Były urodziny mojej koleżanki. Wynajęła jakąś loże w klubie siedzimy pijemy wszystko fajnie, tylko patrzę ciapaków od chuja i jeszcze trochę. Naruchali się z jakichś erazmusów czy coś. Mniejsza o to. Podbijali trochę na parkiecie do znajomych mi dziewczyn, one też nie słyną z tolerancji do szmatogłowych . Ale kozojebcy nie dawali za wygraną to odepchnąłem typa i powiedziałem, żeby spierdalał. Zrozumiał przekaz, ale pech chciał, iż spotkałem go idąc do kibla. Po alko załącza mi się troszeczkę agresor na brudasów to dostał z bara, poleciał na ścianę. Oczywiście wyskoczył do mnie z łapami coś tam krzycząc po swojemu. Miał chłopak nieszczęście bo ja jestem wysportowaną osobą, od wielu lat trenuje i dostał soczystą bułe na twarz zalał się odrobinę krwią i poleciał na ścianę. Ochroniarz stojący obok sobie tylko zwył.
P.S nikt mi nie klaskał.