Szkoda, że benzyny nie dolewali. Kiedyś jedna znajoma wrzuciła drewno do kozy. Takiej eleganckiej w pubie. Potem nalała tam podpałki, trochę to trwało, i wsadziła łapę z zapałką. Ale się coś nie paliło, to wsadziła głębiej łapkę, i głowę w drzwiczki. Jak jebnęło, to wyglądała potem jak po chemioterapii.
A wydawało by się, że mądra kobieta, kilka interesów prowadziła i nieźle zarabiała.