pietras_ja napisał/a:
Nie od dziś wiadomo, że motocyklistów się nazywa dawcami organów.
NIe, nie wiadomo.
Albo cała historia to fake, albo lekarz to konował, bo po wypadku motocyklisty, jedyne co może nadawać się do przeszczepu, to rogówka oka, która od obrażeni nie puchnie i nie dostaje krwotoków wewnętrznych jak reszta organów.
Obiegowa opinia, że motocykliści to dawcy nerek, czy organów to lipa powtarzana przez rzeszę "ekspertów" którzy jedyne wrażenia z motorem mieli widząc go lub siadając na niego, gdy był zaparkowany.
70 kmh to nie za duża prędkość, żeby nie zauważyć co się w okół dzieje, ale już dość żeby motocyklista zginął, bo go żadna blacha nie chroni, a robiąc fikołka przez kozła łatwo wylądować na głowie, plecach, czy przygrzmocić miednicą i zjebać sobie resztę życia.
Dlatego pozdrawiam "zdrapki", które w krótkich spodenkach, i rękawku, oraz w obowiązkowych Kubotach wsiadają na motor. Bo w zbroi i kombinezonie (oczywiście wsiok nie wie, że są różne rodzaje kombinezonów z różnym stopniem przewiewności) nie wsiądą, bo za gorąco.
W ogóle cala wasza rozkminka jest o kant dupy, bo gość wam dobrze opisuje historię, a wy już teorie spiskowe sobie dopisujecie. Ludzie jeżdżą jak pizdy i nie tylko na motorach, nawet kurwa w sklepie między regałami znajdzie się debil co stanie na środku i zablokuje cała drogę albo zajebie ci wózkiem sklepowym, bo nie umie opanować tej skomplikowanej maszyny... Na szczęście jutro do szkoły, Internet na 4-6h odpocznie sobie od was.