mu się to opłaca, czy dostaje za to godziwe wynagrodzenie. Ma ten “zasrany obowiązek”, bo jak argumentują zwolennicy takiego podejścia, nieleczenie jest niemoralne. W końcu chodzi o czyjeś zdrowie.
Wielu lekarzy to ludzie z misją, jednak zapominamy o drobnym fakcie – wszyscy jesteśmy ludźmi. Dlaczego, jeżeli ty masz prawo rzucić pracę w korpo, domagać się płacy adekwatnej do wartości twojej pracy, to lekarz i pielęgniarka nie mieliby prawa do tego samego? Mimo szczególnej natury pracy w służbie zdrowia – nie wpadajmy w pułapkę myślenia, że “oni mają obowiązek”. Nie mają. Są takimi samymi obywatelami jak wszyscy inni. Jedyny obowiązek jaki na nich rzeczywiście ciąży, to pomoc w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Ten obowiązek w świetle polskiego prawa de facto ciąży na wszystkich ludziach.
Zasmuca społeczne podejście do protestów w służbie zdrowia. Dużo więcej facetów wychodziło na ulicę wspierając ruch “dziewuchy dziewuchom”, niż wychodzi ludzi z poza służby zdrowia popierających ostatni protest pielęgniarek w CZD. Źle się patrzy na protesty służby zdrowia, bo niesie to za sobą ryzyko dla pacjentów.
Z wypowiedzi polityków często padały słowa aby zaprzestać strajku i nie narażać zdrowia pacjentów. Czy to nie jest jednak odwracanie kota ogonem? Kto tak naprawdę to zdrowie naraża? Kto doprowadził do takiej sytuacji in the first place? Moim zdaniem władza, która fatalnie zarządza sytuacją lekarzy i pielęgniarek.
Aspekt taniej siły roboczej (serio, serio).
Wbrew temu co pisał Newsweek w ogólnej populacji medyków nie jest aż tak różowo. Najbardziej pokrzywdzoną grupą wśród lekarzy są oczywiście lekarze młodzi, dopiero robiący specjalizację. Pamiętajmy, że specjalizacja może ciągnąć się wiele lat, do tego należy doliczyć kilkunasto – miesięczny staż, który opłacany jest gorzej niż praca na kasie w Tesco.
W pierwszej kolejności postanowiłem zerknąć do rodzimego internetu i znalazłem badania firmy Sedlak & Sedlak z portalu wynagrodzenia.pl.
Nie będę podawał średniej, gdyż średnia to dziwny twór, który bardziej zamydla niż klaruje sytuację.
Zarobki rozkładają się następująco:
10% osób zarabia powyżej 7621 brutto
25% osób zarabia powyżej 4427 brutto
Mediana 3598 brutto
25% osób zarabia poniżej 2722 brutto
10% osób zarabia poniżej 2087 brutto
Według tych badań 75% lekarzy zarabia poniżej 4427 brutto.
No dobra, ale czy jest to dużo, czy mało? Według mnie, biorąc pod uwagę ilość nauki/trudu jaką trzeba włożyć w studia, staż i specjalizację, biorąc pod uwagę odpowiedzialność, poziom stresu oraz koniec końców – pożyteczność tego zawodu, uważam, że jest to bardzo mało.
Do tego dołóżmy kolejny czynnik – brakuje coraz większej liczby lekarzy, a Unia Europejska oraz USA kuszą.
^ w źródle nieco więcej treści i ciekawe linki