Wszystko wskazuje na to, że sprawa sprzedaży LOT-u została już przez ekipę Donalda Tuska uzgodniona z potencjalnym nabywcą. Nasz narodowy przewoźnik i nasza narodowa chluba za bardzo atrakcyjną cenę zostanie sprzedany tanim liniom lotniczym z Norwegii. W ten sposób, po 84 latach, marka LOT zniknie z przestrzeni powietrznej. Tym sposobem Donald Tusk pozbędzie się ostatecznie trudnego problemu, jakim była coraz gorsza kondycja finansowa naszego przewoźnika.
Kilkanaście dni temu norweskie gazety zaczęły pisać o dobrym interesie, jaki Norwegian Air Shuttle ASA zamierza zrobić w Polsce. Jak podkreślały norweskie dzienniki, chodzi o zakup polskiego narodowego przewoźnika przez linie Norwegian Air Shuttle ASA. Dziennik „Dagens Næringsliv” twierdził nawet, że szef norweskiego przewoźnika przeprowadził już kluczowe rozmowy na ten temat z przedstawicielami polskich władz, a ustalenia wypadły bardzo pomyślnie dla Norwegów. Z treści publikacji norweskiego dziennika można było sądzić, że strona polska zaakceptowała już nawet cenę, jaką zaproponował Bjoern Kjos – prezes Norwegian Air Shuttle ASA. Dziennik nie podał jednak szczegółów dotyczących planowanej transakcji. W podobnym duchy pisały inne norweskie dzienniki, podkreślając, że jeśli cała transakcja zostanie ostatecznie sfinalizowana będzie to naprawdę dobry interes dla Norwegów.
Tajne rozmowy polsko-norweskie
Norwegian Air Shuttle ASA to przewoźnik zaliczany do klasy tanich linii lotniczych. Operuje głównie na liniach norweskich oraz pomiędzy Skandynawią a resztą Europy. Zatrudnia około 3000 pracowników. Ma jednak aspiracje, aby stać się dużo silniejszym graczem na europejskim rynku lotniczym. W przyszłości zamierza uruchomić tanie połączenia pomiędzy Europą a Ameryką. Nie dysponuje jednak (na razie) odpowiednimi maszynami, które mogłyby obsługiwać amerykańskie trasy. Polski LOT znalazł się w polu zainteresowań Norwegów już w zeszłym roku, gdy otrzymał pierwszego z ośmiu zakupionych Dreamlinerów. Atrakcyjny zakup znajdującego się w trudnej sytuacji LOT-u, mógłby sprawić, że Norwegowie weszliby w posiadanie najnowocześniejszych i najbardziej ekonomicznych długodystansowych samolotów poniżej ich aktualnej ceny. Właśnie to było głównym magnesem przyciągającym Norwegów do LOT-u. Ale Norwegowie skrupulatnie obserwowali systematycznie pogarszającą się kondycję finansową polskiego przewoźnika. W końcu uznali, że nadszedł właściwy moment i złożyli polskiemu rządowi swoją ofertę. Polsko-norweskie rozmowy w sprawie LOT-u były prowadzone w ukryciu przed opinią publiczną. Wszystko wskazuje na to, że transakcja została już uzgodniona. Rządowi Tuska pozostaje jedynie dopiąć kilka szczegółów technicznych.
Finansowy krach LOT-u
O sytuacji naszego narodowego przewoźnika zrobiło się głośno w grudniu ubiegłego roku. Ówczesny zarząd LOT-u, w związku z trudną kondycją finansową spółki, złożył wniosek o pomoc publiczną. W pierwszej transzy poprosił o 400 mln zł, a w sumie miało to być ok. miliarda złotych. Ówczesny minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski prawie natychmiast poinformował, że MSP pozytywnie ocenia wniosek LOT-u. Pod koniec grudnia 2012 r. resort skarbu, nie czekając na opinie Komisji Europejskiej, przelał spółce 400 mln zł pożyczki – pieniądze te zostały przeznaczone na spłatę przeterminowanych zobowiązań (318 mln zł) i pokrycie strat operacyjnych. Zgodnie z przypuszczeniami zastrzeżenia do pożyczki wyraziła Komisja Europejska, która postanowiła zbadać rządowe wsparcie dla LOT-u pod kątem unijnych przepisów o pomocy publicznej. Według KE sam fakt przelania pierwszej transzy pożyczki dla LOT-u był złamaniem obowiązku zachowania klauzuli standstill, która zakazuje krajowi członkowskiemu wypłacania zgłoszonej wcześniej pomocy publicznej, zanim nie zatwierdzi jej Komisja. Zgodnie z art. 108 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej udzielenie przedmiotowej pomocy wymagało właśnie zgody KE. Przez kolejne trzy miesiące wyglądało na to, że wymieniona pożyczka jest tylko jednym z elementów rządowego planu restrukturyzacji LOT-u.
A Tusk wiedział, nie powiedział...
Jeszcze w marcu br. na posiedzeniu Sejmu minister Mikołaj Budzanowski, przedstawiając posłom informację w sprawie sytuacji przewoźnika, mówił o planie restrukturyzacji LOT-u, który to plan miał być realizowany w latach 2013 i 2014. Kilka dni później nastąpiła radykalna zmiana rządowych planów wobec LOT-u. 2 kwietnia br. Rada Ministrów przyjęła projekt ministra Budzanowskiego, umożliwiający sprzedaż większościowego pakietu akcji PLL LOT. Obowiązująca od czerwca 1991 r. ustawa o przekształceniu własnościowym przedsiębiorstwa państwowego Polskie Linie Lotnicze LOT mówi, że w przypadku pozyskania inwestora dla LOT-u, Skarb Państwa zachowuje co najmniej 51 proc. akcji spółki. Właśnie ten zapis został zmieniony w projekcie Budzanowskiego. W ten sposób rząd zrobił zasadniczy krok w kierunku szybkiej sprzedaży LOT-u. Prawie natychmiast posunięcie to zostało odpowiednio skomentowane przez samego premiera. Donald Tusk zakomunikował, że „jeśli nie chcemy dalej wrzucać do tej studni bez dna publicznych środków, to jedyną realną alternatywą dla scenariusza ciągle powtarzających się kłopotów jest prywatyzacja”. Wypowiedź Tuska stawiała przyszłość LOT-u w jednoznacznej już perspektywie. Jednak premier, wypowiadając te słowa, zapomniał dodać, że rząd już od kilku tygodni prowadzi negocjacje z Norwegami w sprawie sfinalizowania sprzedaży naszego przewoźnika. Ale o tym opinia publiczna mogła się dowiedzieć dopiero kilka tygodni później.
Kolejna medialna wydmuszka
Ostatnie lata nie były dla LOT-u dobre pod względem wyników finansowych. Straty finansowe LOT-u wahały się od 150 do 200 mln zł. Według danych Ministerstwa Skarbu Państwa za 2011 r. przewoźnik odnotował stratę 145,5 mln zł, rok wcześniej strata wynosiła 163,1 mln. W 2012 r. PLL LOT planował zysk w wysokości 52,5 mln zł. Zakładanych zysków nie osiągnął. W ostatnich latach LOT pozbył się niemal wszystkich swoich aktywów: spieniężył akcje Pekao SA, sprzedał Skarbowi Państwa zależne od siebie spółki (Eurolot, Lot Services, LOT Catering itd.), a także swoje udziały w Petrolocie i Casino Poland. Mimo to kondycja polskiego narodowego przewoźnika nie uległa zasadniczej poprawie. Plan restrukturyzacji LOT-u, o którym w grudniu ubiegłego roku mówił minister skarbu Mikołaj Budzanowski okazał się typową medialną wydmuszką. W rzeczywistości nie było żadnego rządowego planu restrukturyzacji PLL LOT.
Brak pomysłu na LOT
Rząd Donalda Tuska nigdy nie miał żadnego pomysłu na uzdrowienie sytuacji w PPL LOT. Ostatnie lata dowiodły, że polityka rządu wobec naszego narodowego przewoźnika była pełna błędów i oczywistych zaniechań. Gdy wyszła sprawa dofinansowania LOT-u i zastrzeżeń KE odnośnie do tego posunięcia, sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej nieciekawa. Donald Tusk, w typowy dla siebie sposób, postanowił radykalnie pozbyć się problemu i zaczął potajemnie negocjować sprzedaż LOT-u z Norwegami. Nie liczyło się nawet to, że zaledwie trzy miesiące wcześniej „wpompowano” w przedsiębiorstwo z budżetu państwa ok. 400 mln złotych. Swoją drogą to przypadek niespotykany w historii, aby pompować pieniądze z państwowego budżetu do przedsiębiorstwa, które za chwilę zostanie sprzedane zagranicznemu inwestorowi. To jednak dla Tuska jest już bez znaczenia. Najważniejsze dla niego jest to, aby jak najszybciej pozbyć się problemu, jakim jest znajdujący się w trudnej sytuacji krajowy przewoźnik. Ale jest jeszcze jeden problem związany z LOT-em, i jest to chyba problem najważniejszy. To cena, jaką chcą zapłacić Norwegowie. Wiele wskazuje na to, że jest ona dla Norwegów wyjątkowo atrakcyjna. Takie oceny formułują norweskie media, pisząc o najnowszej inwestycji Norwegian Air Shuttle ASA. Ale o tym zapewne również dowiemy się dopiero za kilka miesięcy.
Wszystko jednak wskazuje na to, że PLL LOT – nasz narodowy przewoźnik i nasza narodowa chluba – przetrwał kilkadziesiąt lat komunizmu, transformację ustrojową, ale nie zdoła przetrwać rządów Donalda Tuska.