Slonx napisał/a:
Poważnie?
Może powiedzieć wszystko, co mu ślina na język przyniesie.
Pierdolisz. Za mną i moimi poglądami stoją fakty.
Chyba lepiej wiem, do czego powinienem się ograniczyć, jako katolik.
Bóg przekazał ludziom, czym jest dobro, a czym jest zło. Powiedział, czego się wystrzegać, czego przestrzegać i jak żyć. Jeżeli nie wiesz, jak według niego należy iść przez życie, to odsyłam cię do samego źródła i nie pierdol więcej głupot.
No chyba nie... Pseudo-Dionizy (oficjalny ideolog kościoła katolickiego, z którego czerpał nie raz św. Tomasz z Akwinu (kościół katolicki wyznaje filozofię TOMISTYCZNĄ - od imienia Tomasza) pisał wyraźnie w "O imionach bożych" i "Teologii mistycznej", że w teologii twierdzącej przypisywać bogu można jedynie predykaty, które to są bezpośrednią implikacją jego doskonałości, założonej już wcześniej.
Prawdy zaś człowiek nigdy dostrzec nie będzie mógł (zresztą Dionizy powołuje się tam na konkretne fragmenty biblii [mnie się biblii by nie chciało czytać, przyznam się] - jak "poznać nikt jednak nie może mego imienia prawdziwego" (czy jakoś tak)) - Bóg jedynie pomaga ludziom w docieraniu do prawd wiecznych za pomocą symboli i uniesień inteligibilnych (w której objawia się boska ciemność; w objawieniu). Symbole są nam dane więc przede wszystkim w Biblii (przy czym oni czytali "inną" biblię; jak np. zarówno świat, jak i kobieta i mężczyzna powstali ex nihilo [z nicości]. Jednak stronnictwo mizoginów w KK zwyciężyło - kobieta, jako coś według nich bardziej lichego od mężczyzny, stała się od niego zależna już przez sam fakt, że jest z niego stworzona - tzn. z żebra [czego, zaznaczę, w "pierwszej" biblii nie było]) i objawiają się nam ogólnie w postrzeżeniach zmysłowych - z tych jednak trzeba dochodzić rozumowo do prawdy.
Filozofia chrześcijańska więc uczy, że jeśli ktoś nawet ma rację, to albo przez przypadek, albo przez objawienie. Zganił by więc cię jeden z drugim, gdyby usłyszał zdanie w stylu: "Za mną i moimi poglądami stoją fakty". Zwłaszcza, że ty naiwnie wierzysz, że wszyscy poza tobą są idiotami... Profesor trzech fakultetów o lewicowych zapatrywaniach byłby dla ciebie idiotą! Czy tego jeszcze nie zauważyłeś geniuszu?! Za twoimi poglądami nie stoją fakty, a wyrobiony w konkretny sposób system zasad preferencji wartości (np. dwie różne osoby mogą mieć różne zapatrywania na konkretne działanie - jednej z nich może się w tym działaniu podobać jakaś wartość (np. wartość utylitarna), drugiej zaś nie podobać może się to, że jakaś tam wartość jest w tym działaniu pomijana (np. uczciwości)). Przekonania powstają przy pomocy zasady meta-oceniającej, nie faktów - bo o słuszności swych zapatrywań przekonane są obydwie strony ideologicznego sporu. I tak - będziesz forsował np. swoje zdanie w sporze ekonomicznym... Ale przecież jest wielu takich, co ma wiedzę zdecydowanie większą od ciebie i mają inne zapatrywania na temat gospodarki... Naucz się sceptycyzmu, bo kiedyś możesz zwątpić w swoje siły, gdy okaże się, że racji nie miałeś choćby w jakiejś nieważnej kwestii.
p.s.
Dodam jeszcze tylko: Bóg nie mógł pokazać człowiekowi czym jest dobro. Dobro jest bowiem czymś, co bytuje realnie. Człowiek by poznał dobro jedynie wtedy, gdyby poznał Boga takim, jakim jest naprawdę (gdyby mógł go oglądać oglądem PRAWDZIWYM). A zło wg. chrześcijaństwa, jest jeno brakiem dobra: Bóg nie mógłby stworzyć zła, bo sam jest dobry - coś doskonałego nie ma nic wspólnego ze złem. Także samo zło jest po prostu zachwianą proporcją 'postaci, miary i porządku'.