Witajcie drodzy sadole !
Kilka tygodni temu dodałem post ( sadistic.pl/szybka-jazda-samochodem-vt184249.htm ) w dziale "dokumentalne" który, ku mojej uciesze, nie został przez was pominięty. Lecz martwi mnie jedna rzecz. Mianowicie jako człowiek młody, ledwo co zgodnie z prawem mogący kupić sobie browara w lidlu zauważyłem że moi rówieśnicy nie interesują się sportem motorowym a w szczególności jego historią w naszym kraju. Chcę przedstawić osobom twierdzącym że u nas, w Polsce, nie ma i nie było sportu motorowego, Pana Mariana Bublewicza. Jak widać na przykładnie tego wspaniałego człowieka że my też przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć swojego Sebastiana Loeba, Carlosa Sainza, Colina McRae czy Richarda Burnsa.
Marian Bublewicz urodził się 25 sierpnia 1950 roku w Olsztynie, zmarł 20 lutego 1993 roku w Lądku Zdroju. Jest uważany za najlepszego polskiego kierowcę rajdowego przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Cieszył się ogromnym uznaniem i sympatią tysięcy polaków. Zmarł z powodu obrażeń odniesionych w wypadku na trasie Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Startował wtedy z przynależnym mistrzowi numerem 1, w poprzednich edycjach tego rajdu triumfował siedem razy z rzędu. Dzięki charyzmie i pasji, z jaką traktował to co robił, pozostał wzorem dla wielu młodych kierowców rajdowych oraz kibiców którzy pośmiertnie, w plebiscycie miesiecznika "Auto Moto i Sport", nadali mu tytuł Najlepszego Polskiego Kierowcy Rajdowego XX wieku.
Wicemistrz Europy 1992, sześciokrotny mistrz Polski, w tym czterokrotnie pod rząd (1983, 1987, 1989, 1990, 1991, 1992). Łacznie (wliczając tytuły w klasach) "Bubel" wygrywał mistrzostwa polski 20 razy. W 1993 r. Miedzynarodowa Federacja Sportu Samochodowego FIA opublikowała prestiżową listę najlepszych kierowców rajdowych świata, Marian Bublewicz zajął 31 miejsce.
W 1991 roku powołał do życia pierwszy w Polsce profesjonalny zespół rajdowy Malboro Rally Team Poland.
Mariana Bublewicza cechowała ogromna pracowitość, cierpliwość i staranność w przygotowaniach do każdego rajdu. W odróżnieniu od innych kierowców dużo trenował co w tamtych czasach nie było tak oczywiste jak dziś. Przez długie lata był zmuszony sam finansować swoją życiową pasję. Na życie zarabiał prowadząc serwis samochodów osobowych. Początkowo jego serwis nie był dużą firmą lecz na początku 1993 roku zatrudniał już ponad 50 osób.
Był pogodnym, szlachetnym i skromnym człowiekiem, o trudnym do zapomnienia, ujmującym uśmiechu.
Jego śmierć spowodowała całkowitą zmianę standardów bezpieczeństwa obowiązujących na trasach rajdowych. Przez brak samochodu ratownictwa medycznego, którego nie zapewnił organizator rajdu, ciężko rannego Mariana Bublewicza wyciągnęli z wraku (w wiekszości gołymi rękoma!) kibice i strażacy ochotnicy którzy nie byli wystarczająco wyposażeni w sprzęt medyczny.
Drzewo w które uderzył "Bubel" zostało ścięte, kibice zrobili z niego krzyż. W miejscu wypadku postawiono pamiątkowy kamień, przy którym zawsze palą się znicze.
Jeżeli ktoś chciałby na własne oczy obejrzeć miejsce wypadku i przejechać się kawałkiem tego feralnego odcinka specjalnego to jest to droga wojewódzka nr 390 Kamieniec Ząbkowicki - Lądek Zdrój.
A tu jeszcze małe videło znalezione w sieci :
Kilka tygodni temu dodałem post ( sadistic.pl/szybka-jazda-samochodem-vt184249.htm ) w dziale "dokumentalne" który, ku mojej uciesze, nie został przez was pominięty. Lecz martwi mnie jedna rzecz. Mianowicie jako człowiek młody, ledwo co zgodnie z prawem mogący kupić sobie browara w lidlu zauważyłem że moi rówieśnicy nie interesują się sportem motorowym a w szczególności jego historią w naszym kraju. Chcę przedstawić osobom twierdzącym że u nas, w Polsce, nie ma i nie było sportu motorowego, Pana Mariana Bublewicza. Jak widać na przykładnie tego wspaniałego człowieka że my też przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć swojego Sebastiana Loeba, Carlosa Sainza, Colina McRae czy Richarda Burnsa.
Marian Bublewicz urodził się 25 sierpnia 1950 roku w Olsztynie, zmarł 20 lutego 1993 roku w Lądku Zdroju. Jest uważany za najlepszego polskiego kierowcę rajdowego przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Cieszył się ogromnym uznaniem i sympatią tysięcy polaków. Zmarł z powodu obrażeń odniesionych w wypadku na trasie Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Startował wtedy z przynależnym mistrzowi numerem 1, w poprzednich edycjach tego rajdu triumfował siedem razy z rzędu. Dzięki charyzmie i pasji, z jaką traktował to co robił, pozostał wzorem dla wielu młodych kierowców rajdowych oraz kibiców którzy pośmiertnie, w plebiscycie miesiecznika "Auto Moto i Sport", nadali mu tytuł Najlepszego Polskiego Kierowcy Rajdowego XX wieku.
Wicemistrz Europy 1992, sześciokrotny mistrz Polski, w tym czterokrotnie pod rząd (1983, 1987, 1989, 1990, 1991, 1992). Łacznie (wliczając tytuły w klasach) "Bubel" wygrywał mistrzostwa polski 20 razy. W 1993 r. Miedzynarodowa Federacja Sportu Samochodowego FIA opublikowała prestiżową listę najlepszych kierowców rajdowych świata, Marian Bublewicz zajął 31 miejsce.
W 1991 roku powołał do życia pierwszy w Polsce profesjonalny zespół rajdowy Malboro Rally Team Poland.
Mariana Bublewicza cechowała ogromna pracowitość, cierpliwość i staranność w przygotowaniach do każdego rajdu. W odróżnieniu od innych kierowców dużo trenował co w tamtych czasach nie było tak oczywiste jak dziś. Przez długie lata był zmuszony sam finansować swoją życiową pasję. Na życie zarabiał prowadząc serwis samochodów osobowych. Początkowo jego serwis nie był dużą firmą lecz na początku 1993 roku zatrudniał już ponad 50 osób.
Był pogodnym, szlachetnym i skromnym człowiekiem, o trudnym do zapomnienia, ujmującym uśmiechu.
Jego śmierć spowodowała całkowitą zmianę standardów bezpieczeństwa obowiązujących na trasach rajdowych. Przez brak samochodu ratownictwa medycznego, którego nie zapewnił organizator rajdu, ciężko rannego Mariana Bublewicza wyciągnęli z wraku (w wiekszości gołymi rękoma!) kibice i strażacy ochotnicy którzy nie byli wystarczająco wyposażeni w sprzęt medyczny.
Drzewo w które uderzył "Bubel" zostało ścięte, kibice zrobili z niego krzyż. W miejscu wypadku postawiono pamiątkowy kamień, przy którym zawsze palą się znicze.
Jeżeli ktoś chciałby na własne oczy obejrzeć miejsce wypadku i przejechać się kawałkiem tego feralnego odcinka specjalnego to jest to droga wojewódzka nr 390 Kamieniec Ząbkowicki - Lądek Zdrój.
A tu jeszcze małe videło znalezione w sieci :